AKTUALNOŚCI
18 LUTEGO 1941: UMIERA KAROL WOJTYŁA SENIOR
17 lutego 2021
Działo się to w Krakowie, w środku okupacyjnej zimy.
18 lutego 1941 r. młody robotnik Karol Wojtyła wracając z pracy w kamieniołomach, wstąpił po obiad dla chorego ojca do rodziny Kydryńskich, zamieszkałej przy ul. Felicjanek 10. Z Juliuszem Kydryńskim – późniejszym prozaikiem, tłumaczem i krytykiem teatralnym – przyjaźnił się od czasów studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Do matki Juliusza, pani Aleksandry, zwracał się: „mamo”. To jej podarował poemat Hiob, napisany niespełna rok wcześniej.
Karol mieszkał z ojcem w skromnym mieszkanku przy ul. Tynieckiej 10, a odkąd rodzic zaniemógł, pełnił funkcję zaopatrzeniowca. Przynosił do domu żywność z przydziału, najczęściej groch, oraz obiady od Kydryńskich.
„Nigdy nie czułem się tak samotny”
Tego dnia Karol zostawił w ich mieszkaniu menażki, bo przypomniał sobie, że ma jeszcze kupić lekarstwa dla ojca w aptece przy ul. Batorego. Potem z Marią Kydryńską, siostrą Juliusza i Lucjana, zabrali menażki z obiadem i poszli do mieszkania Wojtyłów na Dębnikach. Maria miała odgrzać obiad dla ojca Karola.
Kiedy weszli do mieszkania, zastali go martwego. Karol płacząc, objął Marię i przez łzy powiedział: „Nie było mnie przy śmierci matki, nie było mnie przy śmierci brata, nie było mnie przy śmierci ojca”. Syn natychmiast sprowadził księdza.
Całą noc modlił się w towarzystwie Juliusza Kydryńskiego, klęcząc przy ciele zmarłego ojca. W 1994 r., podczas prywatnej rozmowy z przyjacielem w Watykanie, Jan Paweł II wspomniał ową noc po śmierci ojca. „Nigdy nie czułem się tak samotny” – wyznał. Pogrzeb odbył się 22 lutego 1941 r. na cmentarzu Rakowickim, gdzie Karol senior został pochowany w grobowcu obok żony i syna Edmunda.
Jan Paweł II w rozmowie z André Frossardem tak wspominał swojego ojca: „Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca, którego życie duchowe po stracie żony i starszego syna niezwykle się pogłębiało. Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać, jak klękał do modlitwy. To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą w okresie dojrzewania młodego człowieka. Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków. Ten mój ojciec, którego uważam za niezwykłego człowieka, zmarł – prawie że nagle – podczas drugiej wojny światowej i okupacji…”.
Z biblioteką w głowie
Karol Wojtyła miał zaledwie 21 lat, gdy został sam na świecie, ale był już wtedy człowiekiem ponadprzeciętnie ukształtowanym moralnie i intelektualnie. Nie tylko dzięki znakomitej, przedwojennej polskiej szkole, lecz także dzięki ojcu. Można sobie stawiać pytania: kim byłby Karol, gdyby nie jego ojciec? Czy gdyby nie on, byłby tak samo obowiązkowy i odpowiedzialny, czy może częściej bawiłby się z kolegami i opuszczał w nauce? Czy byłby tak samo religijny i uczciwy, czy miałby tak dużą wiedzę literacką i historyczną? Czy – zapytajmy wreszcie – doszedłby do największej godności w Kościele katolickim, gdyby w dzieciństwie i wczesnej młodości ojciec nie wychował go tak wspaniale i wszechstronnie, ucząc syna systematycznej pracy nad sobą i w niczym mu nie „popuszczając”? Być może Lolek wszystko osiągnąłby sam, ale nie ulega wątpliwości, że ojciec bardzo mu pomógł ukształtować charakter, poszerzyć zdobytą w szkole wiedzę. I w końcu – to dzięki niemu, zwłaszcza jego wierze – przyszły papież łatwiej znosił dramaty, których los mu nie oszczędził w początkowym okresie życia.
Karol Wojtyła, jak na mężczyznę nad wyraz pobożny, miał zarówno cel życia, jak i w życiu. Było nim zbawienie, natomiast w życiu koncentrował się na wychowaniu i wykształceniu syna. Ojciec robił wszystko, aby syn miał czas na naukę, modlitwę i rozwijanie życiowych pasji. Przygotowywał zatem posiłki, prał, sprzątał. Był krawcem z zawodu, więc umiejętnie przerabiał mundury wojskowe na płaszcze, kurtki lub spodnie. Lolek był dla niego wszystkim.
Rzadko się zdarza, żeby ojciec tak wiele czasu poświęcał dziecku. Oczywiście Wojtyła senior miał go bardzo dużo, bo przeszedł na wojskową emeryturę w 1927 r., gdy jego młodszy syn liczył zaledwie siedem lat. Karty, piwko z kolegami, wieczory kawalerskie? Nic z tych rzeczy! Wdowiec Wojtyła był samotnikiem i domatorem.
Mimo że ukończył jedynie trzy klasy państwowego gimnazjum, był człowiekiem niezwykle oczytanym. Jeden z biografów Jana Pawła II, Darcy O’Brien, stwierdził, że „miał w głowie całą bibliotekę”. Poświadcza to żydowski przyjaciel Lolka Wojtyły, Jerzy Kluger: „Jego ojciec, starszy pan Wojtyła, bardzo dużo czytał. Miał dar konferansjerski, on nam wiele rzeczy opowiadał i nawet tacy jak ja, którym chciało się tylko w karty grać, słuchaliśmy. Opowiadał nam historię Polski, przedstawiał komentarze do książek Henryka Sienkiewicza i Karola May’a. On to opowiadał w taki sposób, że potrafił dotrzeć do takich małych chłopców jak my. Do Wojtyłów przychodziłem nie tylko ja, ale Bogdanowicz, Mogielnicki i inni. (…) Nie trzeba było mieć specjalnego zaproszenia od Wojtyłów, aby można tam było przyjść w każdej chwili. To był taki dom otwarty. Nie było kobiet, matka umarła, więc ojciec był tą centralną postacią w domu” („Przebudzenie” 2000, 5)
Ojciec uczył syna niemieckiego, który to język, jako żołnierz cesarsko-królewskiej armii, opanował do perfekcji. Opracował dla niego nawet słownik polsko-niemiecki. Uzupełniał z nim wiedzę z zakresu historii oraz literatury polskiej, a czynił to niczym prawdziwy bajarz. Podzielał pasje życiowe syna, uczestnicząc jako widz we wszystkich przedstawieniach teatralnych Karola. Koledzy Karola wspominali po latach, że zapamiętali, jak grał z ojcem w szmaciankę w ich mieszkaniu. Ojciec był też skory do żartów. Śmiał się do rozpuku, gdy syn udanie parodiował profesorów z wadowickiego gimnazjum.
Wojtyła senior był niezwykle życzliwie usposobiony do kolegów syna. Niektórych uczył pływać w przepływającej przez Wadowice Skawie. Zabierał ich także na wycieczki górskie. Wchodzili na Leskowiec, najwyższy szczyt w okolicach Wadowic. Wędrowali przez Beskid Mały, Beskid Sądecki, Gorlice, Pieniny, Tatry.
W 1937 r. wyprawa Wojtyłów z Eugeniuszem Mrozem, kolegą ze szkoły Karola, na Giewont niemal zakończyła się tragedią. „Nagle, niespodziewanie, na Czerwonych Wierchach otoczyła nas wielka mgła. Pan Wojtyła szedł przed nami i w tej mgle jakby się rozpłynął. Wołaliśmy i szukaliśmy, ale bez powodzenia. W pewnym momencie zobaczyłem, jak Lolek padł na kolana i zaczął modlić się o ojca. Przyłączyłem się do niego. Sytuacja wyglądała bardzo groźnie. Po bezowocnych poszukiwaniach przerażeni zeszliśmy do pensjonatu, a tam już czekał na nas z herbatą ojciec” – wspominał po latach Eugeniusz Mróz.
W Mt 5,14 prezentowany jest niezwykły eksponat – to laska, na której się wspierał podczas górskich wspinaczek Karol Wojtyła senior.
Ojciec inspiratorem encykliki
Karol Wojtyła senior, jak rzadko który ojciec, dbał o formację religijną syna. Razem czytali Pismo Święte, co w tamtych czasach było ewenementem. Dzień zaczynali modlitwą, modlili się także przed posiłkiem i po nim. Często razem odmawiali różaniec i pielgrzymowali do pobliskiego sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam też ojciec zabrał syna, aby szukać pociechy po śmierci żony Emilii.
Przy wejściu do ich mieszkania znajdowała się majolikowa kropielniczka z wodą święconą. Wychodząc z domu, ojciec i syn zanurzali w niej palce i kreślili znak krzyża.
Ojciec był bardzo wymagający względem syna. Niejeden rodzic cieszy się, gdy jego pociecha służy do mszy, ale Wojtyle zależało na tym, aby to była dojrzała służba. Widząc roztargnienie syna w kościele, zaoferował mu skuteczny środek zaradczy. Oddajmy głos Janowi Pawłowi II: „W wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem ministrantem, ale muszę wyznać, że niezbyt gorliwym Moja matka już nie żyła. Mój ojciec, spostrzegłszy moje niezdyscyplinowanie, powiedział pewnego dnia: «Nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się do Ducha Świętego. Powinieneś się modlić do Niego». I pokazał mi jakąś modlitwę. Nie zapomniałem jej. Była to ważna lekcja duchowa, trwalsza i silniejsza niż wszystkie, jakie mogłem wyciągnąć w następstwie lektur czy nauczania, które odebrałem. Z jakim przekonaniem On do mnie mówił! Jeszcze dziś słyszę Jego głos”.
Oto modlitwa, którą Jan Paweł II odmawiał do końca życia:
Duchu Święty, proszę Cię o dar mądrości do lepszego poznawania Ciebie i Twoich doskonałości Bożych,
O dar rozumu do lepszego zrozumienia ducha tajemnic wiary świętej,
O dar umiejętności, abym w życiu kierował się zasadami tejże wiary,
O dar rady, abym we wszystkim u Ciebie szukał rady i u Ciebie ją zawsze znajdował,
O dar męstwa, aby żadna bojaźń ani względy ziemskie nie mogły mnie od Ciebie oderwać,
O dar pobożności, abym zawsze służył Twojemu Majestatowi z synowską miłością,
O dar bojaźni Bożej, abym lękał się grzechu, który Ciebie, o Boże, obraża.
Amen.
Papież bardzo dobrze zapamiętał lekcję z dzieciństwa, skoro wspomniał o niej podczas pierwszego spotkania z młodzieżą polską, które miało miejsce 3 czerwca 1979 r. przed akademickim kościołem św. Anny w Warszawie. Jan Paweł II przyznał później, że rezultatem nauki ojcowskiej z dzieciństwa jest jego encyklika o Duchu Świętym Dominum et vivificantem.
Wojtyła senior sam dawał przykład głębokiej wiary i pobożności. Wspominał o tym Jan Paweł II w autobiograficznej książce Dar i Tajemnica: „Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Nigdy nie mówiliśmy z sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego Ojca był jakimś pierwszym domowym seminarium”.
Miłość poza grób
Kiedy Emilia Wojtyłowa była w błogosławionym stanie z młodszym synem, okazało się, że ciąża jest poważnie zagrożona. Prowadzący ją lekarz nalegał na aborcję. Emilia, osoba głęboko wierząca, nie wyraziła na nią zgody. Wtedy wielkiego wsparcia udzielił jej mąż. Wojtyłowie razem podjęli decyzję o ratowaniu zagrożonego życia. To mąż poradził Emilii, aby doktora zalecającego jej aborcję zmieniła na lekarza wojskowego Samuela Tauba, z pochodzenia Żyda, który się nią troskliwie zaopiekował i doprowadził do szczęśliwego rozwiązania. Można się doszukiwać znaku w tym, że człowiekowi, który w przyszłości jako papież wprowadzi dialog chrześcijańsko-żydowski na nowe tory, pomógł przyjść na świat Żyd z Wadowic, szlachetny lekarz Taub.
Zadziwiać może to, że Karol Wojtyła senior miał aż trzy macochy! Sam nie poszedł w ślady swego ojca i kiedy owdowiał, nie ożenił się powtórnie, mimo że w chwili śmierci żony miał 50 lat. To pokazuje, jak bardzo kochał Emilię. Pokój, w którym umarła, został praktycznie wyłączony z użycia przez ojca i syna. Stał się sanktuarium pamięci żony i matki.
7 maja 2020 r. w bazylice Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w Wadowicach rozpoczął się proces beatyfikacyjny rodziców Jana Pawła II, Emilii z Kaczorowskich Wojtyłowej oraz Karola Wojtyły seniora. Kard. Stanisław Dziwisz, przez prawie 40 lat pełnił funkcję sekretarza arcybiskupa Karola Wojtyły, a później Jana Pawła II, wspominał, że papież wiele razy mówił, iż miał świętych rodziców.
Grzegorz Polak Mt 5,14
Źródła wykorzystane:
Adam Boniecki x., Kalendarium życia Karola Wojtyły, Kraków 1983
André Frossard, «Nie lękajcie się». Rozmowy z Janem Pawłem II, Kraków 1982
Jan Paweł II, Dar i Tajemnica, Kraków 1996
Milena Kindziuk, Emilia i Karol Wojtyłowie. Rodzice św. Jana Pawła II, Kraków 2020
Grzegorz Polak, Jan Paweł II. Historie męskich przyjaźni, Warszawa 2011