AKTUALNOŚCI
KOLOR MIŁOŚCI I NADZIEI
16 maja 2023
Prezentację podarowanych Mt 5,14 obrazów Eli Li Gioi rozpoczął podczas Nocy Muzeów wykład o. prof. Witolda Kaweckiego CSsR, kierownika katedry komunikacji kulturowo-artystycznej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Publikujemy cały tekst wystąpienia autora głośnych Tajemnic Caravaggia.
Polsko-włoskie związki artystyczne
Od czasów króla Jana III włoskość i Rzym stały się nam bliskie. Sarmaci polscy szerzyli nawet legendę, że znane polskie rodziny Lubomirskich, Krasińskich, Bielińskich, Sapiehów czy Radziwiłłów wywodziły się od przodków patrycjuszy rzymskich. Z tego też powodu polscy magnaci sztukę rzymską zaczęli uważać za swoją, szerzył się „italianizm” – fascynacja sztuką, literaturą czy teatrem włoskim. Nie wyobrażano też sobie, aby dobrze wykształcony szlachcic nie pojechał na jakiś czas do pięknej Italii w celu cywilizacyjnym, naukowym, aby studiować na znanych uniwersytetach w Padwie czy Bolonii. Już w czasie baroku czyli XVII w. posługiwano się w Polsce językiem włoskim tak, jak dzisiaj angielskim. Kościelne związki z Rzymem były jeszcze mocniejsze – ze względu na studia, pielgrzymki, czy załatwianie bieżących spraw kurialnych w Watykanie. W XVII w. następuje integracja sztuki polskiej z zachodnią. Nie są to już tylko wędrowni artyści jak Padovano, Paulo Pagani, Berecci czy Dolabella, ale nadworni artyści sprowadzeni na stałe, którzy w Polsce się zadomawiają tacy jak: nadworny malarz Jana III Sobieskiego Michelangelo Palloni (Warszawa, Wilanów, Węgrów), Baltazar Fontana znany propagator sztuki Gian Lorenzo Berniniego w Krakowie (kościół św. Anny) i Starym Sączu, czy nieco później Bernardo Bellotto zwany Canalettem w Warszawie.
Ten ostatni – wenecjanin, który malował w sposób magiczny widoki miast – zatrudniony przez króla Stanisława Augusta zasłynął najbardziej w Warszawie i tutaj umarł w 1780 r., pozostawiając po sobie 23 płótna znajdujące się dziś w Zamku Królewskim. Jego Widok Warszawy od strony Pragi jest zachwycający. Na pierwszym planie z lewej strony zobaczyć można ciemny widok drzewa nadający głębi i skromne zabudowania Pragi, dalej tafla wody Wisły z małą wysepką, w tle u góry obłędny amfiteatr z chmur, a w oddali z prawej strony niezwykła panorama Warszawy ciągnąca się od Wilanowa po Pałac Sapiehów. Wszystko skąpane w świetle. Uczta dla ducha, aż po zadyszkę jaką można złapać oglądając te dzieła. Canaletto przez ten obraz podarował sobie nieśmiertelność. Co ciekawe jego obrazy posłużyły powojennym architektom do odbudowy Warszawy zniszczonej w 85 proc. podczas wojny światowej. Warszawa miała wiele związków z Wenecją, zwłaszcza w renesansie i w XVIII w. Docierali tu z Wenecji artyści, kupcy, politycy. Simone Bellotti zbudował tu wystawną willę o nazwie Murano na wzór weneckiej wyspy znanej z produkcji szkła artystycznego. Willa dała nazwę tej części Warszawy, którą dzisiaj nazywamy Muranowem. Barbakan – historyczny bastion obrony starego miasta, zaprojektował także wenecjanin Jan Baptysta Veneziano w 1548 r. A jeśli staniemy na rogu ulic Wąski Dunaj i Rynku Starego Miasta, to zobaczymy kamienicę pod numerem 31 w której w 1674 r. mieszkał wenecki kupiec Davide Zappio – swego czasu burmistrz Warszawy. Na dworze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego działał w baroku inny włoski artysta, rzymianin Marcello Bocciarelli, któremu wraz z Janem Piotrem Norblinem przypisuje się stworzenie narodowej szkoły malarstwa polskiego. Nie zapominajmy że inny Włoch Domenico Merlini ur. w 1730 r., a pochodzący z regionu jezior Como (Lombardia) i Lugano (Ticino), zbudował Łazienki Warszawskie. W Wielkopolsce znakomicie radziła sobie rodzina Catenazzich – Andrzej, Jan i Jerzy oraz Albert Bianchi.
W Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego
Przenieśmy się jednak z tej historii do „tu i teraz”. Jesteśmy w Świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie, a konkretnie w Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, by w Noc Muzeów otworzyć ekspozycję dwóch obrazów przyjaciela Polaków Elia Li Gioi: Roma piazza San Pietro – nazywany roboczo „Pogrzebem” i Papa Wojtyła: grido sul‘900, który śmiało można by nazwać „Zamachem”. Do samych obrazów przejdę za chwilę.
Pozwólcie jednak Szanowni Państwo, że zatrzymam się nad symboliką tego miejsca. W nowej, wolnej Polsce, wypełniającej zobowiązania Sejmu Czteroletniego z 1791 r., który w podzięce za przyjęcie Konstytucji 3 Maja nakazał wybudować ten sakralny obiekt – Narodową Świątynię, powstał po latach ten kościół i powstało Muzeum oparte jak na filarach, na dwóch wielkich Polakach współczesności – błogosławionym prymasie Stefanie Wyszyńskim i świętym papieżu Janie Pawle II. Ich życie, działalność i twórczość dobrze znamy. A o wieczystą pamięć o nich ma właśnie dbać to Muzeum. Ich myślenie, odwaga, nieugiętość, oddanie dla prawdy, umiłowanie wolności, solidaryzm, świętość, sprawiły że dzisiaj możemy cieszyć się wolnością sztuki i w różnoraki sposób wyrażać swoją ekspresję, swoje poglądy, niepokoje, nadzieje, swoją wiarę i sens życia – w sposób jaki jest nam bliski.
Twórczość Elia Li Gioi
To właśnie pozwala nam tego wieczoru zatrzymać się nad twórczością naszego gościa prof. Elia Li Gioi, artysty który przebył już bogatą i różnorodną drogę artystyczną, a zwłaszcza zatrzymać się nad tymi dwoma dziełami podarowanymi dla Muzeum. Jest nam tym bardziej miło, że obydwa obrazy są interpretacją dotyczącą wydarzeń związanych z papieżem Janem Pawłem II. Artysta z całą premedytacją wchodzi w przestrzeń artystyczno-społeczną która jest dla niego szalenie ważna – trauma emigrantów przypływająca do Włoch, dryfujące życie ludzkie, ludzie poszukujący nadziei a więc i zbawienia. To sprawia, że w tym Muzeum naznaczonym troską o życie społeczne i wyzwolenie z opresji politycznej człowieka, jego dzieła nabierają szczególnego znaczenia. Artysta aby nadać swym tworom większego jeszcze symbolu, często wykonuje swoje ekspozycje z materiałów odpadowych – drzewa, gwoździ, pozostałości znalezionych w morzu. Zresztą pochodzi z cudownego miejsca na ziemi jaki jest basen Morza Śródziemnego, pochodzi z Sycylii, a nawet urodził się w pobliżu historycznych Syrakuz i Agrigento przypominających nam wciąż świetność sztuki antycznej. Ale używa też w swoich ekspozycjach mediów, fotografii, wycinków gazet w stylu pop art. Bardzo trafne słowa o artyście znajduję zapisane w broszurze towarzyszącej naszemu spotkaniu: Jego dzieła „Zgromadzone w pewną całość, niczym samotne fetysze, wydają się być prawdziwymi bytami duchowymi, które zwracają naszą uwagę na to drugie oblicze prawdy istnienia, które jest w nich dramatycznie przedstawione. Te przedstawiane fragmenty i ruiny, po których kolor spływa jak krew w geście przypominającym futurystyczną zuchwałość, atakują oko obserwatora mieszając ukryte i jawne, otwierając przebłyski pamięci i wizję przyszłości oraz odkrywając szczegóły i wskazówki złożonego ale spójnego życia artystycznego, które już przebył”. Wydaje się że artysta tworzy w przekonaniu że nie istnieje sztuka dla sztuki samej, że sztuka odgrywa znaczącą rolę humanistyczną i społeczną, dlatego artysta woli surową prawdę faktograficzną niźli artystyczny abstrakt.
Papa Wojtyła: grido sul ‘900, który śmiało można by nazwać „Zamachem”, jest tak naprawdę krzykiem cierpienia współczesności, bezpardonowym grzechem biblijnego Kaina zabijającego swojego brata Abla. Skomponowany z jednym z najbardziej znanych obrazów współczesności, a mianowicie Krzykiem Edvarda Muncha jest przedstawieniem współczesnego człowieka przeszytego bólem egzystencjalnym. Można go też nazwać „Płaczem”. Niewinna krew przelewająca się za sprawiedliwość będąca partycypacją w zbawczej krwi Chrystusa. W ekspozycjach Li Gioi dużo jest koloru czerwonego. Wydaje się to być świadomym zabiegiem autora – bo to kolor zarówno cierpienia, męczeństwa, śmierci ale jednocześnie kolor miłości i nadziei.
Roma piazza San Pietro – nazywany roboczo „Pogrzebem”. Dobrze nam znany plac, miejsce, dzień pogrzebu Jana Pawła II, który urasta do rangi symbolu uniwersalnego. Znowu ból śmierci, osamotnienia, odejścia, końca pewnej epoki. A jednocześnie nadzieja, że nie wszystko się skończyło, i słowa poety Horacego: non omnis moriar. Coś przecież po mnie pozostanie na wieki. Jako dziedzictwo, pamięć, tożsamość. Po to przecież tu jesteśmy tego wieczoru.
O. PROF WITOLD KAWECKI CSSR – profesor i kaznodzieja, kierownik katedry komunikacji kulturowo–artystycznej UKSW, pisarz, dziennikarz i kulturoznawca, autor wielu książek, w tym bestsellerowych Tajemnic Caravaggia (2019). Zajmuje się teologią piękna i kulturą wizualną, komunikacją medialno-kulturową oraz kulturą polityczną.