AKTUALNOŚCI
110. ROCZNICA URODZIN CZESŁAWA MIŁOSZA
30 czerwca 2021
110 lat temu urodził się Czesław Miłosz, wybitny poeta, pisarz i tłumacz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Kilka dni temu minęła także 40. rocznica wręczenia nobliście doktoratu honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Prymas Stefan Wyszyński przesłał list do uczestników uroczystości, który został odczytany przez rektora KUL.
8 października 1980 roku świat obiegła wieść o przyznaniu Literackiej Nagrody Nobla Czesławowi Miłoszowi. Poeta był trzecim w historii Polakiem, po Sienkiewiczu i Reymoncie, który otrzymał to wyróżnienie. W uzasadnieniu członkowie Komitetu Noblowskiego napisali, że Miłosz „z bezkompromisową jasnością postrzegania wyraził warunki, na jakie jest wystawiony człowiek w świecie ostrego konfliktu”.
Zaledwie miesiąc później, 8 listopada 1980 roku, Senat KUL podjął decyzję o przyznaniu nobliście najwyższego uniwersyteckiego odznaczenia – doktoratu honoris causa. W czasach PRL Miłosz był objęty zakazem druku, na lubelskiej uczelni cały czas prowadzono jednak badania nad twórczością poety.
Miłosz przyjechał do Polski w 1981 roku, w Lublinie gościł od 10 do 12 czerwca. Uroczystość wręczenia doktoratu rozpoczęła się 11 czerwca Mszą Świętą w Kościele Akademickim. Jej druga część odbyła się w nowej auli uniwersyteckiej. Rektor KUL odczytał list prymasa Stefana Wyszyńskiego, skierowany do uczestników uroczystości, jeden z ostatnich dokumentów zredagowanych przed śmiercią. Przypominamy dzisiaj tekst tego listu.
* * *
Do świadków promocji doktorskiej laureata Nagrody Nobla Czesława Miłosza
Na ręce Jego Magnificencji Ojca Prof. Mieczysława Alberta Krąpca, Rektora KUL
Proszę przyjąć wstępne wyjaśnienie tego niezwykłego adresu mojego listu. Może pod koniec okaże się ono zrozumiałe. Nie śmiem a priori zwracać się do uczestników, to bowiem z góry zakłada stany duchowe, o które jest niezwykle trudno, gdy mamy przed sobą Osobowość człowieka, który przebija się przez „rodzinną Europę” od dębów ponarskich aż po kalifornijski krasnobór dziewiczego lasu sekwoi i… dalej, i głębiej – gdy „wody sięgają po szyję i nie ma nigdzie oparcia” (Ps 79).
Samotny Nawigator, posługujący się jedynie łupinką własnej osobowości, walczy z potopami wieków, których wody nakładają się na cały jego żywot, aż „od krzyku i męki ochrypło gardło i osłabły oczy” (Ps 79). Ale nie było to inaczej możliwe, by przebić się przez dzieje współczesnej Ojczyzny europejskiej. Była ona szczególnie hojna w udręki dla swych synów – sapere ausuris… Wpisać się w jej dzieje od korzeni chłopięcego życia, mieć świadomość więzi biologiczno-historyczno-kulturalnej, czuć na sobie obciążenie natury, cywilizacji i kultury, sakralizować misterium przyrody, kochać ją i poddawać się jej prawom, a jednocześnie… nie ulegać im bez niemego dialogu, zachować wewnętrzną wolność, by w skorupce swego bytu pozostać Osobą wolną – to pasja życia, która zmusza do wojowania o własne i społeczne prawa.
Może to jeszcze nie w pełni dojrzała, ale już wyczuwana ironia myśli Psalmisty o człowieku – profunditas est homo et cor eius abyssus (Ps 63) – podsycała tę pasję, by przejść przez dzieje darowanego sobie przez Stwórcę bytu i życia bez uszczerbku dla wolności osobowej, choćby wypadło ponieść rany i skłócić się z całym dziedzictwem Europy. Może niekiedy niepokoić czytelnika książki Rodzinna Europa ta nadrzędność myślenia, ten oskarżycielski ton, ale trzeba przyznać, że wyposażenie Europejczyka w XX wieku było tragiczne. Pozwalało być na pogrzebie wszystkich niemal filozofii XIX wieku, przebijać się przez mgławice pozostałych po nich oparów, podrywających się przewrotów i ustrojów politycznych, z których każdy następny był coraz bardziej tragiczny, okrutny, krwawy, aż doszło do absurdów totalistycznych, które patrzyły na człowieka jako na najgroźniejszego wroga państwa i władzy. W takich odmętach dantejskiej selva selvagia poranną zorzą mogły być serdeczne boje ucznia szkolnego, oscylującego między prefektem „Chomikiem” a nauczycielem łaciny, panem Rożkiem. Ostatecznie na powierzchni dalszej nawigacji przez życie pozostał ksiądz Chomicki, który zaimponował uczniowi tym, że „straszliwy i niezłomny pozostał ze swoimi parafianami w morzu czerwonym nowego doświadczenia” i trwa do dziś w nieludzkiej Ziemi, dzieląc udręki człowieka. Unosił się nad Laureatem – człowiekiem o naturze na wskroś religijnej – „Kościół katolicki, który imponował swoją olbrzymią budowlą” i swoją historią. Pod kopułą tej budowli niezmordowany Nawigator przez „rodzinną Europę” będzie przebijał się wytrwale ku idealnej wizji Człowieka wolnego. Docierając dziś zda się do jakiegoś kresu, może o sobie powiedzieć, że uratował siebie. Ponosił wprawdzie klęski, ulegał złudzeniom, padał ich ofiarą jak prawdziwy wygnaniec, syn Ewy, ale zawsze rychło wycofywał się ze złudy – w przekonaniu, że jednak ma inne zadanie życiowe. Zresztą był zawsze świadom męki wzdychającej natury, o której święty Paweł w liście do Rzymian tak wymownie pisze.
W tej samotnej wędrówce przez dzieje niesie siebie, może niekiedy pokaleczony, ale zawsze – jako obraz człowieka XX wieku, który doświadczył wiele i nie chce zostać niewolnikiem ani techniki myślowej szkół filozoficznych, ani mnóstwa programów społecznych, ani więziennej architektury, ani też tupetu władców coraz to okrutniejszych. Może jest On jakimś „krzykiem o północy”, jakimś hejnałem ostatniej godziny – najważniejszym zadaniem jego męki jest ratowanie wolności i Człowieka. Pragnie twórczości literackiej postawić – w swym piśmiennictwie – ten prototyp zadania. Wspierany przez kolumny świata chrześcijańskiego, czuje „ciepło, ludzką obecność Boga” i Głosiciela Miłości: „Syn, a obok niego Matka, Matka odwieczna, zawsze bolejąca nad cierpieniem swego dziecka, Opiekunka, Orędowniczka”. Katolicyzm jest – dla Czesława Miłosza – najbardziej antropocentryczną z religii i niejako przez nadmiar boskiego człowieczeństwa opiera się unicestwiającym poszczególnego człowieka naukom ścisłym, paradoksalnie więc mniej jest narażony niż inne wyznania na rozkładający wpływ nauki i techniki. Nawet Ziemia i Niebo, Zstąpienie i Wniebowstąpienie mają w nim właściwości stosunków nie pomiędzy światami, ale ludzkimi postaciami. „W katolicyzmie jest bezpieczniej” – mówił. W wysiłku samotnej nawigacji przez dzieje człowiek zwany Czesławem Miłoszem podtrzymywany jest tu wizją Boga Wcielonego, która jest w każdym ratowanym z niewoli człowieku.
Takim widzę Laureata Nagrody Nobla i nowego doktora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Życzę mu, aby po licznych zwycięstwach uniknął i tego zagrożenia podwodnej rafy „zaklasyfikowania administracji akademickiej” i swobodnie żeglował – bez łodzi – do wybranego celu: ratowania godności i wolności Osoby, Człowieka, każdego człowieka, by „powstało nowych ludzi plemię, jakich jeszcze nie widziano” (Eugeniusz Małaczewski). Może świat uwierzy, na nowo, że profunditas est homo, że „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia” zstąpił na Ziemię Bóg wcielony, aby ratować człowieczeństwo… Jak wielkiego wysiłku potrzeba, aby uchwycić tę dominantę życia jakże trudnego i jakże owocnego! Może to usprawiedliwi mój zuchwały adres tego listu – „do świadków”. Życzę im, by stali się uczestnikami trudu walki współczesnej najlepszych synów ludzkości o chrześcijańskie oblicze odkupionego przez Chrystusa Człowieka wieku XX.
Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski
Warszawa, 3 maja 1981 r.
* * *
CZESŁAW MIŁOSZ urodził się 30 czerwca 1911 r. w Szetejniach koło Kiejdan. Był poetą, prozaikiem, eseistą, tłumaczem. Laureat nagrody Nobla w roku 1980 i wielu innych prestiżowych nagród literackich, tłumaczony na czterdzieści dwa języki. Doktor honoris causa wielu uniwersytetów po obu stronach Oceanu. Szkolną i uniwersytecką młodość spędził w Wilnie, tam również debiutował jako poeta, okupację niemiecką przetrwał w Warszawie. Po wojnie pracował w komunistycznej służbie dyplomatycznej w USA i we Francji – do roku 1951, kiedy to zwrócił się w Paryżu o azyl polityczny. W roku 1960 wyjechał do Kalifornii, gdzie przez dwadzieścia lat jako profesor języków i literatur słowiańskich wykładał na uniwersytecie w Berkeley. Do roku 1989 publikował głównie w emigracyjnym wydawnictwie paryskiej „Kultury” i w Polsce poza cenzurą. Wydał kilkanaście tomów wierszy, przetłumaczył kilka ksiąg Biblii.
W 2004 roku poeta poprosił Jana Pawła II o błogosławieństwo i potwierdzenie, że zmierza drogą ku zbawieniu. W odpowiedzi Ojca Świętego mógł przeczytać m.in.: „Pisze Pan, że przedmiotem Jego troski było «nieodbiegania od katolickiej ortodoksji» w Pańskiej twórczości. Jestem przekonany, że takie nastawienie Poety jest decydujące. W tym sensie cieszę się, że mogę potwierdzić Pańskie słowa o «dążeniu do wspólnego nam celu». Życzę również z całego serca, by w nas wszystkich, w życiu tak Pańskim, jak i moim, spełniła się ta największa obietnica, jaką dał całej ludzkości Chrystus przez swoje Zmartwychwstanie”. Czesław Miłosz zmarł 14 sierpnia 2004 r. i został pochowany w Krypcie Zasłużonych klasztoru oo. paulinów na Skałce w Krakowie.