EN

„Urodziłem się w roku 1920, w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę” – to zdanie, które wypowiedział Jan Paweł II1 3 czerwca 1999 roku w Radzyminie, na cmentarzu żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej, jest wprowadzeniem do prezentacji na ekspozycji dzieciństwa i wczesnej młodości Karola Wojtyły w rodzinnych Wadowicach. Stary papież, nieodrodne dziecko swojej epoki, ludzi urodzonych już w wolnej Polsce, wychowany na wzorcach patriotycznych, przybywa do Radzymina, aby spłacić dług wdzięczności, wobec setek tysięcy polskich żołnierzy, bezimiennych ofiar wojny, którzy ginęli na polach bitew najpierw w mundurach państw zaborczych, a potem w odrodzonym Wojsku Polskim, które obroniło wielkim wysiłkiem odzyskaną państwowość przed inwazją bolszewicką w 1920 roku.

Patriotyzmu uczył go ojciec Karol, emerytowany wojskowy, który po śmierci żony, Emilii, kiedy syn miał 9 lat, poświęcił się wyłącznie jego wychowaniu. Patriotyzm był też nieodłącznym elementem wychowania w znakomitym gimnazjum, o profilu humanistycznym, noszącym imię Marcina Wadowity.

Ośmiotysięczne Wadowice w II Rzeczypospolitej nie były zapyziałą, prowincjonalną „dziurą”. Dwa lata po opuszczeniu rodzinnego miasta, Karol Wojtyła pisał do swojego starszego przyjaciela, Mieczysława Kotlarczyka, również wadowiczanina, że dało mu ono więcej niż mógłby dać Kraków. Te nieocenione wartości, to: „Oddech miasta i oddech ziemi, pewna prostolinijność w sposobie myślenia i niewątpliwy fundament kultury”.

powiększa

 

Duchową atmosferę powiatowego miasta kształtowała nie tylko parafia z kościołem Ofiarowania NMP, gdzie Karol został ochrzczony i służył do Mszy Świętej, ale również trzy klasztory: karmelitów na „Górce”, ojców pallotynów na Kopcu i sióstr nazaretanek, które prowadziły ochronkę dla dzieci, do której chodził także Lolek Wojtyła.

Przedwojenne Wadowice dały Karolowi Wojtyle doświadczyć owego „oddechu miasta”. Była w nim także obecna społeczność żydowska. Polacy i Żydzi, którzy stanowili około 20 proc. mieszkańców przedwojennych Wadowic, żyli nie obok siebie, ale razem, w szacunku dla swej odmienności. „Oddech ziemi” dawał Karolowi kontakt z naturą, czemu sprzyjała bliskość gór Beskidu Małego.

„Fundament kultury” budowało kilka amatorskich zespołów teatralnych, w których szlify aktorskie zdobywał Karol Wojtyła, kilkadziesiąt stowarzyszeń, organizacji i grup o charakterze kulturalnym, artystycznym, oświatowym, sportowym, turystycznym i religijnym.

Opuszczając miasto w wieku 18 lat, Karol Wojtyła był człowiekiem znakomicie wykształconym, rozmiłowanym w literaturze, z zadatkami na świetnego aktora, wysportowanym, a także głęboko uformowanym religijnie i moralnie.

W tym czasie, kiedy urodził się Karol Wojtyła, starszy od niego o pokolenie Stefan Wyszyński, „rodził się do kapłaństwa”. Jeszcze przez odzyskaniem niepodległości w Wyższym Seminarium Duchownym we Włocławku, przyjął sutannę, której, jak zapisał tuż przed śmiercią, „przez całe życie dochował wierności”.

Tuż przed święceniami kapłańskim Stefan Wyszyński ułożył osobisty dekalog, któremu pozostanie wierny przez całe życie. Jego tytuł: Timete Deum („Bój się Boga”) świadczyły, że sformułowane tam zasady miłości bliźniego, nie chciał zachować tylko dla siebie.

Trudno nie dostrzec w młodych latach Stefana Wyszyńskiego dotknięcia palcem Opatrzności. Poważnie chory na płuca, przystępował do święceń kapłańskich ponad miesiąc później od swoich kolegów. Marzył o tym, by odprawić chociaż jedną Mszę Świętą, a obecny w katedrze kościelny zwrócił mu uwagę, że z takim zdrowiem powinien pójść na cmentarz, a nie do święceń. Od tej chwili Stefan Wyszyński przeżył jeszcze 57 lat dokonując rzeczy niezwykłych.

Już jako młody ksiądz ujawnił cechę, z której zasłynął jako Prymas Polski. Chodzi o niezwykłą wrażliwość społeczną, wyczulenie na potrzeby materialne, ale przede wszystkim duchowe człowieka. Stąd brało się jego zaangażowanie w duszpasterstwo proletariatu w „mieście celulozy”, we Włocławku, w prowadzenie Uniwersytetu Robotniczego przy Chrześcijańskich Związkach Zawodowych, oraz w działalność publicystyczną, w której zwracał uwagę na niesprawiedliwość społeczną oraz grożące Polsce niebezpieczeństwo ze strony bolszewizmu.

Gruntowne wykształcenie zdobyte na KUL i podczas naukowych podróży na zachód Europy, postawiły ks. Stefana Wyszyńskiego w gronie wybitnych znawców katolickiej nauki społecznej. Zwróciło to uwagę kard. Augusta Hlonda, prymasa Polski, który powołał go do swojej Rady Społecznej.

Po latach okaże się, że było to posunięcie opatrznościowe.

 

fot. J.Kucharczyk, W.Łazarowicz

Kazimierz Góralczyk (wł. Władysław Ludwik Anczyc), 24 obrazków z dziejów polskich, Warszawa 1898

Wymiary: 18 cm x 13 cm x 2 cm

Zbiory Mt 5,14

Byłem dzieckiem wychowanym na «24 obrazków z dziejów polskich». Była to jedyna polska książka dla dzieci w mojej nadbużańskiej wiosce. Ojciec mój w długie ciemne wieczory, gdy już nie było obawy, że przyjdzie ktoś obcy, wyciągał tę książkę z ukrycia i uczył mnie na niej historii Polski, poczynając od Gniezna. Dawne to dzieje!

Prymas Stefan Wyszyński, Warszawa, 21 września 1979 r.

Skutków zniewolenia Polski, Stefan Wyszyński doświadczał w okresie edukacji w szkole podstawowej, gdzie uczono w języku rosyjskim według programu zatwierdzonego przez zaborców. Języka polskiego i historii uczył się po kryjomu, głównie dzięki swemu ojcu. Prymas wspominał później: „Mając lat dziesięć po raz pierwszy dostałem do ręki w domu mojego ojca książkę ukazującą historię Polski, pod tytułem 24 obrazków. Oczywiście była zabroniona, nie wolno jej było przechowywać w domy, ale mój ojciec był człowiekiem tak oddanym sprawom Narodu, że narażając się na prześladowania, nie lękał się uczyć swoich dzieci historii Polski, choćby potajemnie. W tej właśnie książce znalazłem elewację bazyliki Świętego Wojciecha w Gnieźnie. Już wtedy się w niej rozkochałem, chociaż nie wiedziałem, co będzie dalej. Ale ziarno gorczycowe, gdy wpadnie w duszę człowieka, trzyma się wiernie i towarzyszy mu przez całe życie. Wcześnie poznałem dzieje świętego Wojciecha, Bolesława Chrobrego i Dąbrowki, świętego Bogumiła, dzieje naszego Narodu, ciągnące się przez tysiące lat, aż do dziś wszczepiły się w moją krew, w myśli i serce człowieka i nie dają się od niego oderwać”.

Autor książki Kazimierz Góralczyk, a właściwie Władysław Ludwik Anczyc (1823-1883), choć z wykształcenia był farmaceutą, całe życie poświęcił pisaniu, działalności wydawniczej i drukarskiej. Redagował pisma dla dzieci, uważając ich edukację za sprawę najważniejszą. I to właśnie dla nich nakreślił 24 obrazków, tłumacząc: „W tej książeczce, co ją w ręku macie, jest 24 pięknych obrazków, do każdego zaś dołączona jest historya tłumacząca, co ten obrazek znaczy. Są to historye z dawnych czasów, opowiadanie o tem, jak to za dawnych czasów na naszej ziemi bywało. Miło człowiekowi posłuchać, kiedy ojciec albo dziadek opowiada o tem, co zapamięta: jakżeby mu nie było przyjemnie posłuchać o tem, co się tu na tej ziemi działo przed stu, dwustu i pięciuset laty, na tej ziemi, gdzie się porodzili i pomarli nasi dziadowie i pradziadowie, gdzie my sami żyjemy i którą nas po śmierci przysypią”.

 

Powstaje serial animowany inspirowany życiem Karola Wojtyły. Tematem każdego odcinka będą krótkie, historie lub zdarzenia z  życia przyszłego papieża Jana Pawła II – od czasów dzieciństwa aż po lata pontyfikatu.
Serial produkowany przez Animoon dla Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

Zapraszamy na nasz kanał na YouTube

W wigilię Święta Miłosierdzia Bożego, 2 kwietnia 2005 roku o g. 21.37, po blisko 27 latach pontyfikatu zmarł Jan Paweł II. Nie tylko tę rocznicę, ale cały jubileuszowy rok setnej rocznicy urodzin Karola Wojtyły, obchodzić będziemy w warunkach czającej się pandemii. Główne uroczystości odbędą się po wakacjach, chociaż jeszcze dzisiaj trudno określić precyzyjnie ich termin.

Nastrój tamtego wieczoru przypomina nieco klimat dni dzisiejszych, kiedy cały świat pogrążył się w smutku, cierpieniu i lęku z powodu rozprzestrzeniającej się zarazy. Piszę „nieco”, bo jednak wtedy, w 2005 roku, mogliśmy wyjść na place, ulice i do kościołów, aby wspólnie przeżywać śmierć Papieża, okazać mu swoją miłość, wdzięczność w modlitwie oraz przez zapalanie zniczy oraz świec, które tworzyły wielokilometrowe łańcuchy światła na krawężnikach ulic.

Tak było zresztą na całym świecie. Dziś musimy zostać w domach i nie możemy zbiorowo manifestować swojej solidarności i wzajemnie się pocieszać w ogólnonarodowym smutku.

Trudno dzisiaj byłoby zrozumieć, zwłaszcza młodym, że śmierć jednego człowieka spowodowała taką pustkę w świecie. Odejście Jana Pawła II było jednak wydarzeniem globalnym, przeżywali je ludzie rożnych konfesji i religii, różnych kultur, narodowości, a także niewierzący dla których postać w bieli była najwyższym autorytetem moralnym.

Z okazji rocznic papieskich zawsze stawiane są pytania: co by powiedział nam dzisiaj? Na pewno głosiłby przesłanie o nadziei, o której mówił: „Nadzieja jest czymś więcej niż powierzchownym optymizmem, który pojawia się tylko wtedy, gdy nie chcemy przyznać się, że otacza nas ciemność. Jest ona raczej realistyczną i pozytywną wizją tych, którzy zobaczyli ciemność w całej pełni, po czym odkryli w jej sercu światło”.

Za jedno z najważniejszych wydarzeń pontyfikatu Jana Pawła II uznano wydanie książki Przekroczyć próg nadziei. Kluczowe zdanie tej książki brzmi: „Jest rzeczą bardzo ważną, ażeby przekroczyć próg nadziei, nie zatrzymywać się przed nim, ale pozwolić się prowadzić”. Te słowa to nieodzowny, nie starzejący się imperatyw, aktualny zwłaszcza teraz, gdy cały świat najzwyczajniej się boi nie tylko samej epidemii, ale jej społecznych skutków.

Zawsze w słowach papieskich, nawet z okazji najtragiczniejszych wydarzeń: wojen i kataklizmów, pobrzmiewał ton nadziei na lepszą przyszłość, wiary w ludzką solidarność i Bożą Opatrzność. Dla Jana Pawła II chrześcijaństwo było bowiem najpiękniejszą z religii także dlatego, że z nadziei uczyniło Boską cnotę. Ujmując rzecz obrazowo Papież, „prorok nadziei”, wskazywał ludziom, że po Kalwarii – a przeżywa ją w tym roku, akurat w Wielkim Poście wielu ludzi na świecie – następuje Zmartwychwstanie.

Jan Paweł II nie przestaje mówić do nas dzisiaj. Wypowiada przede wszystkim z mocą słowa, które uczynił motto swego pontyfikatu, i które teraz brzmią jako najprostsze przesłanie otuchy i nadziej: „Nie lękajcie się!”.

Grzegorz Polak, Mt 5,14

Kapitele cerkwi św. Olgi Kijowskiej

Wymiary:  227,5 cm x 94 cm; x 94 cm

Materiał: piaskowiec, granit, marmur.

Zbiory Mt 5,14

 

Kiedy chodziłem do szkoły Wojciecha Górskiego, jedynej wtedy w Warszawie z wykładowym językiem polskim, na placu Saskim kończono budowę soboru, czyli prawosławnej katedry, pod wezwaniem Aleksandra Newskiego. Ta cerkiew, poprzedniczka Pałacu Kultury i Nauki, miała być dla Polaków po wieczne czasy znakiem, że tu rządzi imperium, car. Przy budowie usypano pryzmę żwiru. My, polscy uczniowie, usiłowaliśmy tę górę zdobyć. Naprzeciw stawali  synowie oficerów i żołnierzy zaborczego garnizonu rosyjskiego. Za każdym razem walczyliśmy zapamiętale. Raz Ruscy oberwali mi rękaw i ciotka mnie skrzyczała, bo musiała go przyszywać.

Prymas Stefan Wyszyński, 2 czerwca 1979 r.


Sobór Aleksandra Newskiego przy pl. Saskim (obecnie pl. Piłsudskiego) 

Po upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów na ziemiach zabranych przez Rosję podczas rozbiorów religią dominującą zostało prawosławie – oficjalne wyznanie rosyjskiego imperium i władających nim Romanowów. W Warszawie w ramach procesów rusyfikacyjnych postawiono kilkadziesiąt prawosławnych miejsc kultu, na czele z olbrzymim soborem Aleksandra Newskiego przy pl. Saskim (obecnie pl. Piłsudskiego) oraz cerkwią św. Olgi Kijowskiej przy ul. Huzarskiej (obecnie ul. 29 Listopada).

Działania derusyfikacyjne rozpoczęły się w Warszawie w 1915 r. i trwały aż do połowy lat 20. Usunięto rosyjskie napisy, zburzono pomniki i część cerkwi, na czele z soborem Aleksandra Newskiego. Zlikwidowano wszystkie kaplice w gmachach publicznych oraz na dworcach kolejowych.

W zbiorach Mt 5,14 znajdują się kolumny, będące pozostałością po cerkwi garnizonowej pw. św. Olgi Kijowskiej, wzniesionej w latach 1902-1903 przy finansowym wsparciu cara Mikołaja II. Cerkiew służyła żołnierzom Grodzieńskiego Pułku Huzarów Lejbgwardii. Opustoszała, kiedy oddział opuścił miasto w 1915 r. Niszczejącą cerkiew rozebrano w 1915 r.

 

Archiwum parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Zuzeli

Zbiory Mt 5,14

 

Zuzel 148. Działo się we wsi Zuzel piątego (osiemnastego) sierpnia tysiąc dziewięćset pierwszego roku o godzinie czwartej po południu. Przybył Stanisław Wyszyński, organista parafii Zuzel, dwadzieścia cztery lata od urodzenia, w towarzystwie Feliksa Gardockiego, dwadzieścia cztery lata, właściciela Zakrzewa-Słomy, tamże zamieszkałego, i Stanisława Hermogenesa (dwojga imion) Rucza, kierownika państwowego sklepu z winem we wsi Zuzel, czterdzieści sześć lat od urodzenia tamże zamieszkałego, i przedstawił nam dziecię płci męskiej, mówiąc, że urodziło się we wsi Zuzel dwudziestego pierwszego lipca (trzeciego sierpnia) tegoż roku o godzinie trzeciej rano z jego prawowitej małżonki Julianny z Karpiów, dwadzieścia trzy lata od urodzenia. Dziecku temu na chrzcie świętym udzielonym tejże daty przez niżej podpisanego nadano imię Stefan, a jego rodzicami chrzestnymi byli: Stefan Kryszyński, organista parafii Nur, i Stanisława Gardocka (żona pierwszego świadka). Akt ten opóźniony z przyczyny wyjazdów ojca rodzonego dziecka, ojcu i świadkom został przeczytany i przez nich podpisany.

 

Proboszcz parafii Zuzel, utrzymujący akta stanu cywilnego, ks. Ant. Lipowski

Stanisław Wyszyński, Feliks Gardocki, Stanisłw Rucz

 

[tłumaczenie aktu chrztu z jęz. rosyjskiego]

W tekście pisanym cyrylicą ojciec Stefana Wyszyńskiego, Stanisław, podpisał się po polsku. Był to wówczas akt znacznej odwagi, ponieważ zaborcy wymagali, by wszystkie dokumenty, także kościelne, pisane były alfabetem używanym w Rosji.

W dokumencie występuje podwójna datacja – według stosowanego w Polsce kalendarza gregoriańskiego i obowiązującego w Rosji juliańskiego. Różnica wynosi 13 dni.

Polski od ponad 100 lat nie ma na mapach, gdy na świat przychodzi Stefan Wyszyński.  Rodzi się 3 sierpnia 1901 roku w zaborze rosyjskim, w Zuzeli nad Bugiem. Dorasta w rodzinie organisty pochodzącego ze zubożałej szlachty. Ród Wyszyńskich osiada na Mazowszu w XIII wieku, pieczętuje się herbem Roch III, nadanym przez Kazimierza Wielkiego za zasługi na polu walki. Wyszyńscy trudnią się przede wszystkim rolnictwem i mogą piastować urzędy państwowe.

…urodziłem się w Nadbużu, gdzie jest styk Podlasia z Mazowszem. Pamiętam do dziś dnia ludzi prostych, których obserwowałem jako chłopiec. Zdumiewająca była ich spokojna, ufna wiara.

Stefan Wyszyński, Komisja Maryjna Episkopatu Polski, Gniezno, 29.04.1968 r.

Zostaje ochrzczony w kościele parafialnym, a akt chrztu w urzędowym języku rosyjskim sporządza  jego ojciec, Stanisław Wyszyński, który jest organistą i zarazem parafialnym pisarzem. Nie podpisuje się jednak cyrylicą, ale po polsku. Jest to wielki akt odwagi i patriotyzmu. Stosowanie transkrypcji łacińskiej w księgach metrykalnych jest bowiem wtedy niezgodne z przepisami carskiej Rosji. W dokumencie występuje podwójna datacja – wg stosowanego w Polsce kalendarza gregoriańskiego i obowiązującego w Rosji  ̶  juliańskiego. Różnica wynosi trzynaście dni.

Zuzel 148. Działo się we wsi Zuzel piątego (osiemnastego) sierpnia tysiąc dziewięćset pierwszego roku o godzinie czwartej po południu. Przybył Stanisław Wyszyński organista parafii Zuzel, dwadzieścia cztery lata od urodzenia, w towarzystwie Feliksa Gardockiego, dwadzieścia cztery lata, właściciela Zakrzewa-Słomy, tamże zamieszkałego, i Stanisława Hermogenesa (dwojga imion) Rucza, kierownika państwowego sklepu z winem we wsi Zuzel, czterdzieści sześć lat od urodzenia tamże zamieszkałego, i przedstawił nam dziecię płci męskiej mówiąc, że urodziło się we wsi Zuzel dwudziestego pierwszego lipca (trzeciego sierpnia) tegoż roku o godzinie trzeciej rano z ślubnej jego prawowitej małżonki Julianny z Karpiów dwadzieścia trzy lata od urodzenia. Dziecku temu na chrzcie świętym udzielonym tejże daty przez niżej podpisanego nadano imię Stefan, a jego rodzicami chrzestnymi byli: Stefan Kryszyński, organista parafii Nur, i Stanisława Gardocka (żona pierwszego świadka). Akt ten opóźniony z przyczyny wyjazdów ojca rodzonego dziecka, ojcu i świadkom został przeczytany i przez nich podpisany.

Proboszcz parafii Zuzel, utrzymujący akta stanu cywilnego ks. Ant. Lipowski, Stanisław Wyszyński, Feliks Gardocki, Stanisław Rucz

Akt chrztu – Muzeum Lat Dziecięcych Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Zuzeli

 

W Zuzeli w szkole powszechnej Stefan Wyszyński uczy się z podręczników w języku rosyjskim narzuconym przez zaborcę. Historia Polski jest przedmiotem zakazanym. Tę lukę wypełnia ojciec, który uczy syna z książki Dzieje Polski w dwudziestu czterech obrazkach.

Naród stanowi ochronę dla rodziny, i odwrotnie. W ciężkich czasach bytu narodowego, gdy nie mieliśmy wolności politycznej, Naród ze wszystkimi swoimi wartościami chronił się w zaciszu i dyskrecji życia rodzinnego. Pamiętam, jak będąc małym chłopcem, uczyłem się w domu historii Polski na 24 obrazkach, które ojciec mój wyciągał gdzieś z ukrycia. Czytaliśmy tę książkę podczas długich zimowych wieczorów. Jakże wiele z tamtych czasów zapadło mi w duszę do dziś dnia

Prymas Stefan Wyszyński, kościół Świętego Krzyża, Warszawa, 18.01.1976 r.

W październiku 1910 r. Stefan Wyszyński stracił matkę, która umarła mając zaledwie 33 lata, po urodzeniu kolejnego dziecka.

Gdy miałem lat dziewięć zaledwie, Bóg zapragnął powołać do siebie moją matkę, mającą zaledwie 33 lata… Pamiętam te trudne przeżycia w dzień zaduszny, gdy odbywał się pogrzeb mej matki. Była nas wtedy piątka osieroconych dzieci. Klęczeliśmy tu, na środku tej świątyni, za trumną, i płakaliśmy, bo to była jedyna broń, którą ma dziecko. Broń przeciwko sierocej doli płaczu. I płakaliśmy dość długo, pamiętam, nieraz opuszczaliśmy dom, udawaliśmy się skrycie niejako na cmentarz i przesiadywaliśmy nad grobem matki, jak gdyby mając świadomość, że to co było utracone jest nasze, jest nadal z nami

Prymas Stefan Wyszyński, Andrzejewo, 20.10.1980 r.

Uczęszczał do gimnazjum im. Wojciecha Górskiego w Warszawie.

Stefan gimnazjalista – Zbiory Mariana Piotra Romaniuka

 

W moich wspomnieniach szkoła Górskiego posiadała tak wielki autorytet społeczny i narodowy, że budziła swoisty patriotyzm szkolny. Zwłaszcza w mieście, które posiadało silne szkolnictwo państwowe. Mijanie na ulicy ucznia w czapce szkoły państwowej zawsze mobilizowało ducha wyższości i satysfakcji

Prymas Stefan Wyszyński, 1.09.1977 r.

 

Fot. Mt 5,14/J. Kucharczyk

Komunikat dyrektora Muzeum | Mt 5,14 z dnia 11 marca 2020 r. w sprawie przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa COVID-19 – muzeum nieczynne od dnia 12.03

W związku z ustawą z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz w związku z komunikatem Prezesa Rady Ministrów o zamknięciu, szkół i placówek  oświatowych, z dniem 12 marca 2020 r. Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego będzie nieczynne do odwołania.

 

Już jest! Książka Anny Rastawickiej o prymasie Wyszyńskim. Autorka przez 12 lat pracowała z kardynałem i mieszkała w Domu Arcybiskupów Warszawskich.  Była świadkiem codziennego życia prymasa, więc jej wspomnienia są bezcenne.

Anna Rastawicka przytacza liczne anegdoty, ale też bogato cytuje z nauczania Stefana Wyszyńskiego. Pokazuje żywego człowieka: mądrego, odważnego, nieugiętego, dowcipnego i serdecznego. Ta publikacja z pewnością pomoże zapoznać się z naszym nowym błogosławionym.

Książka powstała przy współpracy z firmą Aurel – producentem filmu dokumentalnego Ojciec i Pasterz. Na spotkaniu promocyjnym – na przełomie marca i kwietnia – będzie można zobaczyć fragmenty tej wyjątkowej produkcji.

Książka jest dostępna w Sklepie Mt 5,14.

Anna Rastawicka, Ten zwycięża, kto miłuje, Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, Warszawa 2020

 

– Od soboty 29 lutego, od godz. 10, Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego będzie dostępne dla wszystkich zwiedzających, poinformował dyrektor placówki Marcin Adamczewski. W czwartek 27 lutego 2020 r. odbyło się oprowadzanie kuratorskie ekspozycji głównej oraz prezentacja działań na 100. urodzin Karola Wojtyły z udziałem wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego, arcybiskupa warszawskiego Kazimierza kardynała Nycza i dyrektora biura programu „Niepodległa” Jana Kowalskiego.

– Nie wiedziałem, że to Muzeum aż tak się uda, że będzie takie wspaniałe, wypełniające tyle funkcji od edukacyjnych, tożsamościowych, symbolicznych, po estetyczne i poznawcze. Muzeum zaskakuje.  To muzeum jest wzruszające i moja wdzięczność dla tych którzy je zrealizowali jest wielka. Dziękuję jego twórcom, dyrektorowi i zespołowi. – mówił wicepremier Gliński. – To Muzeum ma przesłanie ponad narodowe, ponad europejskie ono pokazuje sylwetki ludzi dzięki którym możemy mieć jakieś wzorce, aspirować i uczyć kolejne pokolenia i kim jesteśmy – dodał. – Dziś otwieramy to Muzeum w roku 100. rocznicy urodzin Jana Pawła II i beatyfikacji Prymasa.

Kardynał Kazimierz Nycz wyraził radość z tego, że muzeum jest otwarte i już od soboty 29 lutego chętni będą mogli je zwiedzać i “przechodzić śladami dwóch wielkich Polaków, Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego”.

Metropolita warszawski podziękował Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które wzięło współodpowiedzialność za powstanie tego muzeum, z czym – jak przyznał – strona kościelna sama by sobie nie dała rady. Kard. Nycz powiedział, że dla inicjatorów i twórców muzeum ważne było, by zrealizować zamysł prymasa Józefa Glempa, który chciał ukazać Opatrzność Boską poprzez życie świętych Polaków, zwłaszcza z XX wieku. Jan Paweł II i kard. Wyszyński są właśnie takimi osobami, a muzeum otwierane jest akurat w setną rocznicę urodzin papieża i w roku beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia.