EN

Na Podkarpaciu zainaugurowano Rok Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W ramach obchodów, w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie otwarto wystawę Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia, przygotowaną przez Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oraz Instytut Pamięci Narodowej.

 

Wystawa Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia powstała w 2018 roku z okazji 70-lecia jubileuszu objęcia przez bp. Stefana Wyszyńskiego tronu prymasowskiego oraz 40. rocznicy wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Na całość wystawy składają się zdjęcia archiwalne i cytaty, których zestawienie daje widzowi przestrzeń do refleksji. Kluczem do jej zrozumienia jest otwarty katalog pojęć będących filarami, na których opiera się – jak to nazwał Karol Wojtyła – „gramatyki życia” zarówno jednostek jak i całych społeczności. Przywołane wartości pojawiają się w myślach wszystkich, którzy świadomie chcą przeżywać swoje istnienie.

 

Wystawa Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia, Muzeum Okręgowe w Rzeszowie, czynna do 27 listopada 2020 r.

42 lat temu, 22 października 1978 roku, papież Jan Paweł II zainaugurował swój pontyfikat, sprawując Mszę Świętą pontyfikalną na placu św. Piotra w Rzymie. Kilka dni wcześniej został wybrany przez konklawe obradujące po śmierci Jana Pawła I.

 

Gdy podszedłem do Jana Pawła II z pierwszym homagium, usta nasze niemal jednocześnie otworzyły się imieniem Matki Bożej Jasnogórskiej: to Jej dzieło! Wierzyliśmy w to mocno i wierzymy nadal.

Stefan kard. Wyszyński, Prymas Polski

 

Na Mszy Świętej obecni byli członkowie rodów królewskich i książęcych, prezydenci i premierzy wielu państw oraz przedstawiciele misji zagranicznych ze 106 państw i 15 organizacji międzynarodowych. Komunistyczną wówczas Polskę reprezentowała delegacja z Henrykiem Jabłońskim, przewodniczącym Rady Państwa.

Inauguracyjną liturgię transmitowały radio i telewizja – na wszystkie kontynenty. Cały świat mógł zobaczyć moment, gdy podczas tradycyjnego homagium – oddania hołdu papieżowi – kardynał Stefan Wyszyński został serdecznie uściskany przez Ojca Świętego, który wstał z tronu, aby przywitać prymasa Polski (był to ewenement w dziejach papiestwa). Z bliska obserwował wydarzenie Ryszard Rzepecki, wówczas fotoreporter „Słowa Powszechnego”. Wspominał: „Stałem 200 metrów od tronu papieskiego. Ponieważ mogłem przesłać do Warszawy tylko jedno zdjęcie z tej uroczystości, zdecydowałem, że będzie to moment homagium, a więc oddanie czci Głowie Kościoła Powszechnego Papieżowi przez kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski. Zdjęcie zrobiłem dokładnie w tym momencie, kiedy Prymas Tysiąclecia całował w rękę Papieża. Z wrażenia nie zdjąłem palca ze spustu migawki. Po wywołaniu okazało się, że mam zdjęcie, ale zupełnie inne, z wydarzenia, jakie rozegrało się w sekundę potem: gdy Papież całuje w rękę kardynała Wyszyńskiego! Nigdy w historii taka sytuacja się nie zdarzyła”.

Papież przemawiał w kilku językach, między innymi po polsku, litewsku, ukraińsku, i węgiersku, co później stało się zwyczajem jego wystąpień publicznych. Wypowiedział znamienne słowa: „Nie lękajcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi”. Wielokrotnie później powtarzane, stały się one przesłaniem całego pontyfikatu.

Następnego dnia, 23 października 1978 roku, odbyła się pierwsza audiencja papieska, w której uczestniczyło ponad 4 tysiące Polaków zgromadzonych w auli Pawła VI.

 

Tekst homilii Jana Pawła II z 22 października 1978 r.:

Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego (Mt 16,16). Słowa te wypowiedział Szymon syn Jony w pobliżu Cezarei Filipowej. Tak, wypowiedział je w swoim własnym języku z głębokim, przeżytym i odczuwalnym przeświadczeniem. Ale słowa te nie wyszły od niego, nie w nim miały swe źródło, «bo nie ciało i nie krew objawiły tobie, jeno Ojciec mój, który jest w niebiesiech (Mt 16,17). To były słowa Wiary.

Słowa te zaznaczają początek posłannictwa Piotrowego w historii zbawienia, w dziejach ludu Bożego. Od tego momentu poprzez takie wyznanie wiary święta historia zbawienia ludu Bożego miała zyskać nowy wymiar, wyrażać się odtąd w historycznym wymiarze Kościoła. Ten kościelny wymiar historii ludu Bożego bierze swoje początki, rodzi się właśnie z tych słów wiary i związany jest z człowiekiem, który je wypowiedział. Ty jesteś kamieniem, skałą, opoką, i na tobie jak na opoce zbuduję Kościół mój.

Trzeba, aby dzisiaj w tym właśnie miejscu, te same słowa zostały wypowiedziane i wysłuchane: «Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego».

Tak, Bracia i Synowie, przede wszystkim te słowa. Ich zawartość otwiera naszym oczom tajemnicę Boga żywego, tajemnicę, którą Syn zna i którą nam przybliżył. Nikt jeszcze nie przybliżył Boga żywego ludziom, nikt Go nie objawił tak, jak to zrobił On sam. W naszym poznaniu Boga, w naszym dążeniu do Boga jesteśmy zdani bez reszty na potęgę tych słów: «Kto mnie widzi, widzi Ojca». Tego, który jest nieskończony, nieprzenikniony, niewypowiedziany. Jezus Chrystus. Syn Jednorodzony, zrodzony z Maryi Dziewicy, stał się nam bliski w stajni betlejemskiej.

Wy wszyscy, którzy posiadacie nieocenione szczęście wiary, wy wszyscy, którzy jeszcze szukacie Boga, a także wy, których dręczy zwątpienie, zechciejcie przyjąć raz jeszcze – dzisiaj, w tym świętym miejscu – słowa wypowiedziane przez Szymona Piotra. W tych słowach jest wiara Kościoła, w tych właśnie słowach jest nowa prawda, czyli najwyższa i ostateczna prawda o Człowieku, Synu Boga żywego. «Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego».

Dziś nowy biskup Rzymu rozpoczyna uroczyście sprawowanie swego urzędu i misję Piotrową. W tym właśnie Mieście Piotr zakończył, wypełnił posłannictwo powierzone przez Pana. Pan zwrócił się do niego mówiąc: «Kiedy byłeś młody, przepasywałeś się i chodziłeś dokąd chciałeś, lecz gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a kto inny cię przepasze i poprowadzi tam, dokąd ty nie zechcesz» (Jan 21,18).

I Piotr przybył do Rzymu! Cóż skierowało go i doprowadziło do tego Miasta, w serce rzymskiego Imperium, jak nie posłuszeństwo wobec posłannictwa otrzymanego od Pana? Zapewne ten rybak z Galilei nie chciałby przybyć aż tutaj, wolałby pewnie zostać tam, nad brzegiem jeziora Genezaret, ze swoją łodzią i sieciami. Ale prowadzony przez Pana, posłuszny natchnieniu, dotarł tu. Jak głosi starożytna tradycja (która znalazła wspaniały wyraz literacki w powieści Henryka. Sienkiewicza), w czasie prześladowań Nerona Piotr zamierzał opuścić Rzym. Ale Pan przeszkodził mu w tym, wychodząc na jego spotkanie. Piotr zwrócił się do Niego pytając: «Quo vadis Domine?». A On odpowiedział mu zaraz: «Do Rzymu idę, by mnie tam ukrzyżowano po raz wtóry». Piotr wrócił do Rzymu i pozostał w nim aż do swego ukrzyżowania.

Tak, Bracia i Synowie – Rzym jest Stolicą Piotra. W ciągu wieków następowali na niej coraz to nowi biskupi. Dziś właśnie nowy biskup wstępuje na rzymską Stolicę Piotra. Biskup przejęty głębokim drżeniem w poczuciu swej niegodności. I jak tu nie drżeć wobec wielkości takiego wezwania i wobec powszechnej misji tej Stolicy rzymskiej.

Na rzymską Stolicę Piotra wstępuje dzisiaj biskup, który nie jest rzymianinem. Biskup, który jest synem Polski. Ale z tą chwilą i on staje się rzymianinem. Tak, rzymianinem! Także dlatego, że jest synem narodu, którego historia od zarania dziejów i którego tysiącletnia tradycja naznaczone są żywą, mocną, nigdy nie przerwaną, przeżytą i głęboką więzią ze Stolicą Piotrową. Narodu, który tej Stolicy pozostał zawsze wierny. O, niezbadane są wyroki boskiej Opatrzności!

W minionych wiekach, kiedy następca Piotra brał w posiadanie swoją Stolicę, wkładano na jego głowę potrójną koronę. Ostatnim ukoronowanym był papież Paweł VI w roku 1963. I on jednak po uroczystym obrzędzie koronacji nigdy już więcej nie włożył tiary, pozostawiając swoim następcom swobodę decyzji w tej sprawie. Papież Jan Paweł I, którego wspomnienie jest tak jeszcze żywe w naszych sercach, nie chciał potrójnej korony, a dzisiaj nie chce jej jego następca. Nie czas, w istocie, powracać do tego obrzędu, który – może niesłusznie – uznany został za symbol doczesnej władzy papieży.

Nasz czas skłania nas, zachęca, zmusza do spojrzenia na Pana i zanurzenia się w pokorne i pobożne rozważanie tajemnicy najwyższej władzy samego Chrystusa. Tego, który zrodzony z Maryi Dziewicy, syn cieśli – jak mniemano, Syn Boga żywego – jak to wyznał Piotr, przyszedł tu, by z nas wszystkich uczynić jedno królestwo: królestwo kapłańskie. Sobór Watykański II przypomniał na nowo tajemnicę tej władzy oraz fakt, że posłannictwo Chrystusa – Kapłana, Proroka i Króla – trwa nadal w Kościele. Wszyscy, cały lud Boży uczestniczy w tym potrójnym posłannictwie. I chociaż dawniej wkładano na głowę papieża tiarę, potrójną koronę, by poprzez ten symbol wyrazić cały ustrój hierarchiczny Kościoła Chrystusowego, cała «święta władza” w nim sprawowana nie jest niczym innym jak służbą, służbą mającą na celu jedną tylko rzecz: by cały lud Boży uczestniczył w tej potrójnej misji Chrystusa i pozostawał na zawsze we władzy Pana, z której bierze swoje początki. Nie z władzy doczesnej, ale od Ojca Niebieskiego i z tajemnicy Krzyża i Zmartwychwstania.

Ta władza Pana naszego, absolutna, a przecież słodka i łagodna, odpowiada całej głębi ludzkiego wnętrza, jego wzniosłym dążeniom, jego woli i sercu. Nigdy nie przemawia językiem siły, ale wyraża się w miłości bliźniego i w prawdzie. Nowy następca Piotra na Stolicy rzymskiej wznosi dzisiaj gorącą, pokorną, ufną modlitwę: «Spraw, Chryste, bym mógł stać się i pozostać sługą Twojej słodkiej władzy, sługą Twojej władzy, która nie przemija, spraw, abym mógł być sługą, sługą twoich sług».

Bracia i Siostry, nie bójcie się przygarnąć Chrystusa i przyjąć Jego władzę, pomóżcie Papieżowi i wszystkim tym, którzy pragną służyć Chrystusowi, służyć człowiekowi i całej ludzkości.

Nie lękajcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!

Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie lękajcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!

Dzisiaj często człowiek nie wie, co kryje się w jego wnętrzu, w głębokości jego duszy i serca. Tak często niepewny sensu życia na tej ziemi i ogarnięty zwątpieniem, które zamienia się w rozpacz. Pozwólcie więc, proszę was, błagam was z pokorą i zaufaniem! Pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka! On jeden ma słowa życia, tak, życia wiecznego. Właśnie dzisiaj cały Kościół obchodzi dzień misyjny, modli się, rozmyśla, działa, ponieważ Chrystusowe słowa docierają do wszystkich ludzi i są przez nich przyjmowane jako posłanie nadziei, ocalenia, całkowitego wyzwolenia.

Dziękuję wszystkim obecnym, którzy zechcieli uczestniczyć w rozpoczęciu pontyfikatu nowego następcy Piotra. Dziękuję z całego serca głowom państw, przedstawicielom władz, delegacjom rządowym – za ich obecność, która mi wielki przynosi zaszczyt. Dziękuję wam, najczcigodniejsi kardynałowie Świętego Kościoła Rzymskiego, dziękuję drogim Braciom w biskupstwie i wam kapłani, wam siostry i bracia, zakonnice i zakonnicy z zakonów i zgromadzeń. Dziękuję! Dziękuję wam, rzymianie! Dziękuję pielgrzymom przybyłym z całego świata. Dziękuję tym, którzy uczestniczą w tej świętej uroczystości poprzez radio i telewizję.

Do was się zwracam, umiłowani moi Rodacy, Pielgrzymi z Polski, Bracia Biskupi z Waszym wspaniałym Prymasem na czele, Kapłani, Siostry i Bracia polskich zakonów, do Was, przedstawiciele Polonii z całego świata. A cóż powiedzieć do was, którzy tu przybyliście z mojego Krakowa, od stolicy św. Stanisława, którego byłem niegodnym następcą przez lat 14. Cóż powiedzieć?! Wszystko, co mógłbym powiedzieć, będzie blade w stosunku do tego, co czuje w tej chwili moje serce, a także do tego, co czują wasze serca. Więc oszczędźmy słów. Niech pozostanie tylko wielkie milczenie przed Bogiem, które jest samą modlitwą.

Proszę was! Bądźcie ze mną! Na Jasnej Górze i wszędzie! Nie przestawajcie być z Papieżem, który dziś prosi słowami poety: «Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie» – i do was kieruję te słowa w takiej niezwykłej chwili.

Był to apel i zaproszenie do modlitwy za nowego Papieża, apel wygłoszony w moim rodzinnym języku. Z tym samym wezwaniem zwracam się do wszystkich Synów i wszystkich Córek Kościoła katolickiego. Wspierajcie mnie dzisiaj i zawsze w Waszych modlitwach.

Następnie Ojciec święty przemówił w języku francuskim, angielskim, niemieckim, hiszpańskim, portugalskim, serbsko-chorwackim, słowackim, ukraińskim i litewskim. Przemówienie zakończył w języku włoskim:

Otwieram serce dla wszystkich Braci z Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich, pozdrawiając szczególnie tych z Was, którzy tutaj jesteście obecni w oczekiwaniu na bliskie spotkanie osobiste; ale już teraz wyrażam szczerą wdzięczność za to, że zechcieliście uczestniczyć w tych uroczystościach.

I na koniec zwracam się do wszystkich ludzi, do każdego człowieka (z jaką czcią apostoł Chrystusa musi wymawiać to słowo «człowiek»!). Módlcie się za mnie. Pomóżcie mi, ażebym mógł wam służyć.

Amen.

Czas to miłość – polscy artyści dla Prymasa Wyszyńskiego to projekt muzyczny, któremu przyświeca idea przybliżenia młodzieży Prymasa Tysiąclecia. Organizatorem i pomysłodawcą jest portal Stacja7, partnerem projektu – Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

Celem projektu jest uświadomienie – zwłaszcza ludziom młodym – jaką wartością jest chrześcijańska tożsamość Polaków i przekazanie siły ducha Prymasa Tysiąclecia, która może być inspiracją w pokonywaniu przeciwności.  Organizatorzy liczą, że inicjatywa przyczyni się do propagowania ponadczasowej nauki Prymasa i zapoczątkuje stworzenie społeczności ludzi młodych, świadomych wartości spuścizny po Prymasie.

Do udziału zaproszono znanych, cenionych i tworzących rozmaite rodzaje muzyki polskich artystów pod kierownictwem cieszącego się autorytetem w branży muzycznej kompozytora Dariusza Malejonka, wielokrotnie nagradzanego za promocję kultury. Uczestniczący w przedsięwzięciu muzycy – m.in. Marika, Bovska, Natalia Kawalec i Kasia Malejonek – są jednocześnie ambasadorami przygotowań do beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego. Realizowane na potrzeby projektu utwory mają bardzo osobisty charakter. Słowa, pisane z reguły przez samych wykonawców piosenek, odnoszą się do konkretnych fragmentów nauczania Prymasa, będących jednocześnie odpowiedzią na współczesne pytania młodych.

Na potrzeby projektu została uruchomiona strona internetowa https://czastomilosc.stacja7.pl, która pełni funkcję bazy z bezpłatnymi pomocami dydaktycznymi, mogącymi posłużyć nauczycielom katechetom do urozmaicenia lekcji z jednoczesnym przybliżeniem nauki oraz życiorysu Prymasa Tysiąclecia.

W 100-lecie urodzin Jana Pawła II, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza otwiera w Warszawie wystawę Magnificat. Poezja Karola Wojtyły. Partnerem projektu jest Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

 

Poezja to wielka pani, której trzeba się całkowicie poświęcić: obawiam się, że nie byłem wobec niej zupełnie w porządku.

Jan Paweł II

 

Wystawa Magnificat. Poezja Karola Wojtyły opowiada o przyszłym papieżu jako o poecie i dramaturgu. Celem ekspozycji jest refleksja nad poezją Wojtyły, wciąż zbyt mało znanej. Narracja wystawy prowadzi przez dwa porządki: sacrum i profanum, które spotykają się w twórczości i życiu przyszłego papieża.

Twórczość poetycką Karola Wojtyły cechuje ogromna wrażliwość na naturę i kulturę polską, zwłaszcza w ujęciu tradycji romantycznej. Dlatego na ekspozycji, obok zbioru unikalnych i nieznanych fotografii dokumentujących młodość i życie przyszłego papieża, prezentowane są arcydzieła twórców bliskiej późniejszemu papieżowi sztuki Młodej Polski – Stanisława Wyspiańskiego, Józefa Mehoffera, Leona Wyczółkowskiego, Wojciecha Weissa, Juliana Fałata, Ferdynanda Ruszczyca czy Konstantego Laszczki.

Poezja Karola Wojtyły została także skonfrontowana z dziełami artystów tworzących współcześnie. Na ekspozycji zobaczyć można prace Leszka Sobockiego, Jacka Rykały, Stanisława Rodzińskiego, Adama Myjaka, Marka Jaromskiego, Jana Lebensteina, Marka Żuławskiego czy Xawerego Dunikowskiego. Ich dopełnieniem są towarzyszące wystawie autorskie ścieżki dźwiękowe. Zarówno muzyka, jak i sztuka mają pomóc widzom dotrzeć do sedna przesłania poezji Karola Wojtyły.

Partnerami projektu są Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Warszawie, Muzeum Narodowe w Warszawie oraz Zamek Królewski w Warszawie.

Wystawa Magnificat. Poezja Karola Wojtyły, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, czynna do 16 grudnia 2020 r.

Wieczorem 16 października 1978 r. tylko jedna wiadomość niezmiennie była podawana przez zachodnie media na pierwszym miejscu. W trzecim dniu konklawe 111 kardynałów wybrało na papieża metropolitę krakowskiego kard. Karola Wojtyłę!

 

Po raz pierwszy od 455 lat kardynałowie wybrali na Tron Piotrowy nie Włocha, ale najlepszego kandydata. W ciągu jednego dnia u zdecydowanej większości kardynałów nastąpiła zmiana mentalności. Niemożność wyjścia z impasu w sytuacji, gdy dwóch Włochów się blokowało i żaden z nich nie mógł zostać wybrany, skłoniła ich ku innemu rozwiązaniu: oddaniu głosów na trzeciego kandydata. Niemalże wszyscy byli zdania, że następca przedwcześnie zmarłego Jana Pawła I musi być człowiekiem o silnej osobowości, względnie młody, o znakomitych zdolnościach duszpasterskich i niezaprzeczalnych walorach moralnych oraz intelektualnych. Wszystkie te cechy uosabiał kardynał z Krakowa. Nie miało znaczenia, że pochodził zza żelaznej kurtyny.

„Piuska w piuskę”

Wróćmy do przedostatniego dnia konklawe. Po czterech pierwszych głosowaniach, zgodnie z oczekiwaniami, prowadzili: tradycjonalista arcybiskup Genui kard. Giuseppe Siri – krytyczny wobec Pawła VI – i popierający linię tego papieża arcybiskup Florencji kard. Giovanni Benelli. Szli „piuskę w piuskę” niemal równo.

Siri miał poparcie kard. Wyszyńskiego, dla którego był faworytem. Przed konklawe prymas powiedział do niego: „Wasza eminencja musi się przygotować do wielkich zadań”. Według biografów papieskich kardynałowi z Genui zaszkodził w wyborze wywiad sprzed konklawe dla „Gazzetta del Popolo”. Wyraził się w nim krytycznie o zasadzie kolegialności w kierowaniu Kościołem. Ktoś zadbał o to, aby wydanie z wywiadem znalazło się pod drzwiami cel, w których mieszkali uczestnicy konklawe.

Kiedy nastąpił kryzys i żaden z włoskich purpuratów nie mógł osiągnąć wymaganej liczby głosów, do akcji wkroczył wpływowy arcybiskup Wiednia, kardynał Franz König, rzecznik wyboru metropolity krakowskiego na papieża. Inicjatywa austriackiego kardynała przyniosła rezultaty i nazwisko Wojtyły padało coraz częściej podczas głosowań.

Prymas też był papabile

Tego dnia, w przerwie między głosowaniami, zgłosiła się do prymasa grupa elektorów z pytaniem, czy przyjąłby wybór. Kard. Wyszyński zdecydowanie odmówił, podając pięć argumentów. W swoich Pro memoria zapisał:

  1. Już wielokrotnie wypowiadałem swoje stanowisko, jeszcze przed wyborem Pawła VI, że Lud Rzymski ma prawo mieć biskupa rzymskiego, z narodu italskiego, niezależnie od tego, że Rzym dziś jest miastem międzynarodowym, na tym stanowisku stoję dziś;
  2. nadto, uważam, że moje życiowe zadanie, jak bronić Kościoła na Wschodzie centralnej Europy, dla tego celu szukam sprzymierzeńców, jak o tym świadczy ostatnia nasza podróż po Niemczech. Do mnie należy nawet paść na granicy polsko-sowieckiej, gdyby Bóg tego ode mnie zażądał;
  3. przekroczyłem 77 lat, a Papież musi mieć siły do pracy;
  4. na Stolicy Apostolskiej musi zasiąść człowiek wszechstronnie do tego przygotowany;
  5. gdyby wybór padł na Kardynała Wojtyłę, uważam, że miałby obowiązek wybór przyjąć, gdyż Jego zadania w Polsce są inne.

Kiedy Prymas zorientował się, że szanse metropolity krakowskiego rosną, gorąco popierał jego kandydaturę.

Tam trzeci korzysta

W poniedziałek 16 października w porannym głosowaniu kandydat z Polski otrzymał 11 głosów. Podczas pierwszego popołudniowego miał ich już 47. Wojtyła, widząc, że szala zwycięstwa przechyla się na jego korzyść, ukrył twarz w dłoniach. Angielski kardynał Basil Hume zapisał potem w swoim pamiętniku: „Żal mi było tego człowieka”. Kard. Maximilien von Fürstenberg, dawny rektor Kolegium Belgijskiego, w którym jako student mieszkał ks. Karol Wojtyła, powiedział do niego po łacinie: Dominus adest et vocat te („Pan jest tutaj i cię wzywa”).

Kard. Wyszyński, przekonany, że papieżem powinien zostać Włoch, zmienił zdanie, gdy zorientował się, że szanse Wojtyły rosną. Po szóstym głosowaniu zaangażował się w pozyskanie głosów kardynałów. Podczas ostatniego, siódmego głosowania powiedział do metropolity krakowskiego: „Jeśli wybiorą, proszę przyjąć”. Wyszyński szepnął mu także do ucha: „Gdyby ks. kardynała wybrano, proszę pomyśleć, czy nie przyjąć imienia Jana Pawła II. Dla włoskiej opinii publicznej byłoby to obrócenie na dobro tego kapitału duchowego, który zebrał Jan Paweł I”. Kardynał Wojtyła odpowiedział: „Myślałem o tym”.

Bez wahania

Kard. Wojtyła został wybrany podczas drugiego poniedziałkowego głosowania, otrzymując prawdopodobnie 99 głosów. Stało się to o tej samej porze, kiedy 18 maja przed 58 laty urodziła go matka Emilia. O godz. 17.15 wybór ogłosił elektorom francuski kardynał kamerling Jean-Marie Villot. Następnie zapytał po łacinie: „Czy przyjmujesz dokonany przed chwilą kanonicznie wybór twojej osoby na Najwyższego Kapłana?”. Karol Wojtyła odparł bez wahania: „W posłuszeństwie wiary wobec Chrystusa, mojego Pana, zawierzając Matce Chrystusa i Kościoła, świadom wszelkich trudności – przyjmuję”. Potem, pytany przez kardynała kamerlinga o imię, oznajmił, że ze względu na więzy łączące go z Pawłem VI i sympatię do Jana Pawła I przyjmuje imię Jan Paweł II. Te słowa kardynałowie przyjęli oklaskami.

Po przebraniu się w szaty papieskie w Pokoju Łez, Jan Paweł II przyjął homagium od kardynałów uczestniczących w konklawe. Ku ich zaskoczeniu, wbrew watykańskiej tradycji, odebrał je na stojąco. Podczas tej ceremonii kardynał Wyszyński i papież popłakali się. Jak się później okazało, prymas Polski wypowiedział wtedy prorocze słowa dotyczące przyszłego pontyfikatu, przywoływane często przez Jana Pawła II: „Masz wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie”.

Rola kard. Wyszyńskiego w wyborze jego rodaka była olbrzymia. Potwierdził to Jan Paweł II w bardzo osobistym liście, w którym podziękował prymasowi Polski za „opatrznościowy udział w konklawe”.

È un polacco!

Na placu św. Piotra tłum wpatrywał się w balkon bazyliki św. Piotra, czekając na nowego papieża. Kiedy kard. Pericle Felici wymienił nieznane im nazwisko, zapanowała konsternacja. Stojąca obok wozu transmisyjnego włoskiego radia, mieszkająca w Rzymie, Wanda Gawrońska zakrzyknęła: È un polacco! („On jest Polakiem!”).

Tłum na placu św. Piotra szybko ochłonął, kiedy otwarto okna logii i ukazał się nowy papież, który przemówił po włosku.

Na świecie wrzało. W Polsce zapanowała euforia. Wszędzie podkreślano epokowy wymiar wydarzenia. Tymczasem nowo wybrany Ojciec Święty i jego krakowski sekretarz, ks. Stanisław Dziwisz, usiedli w jednej z komnat Pałacu Apostolskiego i zapisali na kartce zwykłym ołówkiem rozkład zajęć na najbliższe dni.

Grzegorz Polak, Mt 5,14

Z okazji 100. rocznicy urodzin papieża Polaka w Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego zaprezentowano multimedialną wystawę okolicznościowych monet z wizerunkiem papieża Jana Pawła II. Ekspozycję przygotował Narodowy Bank Polski.

Narodowy Bank Polski wyemitował łącznie 56 monet kolekcjonerskich z wizerunkiem Jana Pawła II, w tym 31 złotych, 21 srebrnych i 4 w stopie Nordic Gold. W 2006 r. ukazał się także pierwszy w historii Polski banknot kolekcjonerski z wizerunkiem papieża Polaka.

16 października przypada 42. rocznica wyboru kardynała Karola Wojtyły na biskupa Rzymu. Jan Paweł II był pierwszym papieżem z Polski i pierwszym po 455 latach biskupem Rzymu, który nie był Włochem. Mając 58 lat, został najmłodszym zwierzchnikiem Kościoła Katolickiego w historii Watykanu.

14 października do Kaplicy Sykstyńskiej weszło 111 kardynałów z 49 krajów. Żaden z nich nie przeczuwał, że za dwa dni zmienią bieg historii.

 

Śmierć Jana Pawła I, po zaledwie 33-dniowym pontyfikacie, była ogromnym szokiem dla całego świata, także dla kardynałów. Chyba każdy musiał się zastanowić, co przez to doświadczenie chciał im powiedzieć Duch Święty. Nie mieli czasu na dogłębne analizy, bo termin nowego, drugiego już konklawe w roku 1978, zbliżał się wielkimi krokami. Gdy dotarli do Rzymu, doszła ich wiadomość o manifeście wybitnych ojców soborowych domagających się charyzmatycznego pasterza. Kardynałowie mieli świadomość, że nowy papież powinien być człowiekiem o silnej, wyrazistej osobowości, który byłby zdolny zahamować kryzys w Kościele. A ten – jak zauważył założyciel Wspólnoty św. Idziego prof. Andrea Riccardi – nie wynikał z zewnętrznych czynników, jak w czasach rewolucji francuskiej czy polityki państw ateistycznych, ale pochodził z wnętrza Kościoła.

Media, zwłaszcza włoskie, prezentowały prognozy i sylwetki tzw. papabile, czyli kandydatów na papieża. Wśród kilkunastu postaci pojawiało się też nazwisko kard. Karola Wojtyły, o którym plotkowano, że otrzymał kilka głosów na poprzednim konklawe po śmierci papieża Pawła VI.

W gronie purpuratów kard. Wojtyła miał dwóch wielkich zwolenników. Pierwszy to jego dobry znajomy kard. Franz König, arcybiskup Wiednia. Nazwisko drugiego mogło budzić zdumienie, ponieważ był nim arcybiskup z São Paolo kard. Paulo Evaristo Arns, słynny obrońca praw człowieka w Ameryce Łacińskiej, zwany „kardynałem ludu”. Brazylijski kardynał nie miał wątpliwości, że to Karol Wojtyła powinien zostać papieżem.

W przeddzień rozpoczęcia konklawe na pierwszej stronie watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano” ukazał się komentarz redakcyjny sugerujący, jakie najpilniejsze działania stały przed przyszłym papieżem. Powinien – zdaniem redakcji – rozwijać kolegialność w kierowaniu Kościołem, dążyć do zwiększenia roli świeckich oraz angażować się jeszcze bardziej w ruch dążący do jedności chrześcijan.

14 października o godz. 10 rozpoczęła się Msza Święta De Spiritu sancto – de eligendo Summo Pontifice [O Duchu Świętym – na okoliczność wyboru papieża]. Po uroczystości kardynałowie powrócili do swoich cel w Kaplicy Sykstyńskiej.

Tego samego dnia po południu wszyscy uczestnicy konklawe zebrali się w Kaplicy Paulińskiej, skąd o godz. 16.30, przy śpiewie hymnu Veni Creator Spiritus wyruszyli do Kaplicy Sykstyńskiej. Jako jeden z pierwszych w procesji szedł kard. Stefan Wyszyński. Przed wejściem do Sykstyny prymas rozdawał elektorom obrazki Matki Bożej Jasnogórskiej.

Polscy kardynałowie przed konklawe

Kiedy rozpoczęło się konklawe, polscy kardynałowie od dawna byli w Rzymie.

Kard. Stefan Wyszyński wyleciał do Wiecznego Miasta 6 października po Mszy Świętej dla dziewcząt z Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła (od 1993 r. nosi nazwę Instytutu Prymasowskiego). Na konklawe wyruszył z absolutnym przekonaniem, że papieżem powinien zostać „Italczyk” (tego sformułowania kard. Wyszyński używał bardzo często).

Przed wyruszeniem na lotnisko wydał „ostatnie zlecenia” sekretarzowi Episkopatu bp. Bronisławowi Dąbrowskiemu. W Rzymie zamieszkał tradycyjnie w Papieskim Kościelnym Instytucie Polskim przy via Pietro Cavallini. 13 października podczas Kongregacji Kardynałów poprzedzającą konklawe wylosował celę nr 21 z zaplombowanymi oknami, która była jego mieszkaniem do czasu wyboru papieża.

Nazajutrz, przed rozpoczęciem konklawe, pytał samego siebie: „Co ty robisz tutaj, wśród tylu wybitnych ludzi, skromny człowiecze?”. Zauważył, że większość kardynałów stanowią „ludzie zmęczeni życiem, z widocznymi oznakami ciężaru drogi przebytej”.

Kard. Karol Wojtyła wyruszył do Rzymu już 3 października, aby nazajutrz uczestniczyć w pogrzebie papieża Jana Pawła I. Zamieszkał – jak zwykle – wśród dobrych znajomych w Papieskim Kolegium Polskim przy Piazza Remuria.

13 października przed południem zawiózł swoje rzeczy do celi nr 91, sąsiadującej z Kaplicą Sykstyńską. Tego dnia wieczorem poprosił pracującego w Papieskim Kolegium Polskim brata zakonnego Mariana Markiewicza, aby go ostrzygł. „Żebym jakoś wyglądał na tym konklawe” – tłumaczył. Zakonnik schował dyskretnie obcięte włosy.

Tuż przed konklawe brat Marian zawiózł kard. Wojtyłę beżowym audi 60 do polikliniki Gemelli, gdzie leżał nieprzytomny po wylewie jego przyjaciel bp Andrzej Deskur. Zaraz potem zakonnik odwiózł kardynała na konklawe.

Grzegorz Polak, Mt 5,14

Po wyborze kard. Karola Wojtyły na papieża zaczęły się pojawiać liczne wypowiedzi, z których wynikało, że wiele osób przepowiedziało mu papiestwo. Większość z nich jest po prostu sympatycznymi anegdotami, budzącymi uśmiech i nic poza tym. Na uwagę zasługują natomiast świadectwa przyjaciół papieża, oraz hierarchów, zwłaszcza te, które były przez niego potwierdzone, oraz te, które zostały zapisane przed październikowym konklawe 1978 roku.

Rano 6 sierpnia 1978 roku, przy śniadaniu, kard. Karol Wojtyła, opowiedział swoim przyjaciołom, Wandzie i Andrzejowi Półtawskim, sen. Śnił mu się papież Paweł VI, który na niego kiwał. Tego samego dnia papież zmarł, „a mnie ścisnęło się serce, od jakiegoś czasu miałam to przekonanie, poczucie, że stąd odejdzie” – wspominała Wanda Półtawska.

To niesłychane

Rankiem 29 września 1978 r. Karol kard. Wojtyła popijał herbatę, gdy do jadalni wpadł bardzo poruszony, z wypiekami na twarzy, jego kierowca, Józef Mucha. Z trudem wykrztusił, że zmarł Jan Paweł I. Kardynałowi Wojtyle wypadła z rąk łyżeczka i upadła na podłogę. Przerwał śniadanie i szepcąc : „To niesłychane, niesłychane”, poszedł do swego pokoju. Potem długo modlił się w swojej kaplicy.

Podczas nabożeństwa żałobnego za Jana Pawła I w kościele mariackim w Krakowie, odprawionego 1 września, pytał: „Cały świat, cały Kościół zadaje sobie pytanie: dlaczego? Nie wiemy, jaki ma być sens tej śmierci dla Stolicy Świętego Piotra. Nie wiemy, co Chrystus chce przez to powiedzieć Kościołowi i światu”.

Na niespełna 10 dni przed historycznym konklawe 4 października 1978 r., kardynał Wojtyła, który poprzedniego dnia przyleciał do Rzymu, w Kolegium Polskim metropolita krakowski spotyka się z redaktorami „Tygodnika Powszechnego” – naczelnym Jerzym Turowiczem i Markiem Skwarnickim. Obaj odnoszą wrażenie, że kardynał, co było rzeczą u niego niespotykaną, jest nieobecny myślami. Do wychodzących redaktorów, sekretarz metropolity krakowskiego, x. Stanisław Dziwisz, mówi: „Módlcie się, aby wrócił do Krakowa”.

Jan Paweł II potwierdza słowa profesora

Wyjątkową wartość ma świadectwo wybitnego filozofa, przyjaciela Karola Wojtyły, świeckiego obserwatora Soboru Watykańskiego II, prof. Stefana Swieżawskiego. Potwierdził je bowiem sam papież.

21 kwietnia 1974 roku w Fossa Nuova we Włoszech, podczas kongresu ku czci św. Tomasza z Akwinu, prof. Swieżawski, pod wpływem poruszającego kazania kard. Wojtyły, przepowiedział mu wybór na papieża. Filozof przypomniał to w liście do Jana Pawła II, napisanym zaraz po konklawe, które wybrało go na papieża. W liście czytamy m.in.: „Wciąż wracają mi w pamięci niezapomniane chwile kongresu ku czci świętego Tomasza, gdy w Fosa Nuova uczestniczyliśmy we Mszy Świętej pod Twoim – Ojcze Święty – przewodnictwem i gdy po Twoim kazaniu, tak wspaniałym i głębokim, i po skończonej Najświętszej Ofierze byłem zmuszony, pchany jakąś wewnętrzną mocą powiedzieć Ci z całym przeświadczeniem: «Będziesz papieżem!». Nie było to wówczas zdawkowe – i ta myśl powracała potem, choć już mniej silna i jasna jak wówczas”.

Odpowiedź z Watykanu nadeszła bardzo szybko. W liście datowanym 21 października 1978 roku Jan Paweł II potwierdza: „Drogi Stefanie! Przypominam Twoje słowa, wypowiedziane w Fosa Nuova podczas kongresu ku czci świętego Tomasza. Deus mirabilis! [Bóg czyniący cuda]. Czeka mnie z pewnością egzamin większy od wszystkich dotychczasowych, ale bez reszty powierzam się Chrystusowi i bezgranicznie ufam Jego Matce. Totus Tuus!”.

Dwa lata później, 27 lipca 1976 r., Karol kard. Wojtyła wygłosił wykład na słynnym uniwersytecie Harvard (USA). W gablocie uniwersyteckiej, w materiale poświęconym gościowi, pod zdjęciem kard. Wojtyły, zamieszczono podpis: „Prawdopodobny następca Pawła VI”. W tym samym roku dziennik „The New York Times” wymienił kard. Wojtyłe jako papabile , czyli kandydata na papieża.

Co powiedział Jan Paweł I?

Już po śmierci Jana Pawła II, bp John Magee, Irlandczyk, sekretarz jego poprzednika, udzielił wywiadu włoskiemu tygodnikowi „Gente”. Przypomniał swoją rozmowę z Janem Pawłem I, który go pytał: „Czemu ja, skoro było tylu lepszych kandydatów, jak ten kardynał, który na konklawe siedział naprzeciwko mnie, ten, którego Paweł VI wybrał na swego następcę?”. W Kaplicy Sykstyńskiej naprzeciwko kardynała Lucianiego podczas konklawe w sierpniu 1978 roku po śmierci Pawła VI siedział kardynał Wojtyła.

Przeczucia z Krakowa

Świadomi nieprzeciętnych walorów i niezwykłej osobowości swego biskupa niektórzy księża archidiecezji krakowskiej w nim upatrywali następcy św. Piotra.

28 września 1978 roku podczas rekolekcji w Bachledówce w Zakopanem, wywiązała się taka oto rozmowa między dwoma księżmi: Stefanem Misińcem i Tadeuszem Jarzębakiem, według relacji tego pierwszego: „kolega x. Tadeusz Jarzębak powiedział mi zaskoczony, że papież zmarł. «Jak to, przecież dopiero go wybrali?» – «No, niestety, zmarł Jan Paweł I, i kardynał pojedzie teraz do Rzymu: i co będzie jak go wybiorą?». Było to 28 września, w dzień św. Wacława, patrona katedry wawelskiej”.

Małżeństwo Półtawskich nie miało wątpliwości, że ich przyjaciel zostanie papieżem. Wanda Półtawska w Rekolekcjach beskidzkich pod datą 28 września 1978 roku wspominała: „Wiadomość o śmierci Jana Pawła I była dla wszystkich zaskoczeniem, a On powiedział do mnie: «Myślałem, że mam więcej czasu». Gdy odjeżdżał drugi raz i żegnaliśmy się, zapytałam: «Jakie imię weźmiesz jako papież?” Andrzej, mój mąż, spokojnie odpowiedział: „Jak to jakie, Jan Paweł II, przecież to logiczne». On nie odpowiedział”.

Pod datą 7 października 1978 r. w Rekolekcjach beskidzkich czytamy: „Zostaniesz tym największym pasterzem świata i nie wrócisz do nas!”…

Justyna Majewska, Grzegorz Polak, Mt 5,14

 

Źródła:

Wanda Półtawska, Beskidzkie rekolekcje. Dzieje przyjaźni księdza Karola Wojtyły z rodziną Półtawskich, Częstochowa 2009

Stanisław Dziwisz, Świadectwo, Warszawa 2007

Jacek Moskwa, Tajemnice konklawe 1978, Kraków 2018

Stefan Misiniec, Z nurtu wspomnień o Janie Pawle II, Kraków 2019

 

Fot. rodziny Półtawskich i kopia listu kard. Karola Wojtyły z książki Wandy Półtawskiej Beskidzkie rekolekcje. Dzieje przyjaźni Karola Wojtyły z rodziną Półtawskich (Częstochowa 2009)

Informujemy, że z uwagi na aktualną sytuację epidemiczną w Polsce, w trosce o bezpieczeństwo i zdrowie publiczności, artystów oraz wszystkich zaangażowanych w produkcję wydarzenia, podjęliśmy decyzję o przełożeniu koncertu Filarmonica della Scala i Chóru Filharmonii Narodowej na 2021 rok.

O nowym terminie koncertu Jan Paweł II. Patron Europy poinformujemy niezwłocznie po ustaleniu tej daty z wszystkimi Partnerami wydarzenia.

16 października przypada 42. rocznica wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża. Z tej okazji przygotowaliśmy cykl artykułów, w których przybliżymy historię wyboru papieży, a także reguły, jakie obowiązują kardynałów podczas elekcji, oraz nieco odsłonimy kulisy historycznego konklawe, które po 455 latach wybrało pierwszego papieża nie-Włocha.

W pierwszym odcinku przedstawiamy krótką historię konklawe.

  

Skąd się biorą papieże?

Morzenie kardynałów głodem, presja wywierana na nich przez lud, forsowanie swoich kandydatów przez rody rzymskie i mocarstwa polityczne – konklawe w dawnych wiekach nie przebiegały tak spokojnie jak współczesne, dokonujące się w zaciszu kaplicy Sykstyńskiej pod okiem Stwórcy z fresków Michała Anioła.

Papieży wybierano w różny sposób. Do czasów Konstantyna Wielkiego, czyli do przełomu III i IV wieku, wierni przedstawiali swego kandydata, a duchowieństwo go akceptowało. Ale jeszcze długo potem lud Boży miał wpływ na wybór następcy św. Piotra, niekiedy wywierając nawet skutecznie nacisk na elektorów.

Zdarzało się, że przynosiło to dobre owoce. W 1073 roku podczas uroczystości pogrzebowych Aleksandra II w bazylice św. Jana na Lateranie lud rzymski wznosił okrzyki: „Hildebrand papieżem!”. Wolę Rzymian uwzględnili kardynałowie, wybierając faworyta pospólstwa przez aklamację. W ten sposób na Stolicy Piotrowej zasiadł jeden z największych papieży – Grzegorz VII.

Jak kardynałowie przestraszyli się ludu rzymskiego

Presja tłumu doprowadziła jednak do sytuacji wręcz tragikomicznej. Chodzi o sytuację z 1378 roku, kiedy kardynałowie tak przestraszyli się ludu rzymskiego, że zainscenizowali intronizację papieża, którego sobie oni życzyli. Działo się to po okresie niewoli awiniońskiej (1309–1377), gdy papieże, całkowicie uzależnieni od władców Francji, rezydowali w Awinionie.

Po śmierci Grzegorza XI, ostatniego z papieży niewoli awiniońskiej, pojawiło się żądanie, aby jego następca nie wracał już do Awinionu. Rzymianie chcieli też, by na Stolicy Piotrowej zasiadł ich rodak z Wiecznego Miasta. Wtargnęli zatem do pomieszczenia, gdzie przebywali elektorzy, którzy drugiego dnia konklawe wybrali niebędącego kardynałem arcybiskupa Bartolomea Prignana z Neapolu. Obawiając się, jak na jego wybór zareagują Rzymianie, kardynałowie oszukali ich, podając informację, że papieżem został pochodzący z ich miasta kardynał Francesco Tebaldeschi. Sędziwy kardynał zaprotestował, ale lud mu nie uwierzył, biorąc jego słowa za przejaw pokory. Rzymianie wymusili na elektorach intronizację Tebaldeschiego.

Domniemanego elekta przebrano w szaty pontyfikalne i posadzono na tronie papieskim, nie zważając na jego protesty.

Uspokojony tłum, niczego nie podejrzewając, rozszedł się do domów, a nazajutrz kardynałowie potwierdzili wybór Bartolomea Prignana, który przybrał imię Urbana VI. Tymczasem kardynał Tebaldeschi, w wyniku przeżytego stresu, zmarł tuż po konklawe.

Gdy papieży wybierała kobieta

O wiele gorsze w skutkach od presji ludu Bożego były naciski polityczne na kardynałów. Głównym problemem była zwłaszcza ich zależność od władców świeckich albo rodów rzymskich. Do czasów papieża Konstantyna (708–715) zasadniczy wpływ na wybór następcy św. Piotra mieli cesarze bizantyjscy. Ostatnim papieżem, który zwrócił się o zatwierdzenie wyboru przez Bizancjum, był św. Zachariasz (741–752). Potem jednak ich następcy coraz bardziej uzależniali się od królów frankońskich i germańskich. Zresztą nie tylko od nich. Przez wieki na wybór papieży znaczny wpływ miały rody rzymskie. W X wieku o wyborze papieża decydowały nawet możne kobiety. Wtedy, w okresie moralnego upadku papiestwa, córka możnowładcy Teofilakta, związanego z papieżem Janem X, narzuciła wybór papieży Leona VI i Stefana VIII, później zaś doprowadziła do wyboru swego syna, który przybrał imię Jana XI.

Konklawe o chlebie i wodzie

Niechlubną rolę w dziejach konklawe odegrał jeden z najbardziej wpływowych rodów rzymskich – Orsinich. Po śmierci Grzegorza IX (22 sierpnia 1241 roku) senator rzymski Matteo Orsini, chcąc przyspieszyć wybór, zamknął kardynałów w pałacu Septymiusza Sewera. Było to pierwsze w historii konklawe, podczas którego kardynałowie przebywali w izolacji. Nie przerwała tego nawet śmierć jednego z elektorów. Presja czasu na niewiele się zdała, gdyż następcę św. Piotra wybrano dopiero po dwóch miesiącach. Został nim wiekowy Goffredo da Castiglione. Przybrawszy imię Celestyna IV, zmarł po zaledwie 17 dniach pontyfikatu.

Były jeszcze inne niechlubne przypadki. Po śmierci Klemensa IV (1268) trwał najdłuższy, bo niemal trzyletni, wakans na Stolicy Piotrowej. Kardynałowie zebrani w Viterbo długo nie mogli dokonać wyboru. Wreszcie zniecierpliwione władze i lud miasta upoważniły dowódcę wojsk papieskich Rainero Gattiego do wzięcia elektorów głodem. Miało to wszelkie znamiona sadyzmu. Gatti zamknął uczestników konklawe w pałacu biskupim, zamurował drzwi i okna, a następnie zerwał dach. Gdy padał deszcz, kardynałowie po prostu mokli. Ograniczył im także dostęp do chleba i wody. To poskutkowało: kardynałowie wybrali na papieża Tebaldo Viscontiego, który był nieobecny i przebywał akurat na wyprawie krzyżowej z królem Anglii Edwardem I. Powiadomiony o wyborze Visconti zawrócił, przybył do Viterbo, a następnie do Rzymu, gdzie jako Grzegorz X rozpoczął posługę Piotrową.

Te doświadczenia skłoniły błogosławionego papieża Grzegorza X (1271–1276) do wprowadzenia restrykcji podczas konklawe. W konstytucji apostolskiej Ubi periculum, ogłoszonej na soborze w Lyonie (1274), zarządził, że kardynałowie elektorzy mają się zebrać w miejscu śmierci papieża najpóźniej w ciągu 10 dni po jego zgonie. Grzegorz X nakazywał ścisłe przestrzeganie dyscypliny podczas konklawe – elektorzy i ich służba byli odizolowani niczym w klasztorze o zaostrzonej regule. Jeśliby po trzech dniach nie wybrano papieża, kardynałom miano zmniejszyć racje żywnościowe. Po tygodniu bezowocnej elekcji mieli pozostawać na konklawe już tylko o chlebie i wodzie.

„Panowie, żaden z was nie może zostać papieżem”

Od wpływów politycznych Stolica Apostolska długo nie mogła się uwolnić. Po śmierci Leona X, 1 grudnia 1521 roku, konklawe przeciągało się, bo Francuzi i Niemcy nie mogli przeforsować swojego kandydata. Wówczas wstał kardynał Medici i powiedział: „Panowie, widzę, iż spośród nas tu zgromadzonych nikt nie może zostać papieżem”. Zaproponował więc kandydata z zewnątrz, Adriaana Florenszoona Boeyensa, biskupa Tortosy, człowieka świątobliwego, który nie był poddawany żadnym naciskom politycznym. Kardynałowie niespodziewanie odrzucili swoje osobiste interesy i zgodzili się na tę kandydaturę. W ten sposób wybrano Hadriana VI (1522–1523), Holendra, ostatniego do czasów Jana Pawła II papieża niepochodzącego z Włoch.

Nieszczęsna ekskluzywa

Mocarstwa zachodnie, forsując swoich kandydatów, zachowywały się wobec uczestników konklawe bezpardonowo, żeby nie powiedzieć: bezczelnie. Doszło nawet do tego, że w 1724 roku poseł cesarski Maximilian Ulrich von Kaunitz wtargnął na konklawe, by nie dopuścić do wyboru znakomitego kandydata – kardynała Fabrizia Paolucciego, niepodatnego na wpływy polityczne, kierującego się jedynie dobrem Kościoła.

Było to ewidentne nadużycie tzw. ekskluzywy, czyli prawa zawetowania wyników konklawe przysługującego katolickim władcom Hiszpanii, Francji i Austrii. Monarchowie chętnie po nią sięgali, aby doprowadzić do wyboru sprzyjającego im kandydata. W rezultacie wśród kardynałów ścierały się różne orientacje polityczne, co sprawiało, że konklawe ciągnęło się nieraz kilka miesięcy. Bywało też tak, że utrącano kandydatów najznamienitszych, a wybierano papieży starszych i schorowanych, byle tylko spełnić życzenie popierających ich monarchów, dzięki czemu mogli oni wpływać na politykę Kościoła. Przykładem tego był wybór schorowanego Klemensa XII w 1730 roku, który już w drugim roku pontyfikatu stracił wzrok, w szóstym – pamięć, a przez ostatnie dwa lata nie wstawał z łóżka.

Dwory europejskie swoją kampanię prowadziły w zasadzie bez przerwy, pilnując, aby w kolegium kardynalskim było jak najwięcej ich zwolenników, którzy w przyszłości dzięki ekskluzywom mogliby pozbyć się kandydata do tiary z przeciwnego obozu. Nie trzeba dodawać, jak bardzo cierpiał na tym autorytet papiestwa.

Jak kardynał z Krakowa zablokował świetnego kandydata

Jeszcze na początku XX wieku mocarstwa europejskie próbowały naciskać – i to skutecznie – na kardynałów. Niechlubną rolę odegrał wówczas polski kardynał, jeden z poprzedników Karola Wojtyły na stolicy biskupów krakowskich. Stało się to możliwe dlatego, że do XX wieku utrzymywała się wspomniana praktyka ekskluzywy. Do ostatniego takiego przypadku doszło w 1903 roku po śmierci Leona XIII, a głównym bohaterem był kardynał z Krakowa, Jan Puzyna.

W imieniu cesarza Austrii Franciszka Józefa skutecznie zawetował on kandydaturę kardynała Mariano Rampollego, który miał zdecydowanie największe poparcie. Choć kilku kardynałów zaprotestowało przeciwko ograniczeniu swobody elekcji, większość doszła do wniosku, że wybranie Rampollego byłoby zbyt dużą ostentacją wobec potężnej Austrii. Dlatego część głosów przerzucono na kardynała Giuseppe Sarto, który wybrany na papieża przyjął imię Piusa X. Był to ostatni przypadek ekskluzywy w historii Kościoła.

Dziś taka sytuacja byłaby niewyobrażalna nie tylko dlatego, że nie praktykuje się tego procederu, ale z tego powodu, iż Kościół nie podlega żadnym wpływom politycznym, a przy wyborze papieża kardynałowie elektorzy kierują się jedynie kryteriami religijnymi, które wyraźnie określają przepisy kościelne.

Jak się zmieniały zasady konklawe

W ciągu wieków kolejni papieże zmieniali zasady wyboru swojego następcy. Pierwszym, o którym wiemy, że wypowiedział się na temat elekcji papieża, był Stefan IV, który w 769 roku zastrzegł prawo wyboru papieża duchowieństwu rzymskiemu. Wcześniej jednak doszło do bezprecedensowego przypadku – Feliks IV (526–530) wyznaczył swojego następcę w osobie Bonifacego II. Nie można zapomnieć o Benedykcie IX, który był trzykrotnie (!) wybierany na papieża, a podczas drugiego okresu panowania, w 1045 roku, za tysiąc funtów srebra sprzedał godność papieską swojemu ojcu chrzestnemu, późniejszemu Grzegorzowi VI.

Papież Aleksander III w 1179 roku przyznał prawo wyborcze wszystkim członkom Kolegium Kardynalskiego, nie tylko – jak dotychczas – kardynałom biskupom, oraz ustalił, że do wyboru potrzebne jest dwie trzecie głosów.

Z kolei Grzegorz X w 1274 roku zdecydował, że wybory papieża mają się odbywać w miejscu zamkniętym, zwanym konklawe (od łacińskiego cum clave, czyli pod kluczem).

W 1586 roku Sykstus V ustalił liczbę kardynałów elektorów, których miało być 70, a przepis ten zmienił dopiero Jan XXIII w 1962 roku. Wcześniej jednak Pius X sformułował szczegółowe przepisy dotyczące wyboru papieża. Pius XII ustalił, że konklawe ma się rozpocząć po upływie 15–18 dni od śmierci papieża. Nowym następcą św. Piotra zostawał ten kandydat, który uzyskał dwie trzecie głosów plus jeden głos przeważający. Ten ostatni przepis uchylił Jan XXIII, ustalając, że papieżem zostanie wybrany ten kardynał, który uzyska dwie trzecie głosów.

Kolejnym reformatorem był Paweł VI, który pozbawił prawa wyborczego kardynałów mających w momencie ogłoszenia konklawe ukończony 80. rok życia. On też ustalił, że liczba kardynałów elektorów nie powinna przekraczać 120.

Grzegorz Polak, Mt 5,14

 

Forma Urbis Romae – miedzioryt o ograniczonym nakładzie wydruku do 300 kopii numerowanych. Powstał z inicjatywy Biblioteki Watykańskiej we współpracy z Istituto Nazionale per la Grafica z okazji obchodów Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Przy jego wykonaniu wykorzystano tradycyjne metody grawerowania. Dzieło ukazujące Rzym na progu trzeciego tysiąclecia było darem dla Ojca Świętego.

aut. Riccardo Tommasi Ferroni, Patrizio di Sciullo, Giuseppe Greco

fot. Wojtek Łazarowicz / zbiory Mt 5,14