EN

O ponadczasowym znaczeniu listu, jaki 55 lat temu biskupi polscy wystosowali do biskupów niemieckich, rozmawiali uczestnicy debaty zorganizowanej przez Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. „To szczególny dzień dla naszego Muzeum, bo to pierwsza taka debata, w dodatku niejako symbolicznie poświęcona dialogowi. W zamyśle twórców Muzeum takie właśnie ma być – to nie tylko eksponaty, ale także miejsce spotkań i dialogu”, mówił otwierając dyskusję Piotr Dmitrowicz, dyrektor Mt 5,14.

 

Dr hab. Wojciech Kucharski, zastępca dyrektora Ośrodka „Pamięć i Przyszłość” wskazywał, że w chwili ogłoszenia orędzie odebrały nieufnie społeczeństwa w obydwu krajach. Polacy wciąż doskonale pamiętali o niemieckiej okupacji i milionach jej ofiar. Po stronie niemieckiej panowało zaś poczucie niehumanitarnego traktowania tych, którzy musieli opuścić tereny przyznane Polsce po światowej wojnie. Jednocześnie, zaznaczył badacz, orędzie zostało pozytywnie przyjęte przez hierarchię Kościoła katolickiego w Niemczech, która w maju 1966 zachęciła wiernych do modlitwy w związku z millenium Chrztu Polski. „List polskich biskupów ma charakter uniwersalny, jego znaczenie wykracza poza relacje polsko-niemieckie – mówił zastępca dyrektora Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”. – Dokument ten może być ciekawym przykładem a nawet modelem budowania pojednania w świecie – wskazywał prof. Kucharski.

Abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki przypomniał, że ówczesna władza komunistyczna i jej służby starały się wykorzystać publikacje listu do zdyskredytowania Episkopatu, a zwłaszcza prymasa Wyszyńskiego. Dlatego organizowała protesty w społeczeństwie. Polski współprzewodniczący Rady Fundacji Maksymiliana Kolbego wskazał, że następstwem listu było szereg gestów ze strony niemieckiej, a także wizyty delegacji Episkopatu z kardynałami Wyszyńskim (który był w Niemczech po raz pierwszy) i Wojtyłą. W 1980 roku, jeszcze przed powstaniem „Solidarności” nasz kraj rewizytowali biskupi z Niemiec. Abp Skworc podkreślał, że polsko-niemiecka Fundacja Maksymiliana Kolbego stara się kontynuować dzieło zapoczątkowane 55 lat temu nie tylko w relacjach polsko-niemieckich. Stąd np. międzynarodowe warsztaty na Ukrainie, które mają być zaczynem pojednania, a także organizowane tam forum o historii przemocy. „Chcemy na bazie przeszłości pracować na rzecz pojednania dziś” – podkreślił abp Skworc. Dodał, że temu właśnie służą wspólne oświadczenia episkopatów polskiego i niemieckiego czy wspólne modlitwy o pokój, co jest nową jakością i próbą przełożenia tamtego orędzia na obecne czasy.

Dr Gerhard Gnauck, korespondent dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” nawiązał do toczonej w Niemczech dyskusji o konieczności upamiętnienia w tym kraju polskich ofiar niemieckiej okupacji. Wyraził nadzieję, że idea powstania takiego pomnika zostanie zrealizowana i nie będzie wykorzystana politycznie przez jakąkolwiek stron. Gnauck wskazał też na znaczenie Memorandum wschodniego – dokumentu Kościoła Ewangelickiego w Niemczech z października 1965 roku. Orędzie to wyprzedziło zatem o kilka tygodni reakcję Kościoła katolickiego w Niemczech na list polskich biskupów. Publicysta zwrócił uwagę, że dokument zatytułowany Położenie wypędzonych i stosunek narodu niemieckiego do wschodnich sąsiadów. Ewangelickie memorandum podejmował m.in. sprawę granicy polsko niemieckiej, co dla Niemców było wciąż kwestią bardzo aktualną. Memorandum sugerowało zaś m.in., by w imię ogromu niemieckich zbrodni przewartościować spojrzenie ściśle prawne, co mogło oznaczać: uznajemy tę granice i uznajemy utratę naszych małych ojczyzn. „Tego elementu nie ma w odpowiedzi biskupów niemieckich” – przypomniał Gnauck.

Ks. dr Manfred Deselaers, który od 1990 r. mieszka w Oświęcimiu, wyznał, że jeśli chodzi o pojednanie polsko-niemieckie, to jest dzieckiem tego procesu. „Tą drogą trzeba dalej iść: budować kontakty między ludźmi, którzy budują na ludzkim zaufaniu” – powiedział wiceprezes Centrum Dialogu i Modlitwy, dodając, że Centrum ma służyć spotkaniom ludzi, którzy zostali zranieni. „Słuchamy się nawzajem, mówimy o sobie, a nie o innych. Trzeba uczyć się słuchać siebie nawzajem” – mówił niemiecki kapłan. Ks. Deselaers ocenił, że obecnie dużo jest spotkań biskupów z obydwu krajów ale są, jak się wyraził, „spotkania bez owiec”: „Brakuje mi spotkań ludzi zwykłych, także na bolesne tematy. Jeżeli jesteśmy w Kościele braćmi i siostrami to przecież bracia i siostry spotykają się i rozmawiają ze sobą” – powiedział duchowny wyrażając nadzieję, że takie inicjatywy będą wkrótce realizowane.

Debatę prowadził Grzegorz Polak, publicysta i pisarz, zastępca dyrektora Mt 5,14. Na jej zakończenie podkreślił, że „orędzie wciąż jest inspiracją”: „Jest jeszcze wiele do zrobienia, choć długa już droga za nami. Cieszę się, że mogliśmy dyskutować o dokumencie, który ma takie znaczenie dla Polaków i Niemców. Cieszę się, że Muzeum patronowało temu wydarzeniu”.

 

Całą debatę można obejrzeć na muzealnym kanale YouTube:

Debata otwierała wystawę Przebaczenie drogą do wolności, która prezentowana jest na stronach internetowych Mt 5,14. Wystawa przypomina najważniejsze i w dużej mierze nieznane fakty, związane z orędziem biskupów polskich do niemieckich. Podkreśla głęboko chrześcijański, ewangeliczny wymiar listu polskich biskupów oraz towarzyszący mu kontekst polityczny. Ekspozycja oddaje także hołd „zapomnianemu ojcu Europy”, Bolesławowi kard. Kominkowi, metropolicie wrocławskiemu, inicjatorowi i głównemu autorowi orędzia. To także ukłon w stronę obywateli Niemiec, zasłużonych w procesie pojednania z Polską.

W piątek 20 listopada o g. 12.00, Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego zaprasza na panel dyskusyjny związany z 55. rocznicą orędzia biskupów polskich do niemieckich. Debata będzie transmitowana w mediach społecznościowych Mt 5,14.

Czy orędzie było dokumentem przełomowym w relacjach między Polakami a Niemcami?

Dlaczego gest biskupów polskich z prymasem Stefanem Wyszyńskim na czele wzbudził tyle kontrowersji po obu stronach granicy?

Czy orędzie miało istotne znaczenie polityczne?

Czy biskupi polscy byli osamotnieni w swoim geście pojednania?

Czy słowa Episkopatu Niemiec z okazji 75. rocznicy zakończenia światowej wojny można uznać za prawdziwą odpowiedź na orędzie biskupów polskich sprzed 55 lat?

Na te i na inne pytania odpowiedzą uczestnicy debaty:

Piotr Dmitrowicz, historyk i publicysta, dyrektor Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego

Grzegorz Polak, publicysta i pisarz, autor m.in. książki Najbardziej lubił nasturcje. Nieznane fakty z życia prymasa Wyszyńskiego, zastępca dyrektora Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego

x. dr Manfred Deselaers, kapłan diecezji akwizgrańskiej, od 1990 r. mieszkający w Oświęcimiu, wiceprezes Centrum Dialogu i Modlitwy/ Zentrum für Dialog und Gebet

dr Gerhard Gnauck, wieloletni korespondent warszawski dzienników niemieckich, obecnie „Frankfurter Allgemeine Zeitung”

dr hab. Wojciech Kucharski, zastępca dyrektora Ośrodka „Pamięć i Przyszłość” we Wrocławiu, wykładowca w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego, autor licznych publikacji o orędziu biskupów polskich do niemieckich

abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki, wcześniej biskup tarnowski, były wieloletni przewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

Transmisja debaty: https://www.facebook.com/events/640805623262036

Debata towarzyszy wystawie Przebaczenie drogą do wolności, która już od 18 listopada będzie prezentowana na stronie internetowej, a od grudnia także w przestrzeni muzealnej Mt 5,14. Wystawa przypomni najważniejsze, i w dużej mierze nieznane fakty, związane z orędziem biskupów polskich do niemieckich. Zostanie podkreślony głęboko chrześcijański, ewangeliczny wymiar listu polskich biskupów oraz towarzyszący mu kontekst polityczny. Ekspozycja odda także hołd „zapomnianemu ojcu Europy”, Bolesławowi kard. Kominkowi, metropolicie wrocławskiemu, inicjatorowi i głównemu autorowi orędzia. To także ukłon w stronę obywateli Niemiec, zasłużonych w procesie pojednania z Polską.

Zachęcamy również do pobrania scenariusza lekcji dla klas licealnych w dwóch językach – polskim i niemieckim.

W odstępie zaledwie 10 dni zmarli ostatni świadkowie młodości Karola Wojtyły. 3 listopada w wieku 100 lat odszedł Eugeniusz Mróz, sąsiad i kolega z gimnazjum im. Marcina Wadowity w Wadowicach. 13 listopada media doniosły o śmierci 99-letniej Haliny Królikiewicz-Kwiatkowskiej, partnerki aktorskiej Karola ze sceny amatorskiej w Wadowicach. Razem występowali także w konspiracyjnym Teatrze Rapsodycznym, zorganizowanym przez Mieczysława Kotlarczyka w okupowanym Krakowie. Oboje – Mróz i Królikiewicz-Kwiatkowska – od wyboru Karola Wojtyły na papieża dawali piękne świadectwo o swoim wielkim koledze w niezliczonych publikacjach oraz wywiadach. To już naprawdę ostatni, „co tak poloneza wodzili” po świecie dzieciństwa i młodości Karola Wojtyły.

 

Wraz z ich śmiercią ten świat, przywoływany w wspomnieniach, odchodzi bezpowrotnie. Nikt już tak nie opowie o Lolku – z taką swadą, uczuciem, a w przypadku pani Haliny – na najwyższym aktorskim poziomie. Nie usłyszymy, jak Eugeniusz Mróz relacjonuje wyprawę z Lolkiem i jego ojcem na Giewont, kiedy w okolicach Czerwonych Wierchów, Karol Wojtyła senior zniknął nagle we mgle. Wówczas Lolek padł na kolana i zaczął się żarliwie modlić. Zdruzgotani, pełni najgorszych przeczuć koledzy wrócili do pensjonatu w Zakopanem, a tam czekał na nich ojciec Karola z gorącą herbatą. Celowo wspominam ten właśnie epizod z młodości Karola Wojtyły, który znamy dzięki fenomenalnej pamięci Eugeniusza Mroza, gdyż na naszej ekspozycji w Mt 5,14 mamy eksponat związany z tą wyprawą. Jest nią laska Karola Wojtyły seniora, której używał podczas górskich wycieczek.

Pani Halina już więcej nie opowie o przebiegu konkursu recytatorskiego w Wadowicach… Zajęła wtedy pierwsze miejsce za interpretację wiersza Leopolda Staffa Deszcz jesienny, a nastoletni Karol był drugi, choć jego wykonanie fragmentu Promethidiona Cypriana Kamila Norwida, utworu bardzo wymagającego dla aktora, było niezwykle dojrzałe. Karol Wojtyła doskonale to pamiętał. Kiedy po ponad 60 latach Halina Królikiewicz-Kwiatkowska przyjechała do Castel Gandolfo na spotkanie koleżanek i kolegów papieża, Jan Paweł II na jej widok powiedział: „Tyś mnie wtedy pokonała!”.

Z Eugeniuszem Mrozem znaliśmy się od lat. Był dla mnie kopalnią wiedzy o Karolu Wojtyle i jego kolegach z wadowickiego gimnazjum. To z jego gawęd i wspomnień wyłaniał mi się obraz chłopca niezwykłego pod każdym względem, bardzo koleżeńskiego, ale już wtedy „odrębnego”, patrzącego głębiej i dalej niż jego rówieśnicy.

Nie zapomnę cyklu nagrań o młodości Karola Wojtyły, który nakręciłem z panem Eugeniuszem w Wadowicach z ekipą Religia.TV. Nasz bohater, który liczył wówczas prawie 90 lat, wydawał się niezmordowany. Żar lał się z nieba, koledzy filmowcy padali z nóg, wydawało się, że o Lolku Wojtyle powiedziano wszystko, a starszy pan oznajmił: „Ale jeszcze nie byliśmy w Sokole”. Idziemy, niemalże podpierając się nosami, do dawnej siedziby Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, gdzie młódź wadowicka krzepiła ongiś ciała ćwiczeniami. Nagraliśmy długi monolog pana Eugeniusza, wydawało się nam, że to już koniec, kiedy on oznajmił: „Jeszcze pójdziemy do parku TUMWiO”. „A co to jest to TUMWiO?”. „Towarzystwo Upiększania Miasta Wadowic i Okolic” – wyjaśnił. „A jaki to ma związek z Lolkiem?” – spytaliśmy. „Jak pójdziecie, to się dowiecie”. Okazało się, że w tamtejszym parku był kort tenisowy, na którym grała Tesia Kluger, siostra Jurka, żydowskiego przyjaciela Karola Wojtyły. I czasem właśnie Lolek stawał po przeciwnej stronie siatki, aby zagrać z Tesią, o czym mało kto wiedział.

Eugeniusz Mróz uważał, że każdy szczegół z biografii młodego Wojtyły jest ważny, a jego misją jest go przekazać młodszym pokoleniom. Dlatego z niezwykłą dokładnością opisywał wydarzenia albo opowiadał o czasach młodzieńczych spędzonych razem z Lolkiem. Wiedział też, że dla słynnego kolegi wszystko – każdy epizod, każde miejsce – z miasta, „gdzie wszystko się zaczęło”, było bliskie sercu.

Przekonał się o tym cały świat, kiedy Jan Paweł II wymieniał miejsca swego dzieciństwa podczas uroczej gawędy na rynku w Wadowicach 16 czerwca 1999 r. Wśród nich nie zabrakło także wzmianki o „Sokole” i TUMWiO.

Eugeniusz Mróz posiadał niezwykły dar zjednywania sobie ludzi. Każdy chętnie słuchał jego opowieści o Lolku. Gdy przyjeżdżał z Opola do Wadowic, nie można było z nim spokojnie porozmawiać, gdy szedł przez rynek, bo odbierał zewsząd pozdrowienia czy ukłony i wdawał się w serdeczne pogawędki z mieszkańcami. „O, idzie kolega papieża” – padało zewsząd.

Halina Królikiewicz-Kwiatkowska, córka dyrektora męskiego gimnazjum w Wadowicach, uzupełniała pana Eugeniusza wspomnieniami o występach aktorskich Karola Wojtyły. Opisała je znakomicie w książce Wielki kolega, przetłumaczonej też na języki obce. Z niej pochodzi wiele kapitalnych, nieznanych wcześniej anegdot o Karolu Wojtyle, jak choćby monolog Byka w sztuce Kawaler księżycowy, odgrywany w trykocie sportowym i w rękawicach bokserskich.

Jej mąż, Tadeusz Kwiatkowski, był w czasach krakowskich przyjacielem Karola Wojtyły. Studiowali razem polonistykę. Monika Kwiatkowska, córka Haliny i Tadeusza, była pierwszym dzieckiem ochrzczonym przez ks. Karola Wojtyłę. Zaraz po tej ceremonii wyjechał na studia do Rzymu, zaopatrzony, co zauważyła jego koleżanka, w pajdy chleba ze słoniną na drogę. Gdy była już w sędziwym wieku, Halina Królikiewicz-Kwiatkowska recytowała wspaniale Tryptyk rzymski Jana Pawła II.

Niech żałują ci, którym nie dane było słyszeć monodramu pani Haliny o Karolu Wojtyle.

30 marca 2017 r. podczas Forum Inicjatyw Papieskich w Krakowie zapowiedziano jej występ. Z niepokojem obserwowałem, jak wychodziła na scenę, z trudem się poruszając, pochylona ku ziemi… Obawy prysły, gdy zaczęła mówić piękną polszczyzną, z nienaganną dykcją. To była fascynująca opowieść o Karolu Wojtyle, która wciągnęła wszystkich słuchaczy; ludzi, którzy o Janie Pawle II wiedzieli dużo. Gdy skończyła po prawie godzinie, rozległy się rzęsiste brawa.

Rok później, z zespołem Mt 5,14, nagrywaliśmy z panią Haliną notacje. Była w jeszcze lepszej formie! Po nagraniu, już nieoficjalnie, rozmowa zeszła niespodziewanie na samochody. To było kapitalne! 97-letnia pani, ze śladami piękności na szlachetnej twarzy, która przed drugą wojną światową była świadkiem początków automobilizmu w Polsce, rozprawiała ze znawstwem i iskrzącymi oczami o markach samochodów sportowych!

Na koniec przeszedłem do rozmowy o środowisku aktorów krakowskich. Okazało się, że pani Halina znała doskonale wszystkie gwiazdy Starego Teatru, wybitnych polskich aktorów, bo przygotowywała ich do zawodu w krakowskiej PWST.

Pan Eugeniusz i pani Halina. Ci, którzy mieli najwięcej do powiedzenia o Wielkim Koledze, żyli najdłużej. Dali o nim wspaniałe świadectwo i zasłużyli na naszą wdzięczność.

Grzegorz Polak, Mt 5,14

 

fot. Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie

W ramach projektu Rzeczpospolita Niepodległa, w Cegłowie na Mazowszu zaprezentowano wystawę Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia, przygotowaną przez Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oraz Instytut Pamięci Narodowej.

 

Wystawę Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia, która powstała w 2018 roku z okazji 70-lecia jubileuszu objęcia przez bp. Stefana Wyszyńskiego tronu prymasowskiego oraz 40. rocznicy wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, oglądać można teraz przy kościele pw. św. Jana Chrzciciela i św. Andrzeja w Cegłowie. Na całość wystawy składają się zdjęcia archiwalne i cytaty, których zestawienie daje widzowi przestrzeń do refleksji. Kluczem do jej zrozumienia jest otwarty katalog pojęć będących filarami, na których opiera się – jak to nazwał Karol Wojtyła – „gramatyki życia” zarówno jednostek jak i całych społeczności. Przywołane wartości pojawiają się w myślach wszystkich, którzy świadomie chcą przeżywać swoje istnienie.

 

Zachęcamy do obejrzenia wystawy na skwerze obok kościoła od strony torów kolejowych poświęconej św. Janowi Pawłowi II i Słudze Bożemu Stefanowi kardynałowi Wyszyńskiemu. Dla młodego pokolenia to już lekcja historii współczesnej, dla starszych przypomnienie wydarzeń, które działy się niemal na naszych oczach!
Natomiast po przeciwległej stronie kościoła przy starej strażnicy OSP wystawa poświęcona Ojcom Założycielom II Rzeczypospolitej, doskonała lekcja historii. Zapraszamy!

(z ogłoszeń duszpasterskich parafii pw. św. Jana Chrzciciela i św. Andrzeja w Cegłowie)

„Wspominając dzisiaj sześćdziesięciolecie przywrócenia nam niezależności politycznej, pamiętamy, że naród nawet w więzieniu jest wolny, dopóki ma świadomość swej trwałości narodowej, kulturalnej, odpowiedzialności za dzieje minione i za te, które muszą nadejść wpierw i później. Może nas cieszyć  sześćdziesięciolecie odzyskania niezależności politycznej, ale nie możemy zapominać o przyszłości, o tym, że dzięki doświadczeniom dziejowym nazbieraliśmy wiele mądrości i wiele oliwy, nie tylko w lampach – na dziś, ale też i w naczyniach – jako zapas na przyszłość. Polsce zawsze przyświecała wiara w zmartwychwstanie i życie” – te słowa wypowiedział kard. Stefan Wyszyński 12 listopada 1978 r. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, uczelni powstałej w roku odzyskania przez Polskę niepodległości.  Przemówienie Prymasa nawiązywało do obchodzonego dzień wcześniej w kościołach, bo nie w państwowej przestrzeni publicznej, 60-lecia niepodległości.

Prymas, niczym wytrawny pozytywista, doceniał dorobek przeszłych pokoleń Polaków, dzięki którym nazbieraliśmy „wiele mądrości”, wypracowaliśmy programy na przyszłość, o czym pisał Bohdan Cywiński w zbiorze swoich słynnych esejów Rodowody niepokornych. Kard. Wyszyński wybiegał  myślą  w przyszłość, apelując do rodaków, aby już dzisiaj pracowali dla „Polski jutra”, po to, aby ona zmartwychwstała. Zdaniem prymasa, w Polsce dogmat o zmartwychwstaniu, stanowiący jądro teologii chrześcijańskiej, ma również wydźwięk narodowy, bo my, Polacy, mówimy o zmartwychwstaniu narodu.

Dzień wcześniej w kościołach w Polsce czytane było Słowo biskupów na 60-lecie odzyskania niepodległości, sygnowane przez wszystkich polskich hierarchów, na czele z kard. Wyszyńskim.  Warto przypomnieć pokrótce kontekst obchodów kościelnych, upamiętniających datę 11 listopada. Władze komunistyczne usiłowały ja wykorzenić ze świadomości i pamięci Polaków. 11 listopada był dniem roboczym, nie odbywały się żadne uroczystości państwowe, w mediach był to temat tabu. Rolę nauczyciela narodu, strażnika pamięci narodowej, przejął Kościół katolicki. Księża i biskupi przypominali w kazaniach tę ważna datę w polskim kalendarzu dziejów. Świątynie były jedynymi miejscami, gdzie 11 listopada zawieszano biało-czerwone flagi i celebrowano okolicznościowe nabożeństwa.

Władze PRL w obawie, że 60. rocznica odzyskania niepodległości ożywi działalność  środowisk opozycyjnych chcących skorzystać z parasola Kościoła, nasiliły inwigilację księży i świątyń zwłaszcza miastach, gdzie były środowiska akademickie.

Prezentowane poniżej Słowo biskupów jest świadectwem czasu, kiedy słowa patriotyzm i niepodległość publicznie wybrzmiewały jedynie w przestrzeni sakralnej. Biskupi zalecali wręcz, aby z okazji rocznicy odprawiane były w kościołach parafialnych, zakonnych i rektorskich nabożeństwa dziękczynne. Zalecali przy tym, aby w intencji ojczyzny na zakończenie nabożeństw śpiewano hymn Boże, coś Polskę. Wierni czynili to skwapliwie wyrażając przy tym swoje pragnienia i aspiracje, co przejawiało się w tym, że zamiast słów „Ojczyzną wolną pobłogosław Panie”, śpiewali gromko: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”.

Grzegorz Polak, Mt 5,14

 

SŁOWO BISKUPÓW NA 60-LECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI POLSKI

Naród Polski przywiązuje wielką wagę do daty 11 listopada. Wszyscy wiemy, że jest to data historyczna i przełomowa w naszych dziejach. Po stu dwudziestu przeszło latach Polska odzyskała niepodległość. W roku 1795 państwo polskie – Rzeczypospolita trzech narodów – zniknęła z map Europy. W roku 1918 znowu wróciła na te mapy. Polacy, którym przez okres rozbiorów narzucano obce obywatelstwa, znaleźli się znów we własnym Państwie. Niepodległość była wywalczona, wycierpiana, wypracowana, wymodlona przez kilka pokoleń Polaków. Jak niedawno wykazał jeden z naszych historyków, począwszy od Konstytucji 3 Maja i Komisji Edukacyjnej – rozpoczęła się świadoma działalność na rzecz przyszłej niepodległości, na rzecz kształtu, jaki ma przybrać odrodzona Ojczyzna. Dla tej wielkiej sprawy Rodacy nasi w ciągu całego XIX stulecia nie szczędzili wysiłków i ofiar. Nigdy Naród polski nie zrezygnował z naturalnego prawa, jakim jest prawo każdego narodu do wolności, do stanowienia o sobie we własnych granicach. Świadczą o tym zarówno zbrojne powstania, jak organiczna praca od podstaw. Świadczy o tym wielka odnowa polskiej kultury i twórczości, a wreszcie postawa szerokich kręgów społeczeństwa wszystkich warstw i stanów.

Dlatego trzeba przypominać stale tę ważną dla naszego Narodu datę – 1918 roku. Słusznie więc przypomina się obecnie 60-lecie odzyskania niepodległości. Naród ma prawo do tego, aby znać pełną prawdę o swojej własnej historii. Żyją jeszcze ludzie, którzy czynnie uczestniczyli w wydarzeniach dwóch pierwszych dziesięcioleci naszego wieku. Ludziom tym, jak i wszystkim pokoleniom Polaków okresu rozbiorów, niestrudzenie zmagającym się o prawa narodów, cały Naród polski winien wdzięczność i cześć. Episkopat Polski pragnie dać wyraz tej czci i wdzięczności w imieniu całego społeczeństwa katolickiego.

Sprawa niepodległości naszej Ojczyzny dojrzewała długo i z trudem w ciągu dziewiętnastego stulecia, jako problem moralny w dziedzinie życia międzynarodowego na kontynencie europejskim. Rozbiory Polski były naruszeniem ładu moralnego w Europie, tak jak naruszeniem porządku moralnego jest każde przywłaszczenie cudzej własności. Jest nim również w nieporównanie większej skali zabór cudzych ziem i dążność do wynarodowienia ujarzmionej ludności. Naprawienie porządku moralnego domaga się zwrócenia zabranej własności. W wymiarze międzynarodowym naprawienie ładu moralnego domagało się oddania pokrzywdzonemu Narodowi jego ziemi i przywrócenia mu wszystkich jego praw. Tak więc sprawa niepodległości Polski była rzeczą konieczną dla Europy, jeśli stosunki międzynarodowe na naszym kontynencie miały się układać nie na zasadzie brutalnej przemocy, ale na zasadzie poszanowania praw narodów.

Do tych praw stale musimy się odwoływać wobec Europy i świata. Poszanowanie wszystkich praw naszego Narodu i całości terytorialnej, jest i musi pozostać podstawą ładu międzynarodowego na kontynencie europejskim.

Przypomnienie sześćdziesiątej rocznicy odzyskania naszej niepodległości zobowiązuje nas samych, Polaków dziś żyjących, do pogłębiania i umacniania odpowiedzialności za wspólne dobro całego Narodu. Nie możemy przez nasze błędy i wady osłabić czy narazić na szwank tego wszystkiego, co z takim trudem zostało odbudowane na początku obecnego stulecia. Odpowiedzialność za wolność i suwerenność Polski ciąży na ludziach, którzy sprawują władzę w naszej Ojczyźnie. Trzeba stwarzać takie warunki życia społecznego, aby Naród czuł się w pełni gospodarzem we własnej Ojczyźnie, na własnej, darowanej nam przed wiekami przez Ojca narodów – ziemi. Trzeba także dołożyć wszelkich starań, aby przezwyciężyć liczne zagrożenia wewnętrzne, przede wszystkim w dziedzinie moralności społecznej, rodzinnej i osobistej.

Uświadomienie sobie doniosłości historycznej chwili połączymy z modlitwą dziękczynną od Ojca narodów – za przywrócenie nam wolności życia i bytowania we własnej Ojczyźnie. Dlatego też, jako wyraz naszej wdzięczności, będą odprawiane w katedrach, kościołach parafialnych, zakonnych i rektorskich – uroczyste Nabożeństwa, przez Księży Biskupów i Duszpasterzy, w dniu 11 i 12 listopada, w czasie ustalonym przez właściwe władze duchowne. Na zakończenie modlitwy należy odśpiewać hymn «Boże coś Polskę» lub pieśń «Serdeczna Matko».

Ojczyźnie naszej z serca błogosławimy.

165. Konferencja Episkopatu, Warszawa, 4 października 1978 r.

PODPISALI: Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi obecni na Konferencji /–/ + Stefan Kard. Wyszyński

 

W czwartek 5 listopada w Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego odbyła się debata Zwycięstwo i klęska. Lwów 1920–1939. Spotkanie było transmitowane w mediach społecznościowych.

Szereg uznanych polskich i ukraińskich ekspertów w dziedzinie historii, w tym dziennikarze polonijni, debatowało na temat roli, jaką pełnił Lwów w systemie polskiej polityki i ekonomii oraz w działaniach antysowieckich w okresie 1920-1939.

Ze względu na ograniczenia epidemiologiczne w spotkaniu w Muzeum wzięła udział ograniczona ilość osób. Większe grono zainteresowanych mogło oglądać debatę na specjalnym kanale YouTube, obsługiwanym przez organizatora, Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”.

Spotkanie otworzyły wystąpienia Piotra Dmitrowicza, dyrektora Mt 5,14, oraz Mikołaja Falkowskiego, prezesa PPnW. „Jest to dla mnie zaszczyt, że możemy gościć tak ważne wydarzenie. Przez kilka ostatnich lat razem z fantastycznym zespołem budowaliśmy to miejsce i naszym marzeniem było, żeby to Muzeum było żywe. Żeby mogły odbywać się tu spotkania, żeby można było tutaj dyskutować na temat polskiej historii, filmu czy książek. Żeby ludzie spotykali się i rozmawiali ze sobą, bo taka jest istota współczesnych instytucji kultury. I stało się, bierzemy udział w pierwszy takim spotkaniu w nowym Muzeum”, mówił dyrektor Piotr Dmitrowicz. W późniejszej dyskusji wzięli udział m.in. dr Piotr Kościński (Fundacja Joachima Lelewela), dr Andrij Rukkas (Uniwersytet im. Tarasa Szewczenki w Kijowie), prof. Bohdan Hud (Uniwersytet im. Iwana Franki we Lwowie) oraz inni znani badacze wspólnego dziedzictwa historycznego, a także przedstawiciele ukraińskich i litewskich mediów polonijnych.

Dyskusja została zadedykowana pamięci red. Mirosława Rowickiego, wielkiego orędownika spraw polskich na Ukrainie, założyciela i redaktora naczelnego „Kuriera Galicyjskiego”. Debatę zorganizowały Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”, Fundacja Joachima Lelewela oraz „Kurier Galicyjski”.

Album Polonia Semper Fidelis. Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny okiem włoskiego fotografa Carlo Leidi został nominowany do nagrody w konkursie EDYCJA 2019-2020. Książka została wydana przez Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego przy współpracy z Narodowym Centrum Kultury, Włoskim Instytutem Kultury w Warszawie oraz Archiwum Fotograficznym CRAF.

Celem dorocznego konkursu EDYCJA jest wyróżnianie książek odznaczających się wysokim poziomem edytorskim, popularyzacja sztuki wydawniczej, rozumianej jako doskonałe rzemiosło oparte na wielowiekowych tradycjach typograficznych, drukarskich, introligatorskich, oraz promowanie oficyn szczególnie dbających o jakość swej produkcji wydawniczej.

Konkurs przeprowadzany jest od 1999 roku. Nominowane są do niego książki, które zdaniem organizatora, portalu „Wydawca”, zasługują na wyróżnienie wśród tysięcy innych ukazujących się na rynku. Książki oceniane są pod względem typograficznym, wykonania technicznego, zastosowanych materiałów poligraficznych i szeroko rozumianego ,”pomysłu na książkę”. Co roku wybierane są książki „najpiękniejsze”, zgodnie z mottem konkursu: „książka edytorsko doskonała”. Podczas Targów Książki w Krakowie ich wydawcy zostają uhonorowani dyplomami oraz cennymi nagrodami.

Album Polonia Semper Fidelis, wydany w językach polskim, włoskim i angielskim, prezentuje unikatowe fotografie Carla Leidi (1930–1998) – włoskiego fotografa, pisarza i podróżnika, który w czerwcu 1979 r. podążał śladami Jana Pawła II podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski. Zdjęciom towarzyszą fragmenty homilii Jana Pawła II z Warszawy, Krakowie, Częstochowy i Oświęcimia. „Każde zdjęcie Carla Leidiego to odkrywanie nadziei i wzruszenia, z jakim Polacy przeżywali nie tylko przyjazd Jana Pawła II do Ojczyzny, ale nade wszystko fakt, że są razem, że są narodem, który łączą wspólne wartości, że odtąd już nigdy nic nie będzie takie samo. Coś ważnego się stało. Coś pękło… Polacy odzyskali zdeptaną przez lata komunizmu godność i poczucie dumy narodowej. Dziś już wiemy, że w czerwcu 1979 roku, wraz z pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Ojczyzny, rozpoczęła się polska droga do wolności” – napisała we wstępie do albumu Joanna Olendzka z Mt 5,14.

Więcej:

EDYCJA 2019/2020

Był jednym z niewielu pisarzy, którzy w warunkach komunistycznego zniewolenia mieli odwagę upomnieć się o uwięzionego prymasa Wyszyńskiego. 50 lat temu zmarł Władysław Jan Grabski.

17 maja 1956 roku Zarząd Główny Związku Literatów Polskich przywrócił członkostwo w organizacji wybitnemu pisarzowi i poecie Władysławowi Janowi Grabskiemu. Dwa lata wcześniej skreślono go bezterminowo z listy członków ZLP pod pretekstem uwłaczenia czci zmarłego właśnie Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. W rzeczywistości chodziło o zaszczucie pisarza, któremu honor nie pozwalał łasić się do komunistycznych władz i który na każdym kroku podkreślał katolicki charakter swojego pisarstwa.

Obrońca prymasa

Tymczasem już na pierwszym posiedzeniu ZLP po przywróceniu go w prawach członka, Grabski od razu przeszedł do bezkompromisowego ataku. Bronił swego dobrego imienia, zakwestionowanego przez prominentnych członków Związku, ale za najważniejszą uważał sprawę uwolnienia uwięzionego kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prymas Polski od 1953 roku przebywał w internowaniu, najpierw w Rywałdzie, potem w Stoczku Klasztornym, wreszcie w Prudniku i Komańczy. Grabski uważał, że o swojego pasterza powinni się upomnieć także ludzi kultury i chociaż jego apel do ZLP nie został podchwycony, to na fali październikowej 1956 roku odwilży kardynała Wyszyńskiego uwolniono. Był to jeden z wielu ważnych epizodów w życiu Władysława Jana Grabskiego.

Syn premiera

Przyszły pisarz urodził się 21 października 1901 roku w Warszawie, jako syn Władysława Grabskiego, przyszłego ministra skarbu i premiera rządu RP. Dzieciństwo spędził w Borowie, opisując później te lata w autobiograficznej powieści Blizny dzieciństwa. W 1918 roku rodzina przeniosła się do Warszawy, gdzie Władysław Jan podjął naukę w gimnazjum Konopczyńskiego. W lipcu 1920 roku zgłosił się jako ochotnik do wojska, służąc w 214. Pułku Ułanów. Zdemobilizowany, rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, później studiował także na paryskiej Sorbonie, kończąc edukację tytułem doktorskim na Uniwersytecie Warszawskim za prace poświęconą Charlesowi Fourierowi. W tym okresie również przeszedł głębokie nawrócenie, a w listopadzie 1927 roku poślubia Zofię Wojciechowską, córkę Stanisława Wojciechowskiego, byłego prezydenta RP.

Bracia

Na początku lat 30. powstał pierwszy tom jego najważniejszej powieści, trylogii Bracia, porównywanej z Czarodziejską górą Thomasa Manna. Współpracował wówczas z popularnym dziennikiem „ABC” oraz tygodnikiem literackim „Prosto z Mostu”, gdzie zaprzyjaźnił się z Jerzy Andrzejewskim, Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim, Alfredem Łaszowskim, Jerzym Waldorffem, Wojciechem Żukrowskim i innymi pisarzami tego środowiska. Nie wszystkie te przyjaźnie przetrwały ciężką próbę czasów komunizmu.

W 1938 roku Władysław Jan Grabski został członkiem Związku Literatów Polskich – tego samego, z którego usunięto go później w 1953 roku. Ukazały się też kolejne jego książki, w tym W cieniu kolegiaty, uznawana dziś za jeden z najważniejszych przykładów polskiej powieści katolickiej.

Doktor Paweł

Z wybuchem wojny Władysław Jan Grabski zgłosił się ochotniczo do wojska, w dodatku z własnym chevroletem (był miłośnikiem motoryzacji i jednym z pionierów polskiego automobilizmu). W ciągu kilkunastu dni awansował na starszego sierżanta Pułku Zbornego Chełm, dowodził kolumną samochodową, wziął udział w bitwie pod Tarnawatką. Po zakończeniu walk powrócił do Warszawy. Jedno z własnych przeżyć z tego okresu – odmowę jazdy z panami oficerami do Rumunii i wyproszenie ich ze swojego auta – opowiedział już po wojnie Wojciechowi Żukrowskiemu, który wykorzystał go w swej powieść Klęska.

W czasie okupacji hitlerowskiej był żołnierzem Armii Krajowej (ps. „Doktor Paweł”), pomagał w organizowaniu sieci motoryzacyjnej, przechowywał broń i prasę podziemną, pomagał poszukiwanym. W tym dramatycznym okresie napisał Konfesjonał, powieść stanowiącą dalszy ciąg W cieniu kolegiaty, oraz dokończył rozpoczętą jeszcze przed wojną Sagę o Jarlu Broniszu.

Podczas Powstania Warszawskiego organizował pomoc dla uciekinierów i wygnańców. Jako ostatni miał się zjawić u niego, poprzez Dulag 121 Pruszków, teść – Stanisław Wojciechowski.

„Zapis” cenzury

Po objęciu władzy przez komunistów, Grabski zaangażował się w prace Rady Prymasowskiej dla Odbudowy Kościołów Warszawy, podjął także współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym” oraz „Tygodnikiem Warszawskim”. Na zaproszenie prymasa Stefana Wyszyńskiego wykładał na kursach duszpasterskich i w seminariach. Bez przerwy pisał, ale zaczął wówczas obowiązywać wobec niego „zapis” cenzury w prasie i wydawnictwach. Sytuacja finansowa Grabskich była coraz trudniejsza, pisarz musiał wyprzedawać zbiory swojej słynnej biblioteki, trochę ratowały ich honoraria żony, która otrzymywała wiele zamówień na obrazy do kościołów. Na to nałożyły się problemy w Związku Literatów Polskich, zakończone wspomnianym wykluczeniem Grabskiego z ZLP.

Blizny dzieciństwa

Szykany władz komunistycznych i nieustanna inwigilacja Służby Bezpieczeństwa, której był świadom, spowodowały podupadniecie na zdrowiu, po latach odnowiła się gruźlica, hospitalizowany pisarz otarł się o śmierć. Jak wspominał jego syn, znacznie boleśniejsze okazało się jednak odwrócenie od niego tych, których uważał dotąd za swoich kolegów, przy Grabskim pozostała tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele.

W okresie rekonwalescencji powrócił do pracy pisarskiej, podejmując współpracę z wydawnictwami katolickimi. W 1967 roku nastąpiło jednak kolejne odnowienie się choroby i ostateczne wyłączenie Władysława Jana Grabskiego z aktywnego życia, dokończył jeszcze prace nad wspomnieniowymi Bliznami dzieciństwa. Przewieziony ponownie w sierpniu 1970 roku do Instytutu Gruźlicy w Warszawie, zmarł 2 listopada 1970 roku. Został pochowany w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim .

Artykuł został opracowany na podstawie książki prof. Macieja Urbanowskiego «Od Brzozowskiego do Herberta» (Łomianki 2013) oraz materiałów udostępnionych przez Bibliotekę Publiczną im. Władysława Jana Grabskiego w Warszawie. Zdjęcia z pogrzebu autorstwa Ryszarda Rzepeckiego pochodzą ze zbiorów Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

Mało kto wie, że na warszawskich Powązkach znajduje się grób pradziadka Karola Wojtyły. Grobowcem rodziny Kaczorowskich od pewnego czasu opiekuje się także Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.

Pradziadkiem Karola Wojtyły był Mikołaj Kaczorowski (1796-1872). Urodził się i dorastał w Magnuszewie na Mazowszu, był dwukrotnie żonaty. Z pierwszą żoną, Franciszką Kurzawą, miał czworo dzieci, a z drugą, Urszulą Malinowską – siedmioro, wśród nich Feliksa Pawła, ojca Emilii, matki Karola Wojtyły.

Niemal całe życie, ponad 30 lat, przepracował w Michalowie – majątku należącym do familii Zamoyskich. Był tam m.in. fornalem, stangretem oraz szynkarzem. W 1865 roku przeprowadził się do Warszawy, gdzie przez krótki czas pracował w pałacu Zamoyskich przy Nowym Świecie. Wkrótce, ze względu na problemy zdrowotne, przeniósł się do mieszkającego w śródmieściu brata Tomasza.

Mikołaj Kaczorowski zmarł 7 lipca 1872 roku. Po żałobnej Mszy Świętej w kościele pw. św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim.

Feliks Kaczorowski, czyli dziadek Jana Pawła II, przeniósł się do Krakowa, gdzie był siodlarzem, wyrabiał też lub naprawiał powozy (niemal co roku w końca XIX i początku XX w. w Kalendarzach krakowskich ukazywały się reklamy jego zakładu powozów). Już w Krakowie urodziła się Emilia Kaczorowska, matka Karola Wojtyły.

Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego posiada w swoich zbiorach dwa prawdziwe rarytasy, niezwykłe obrazki prymicyjne: x. Stefana Wyszyńskiego i x. Karola Wojtyły, ofiarowane przez x. prof. Waldemara Chrostowskiego. Niezwykłość ich nie polega tylko na tym, że upamiętniają one święcenia kapłańskie przyszłego prymasa i przyszłego papieża, ale także dlatego, że opatrzono je błędnymi datami.

Dlaczego tak się stało tłumaczy w artykule sam x. prof. Chrostowski. Tekst ukazał się w tygodniku „Idziemy” (2020, 41), publikujemy go za zgodą Autora. Ksiedzu Waldemarowi Chrostowskiemu wyrażamy niezmierną wdzięczność za ofiarowanie muzeum bezcennych pamiątek związanych z naszymi Patronami.        

Wydaje się, że w biografiach Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II uwzględniono już wszystko. Rozmaite szczegóły z ich życia zostały opisane w książkach i czasopismach, ukazane na wystawach i zobrazowane w filmach, których liczba stale rośnie. A jednak zdarzają się prawdziwe „rodzynki”. Do takich należą zachowane obrazki prymicyjne, które nie tylko uzupełniają wiedzę o dwóch wielkich Polakach, lecz wręcz ją prostują. Obrazki prymicyjne upamiętniają dzień święceń kapłańskich oraz pierwszej, tzw. prymicyjnej, Mszy św. sprawowanej zazwyczaj w parafii, skąd prymicjant pochodzi.

Święcenia kapłańskie Stefana Wyszyńskiego

Po nauce w gimnazjum Wojciecha Górskiego w Warszawie (1912-1914) i w Łomży (1914-1917) Stefan Wyszyński wstąpił do Seminarium Duchownego we Włocławku. Tam uzupełnił wykształcenie średnie oraz odbył studia filozoficzne i teologiczne. 29 czerwca 1924 r., razem z pozostałymi diakonami ze swego rocznika, miał przyjąć święcenia kapłańskie. Wszystko było przygotowane. Zachowało się bogato zdobione tableau z fotografią papieża Piusa XI, prymasa Edmunda Dalbora, ówczesnych biskupów włocławskich i katedry włocławskiej, a także moderatorów seminarium oraz diakonów przygotowujących się do przyjęcia święceń, podpisanych jako księża. W lewym górnym rogu tableau widnieje łaciński napis Ite et vos in vineam Meam („Idźcie i wy do winnicy Mojej”), oraz data „1924 R.”. Diakon Wyszyński został pokazany wśród kolegów jako drugi od lewej na dole.

Ale do święceń diakona Wyszyńskiego tego dnia nie doszło. Krótko przed zapowiadanym terminem zapadł na gruźlicę i stan jego zdrowia stale się pogarszał. Zabrany do szpitala, przeżywał święcenia kolegów, których udzielił bp Stanisław Zdzitowiecki, prosząc Boga, aby i on je otrzymał. Kiedy zdrowie trochę się polepszyło, zdecydowano, że święcenia kapłańskie przyjmie 3 sierpnia, w 23. rocznicę urodzin. Było to przed osiągnięciem wieku kanonicznego (24 lata) i wymagało specjalnej zgody biskupa.

Święcenia przyjął z rąk biskupa pomocniczego Wojciecha Owczarka, również, jak on, chorego na gruźlicę. W 1965 r. w Stryszawie tak wspominał to wydarzenie: „Święcenia otrzymałem z rąk biskupa Owczarka, gruźlika, w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej, w Bazylice Katedralnej Włocławskiej. Byłem święcony sam. Moi koledzy 29 czerwca poszli na święcenia, a ja – do szpitala. Tam ledwo uszedłem śmierci. W czasie moich święceń modliłem się, abym mógł być kapłanem przynajmniej jeden rok. Gdy przyszedłem do katedry po święcenia, stary zakrystianin powiedział do mnie: proszę księdza, z takim zdrowiem, to chyba raczej trzeba iść na cmentarz, a nie poświęcenia. – Tak wszystko się układało, że tylko miłosierne oczy Matki Najświętszej patrzyły na ten dziwny obrzęd, który miał miejsce, gdy wygodnie mi było leżeć i bałem się chwili, kiedy już będę musiał wstać, bo nie wiedziałem, czy utrzymam się na nogach”.

Prymicyjna Msza św. miała być sprawowana 6 lipca 1924 r. we Wrociszewie, gdzie mieszkał ojciec, pracując jako organista. Zachowały się bezcenne pamiątki tego niedoszłego wydarzenia, a mianowicie obrazki prymicyjne z dwoma cytatami ze Starego Testamentu (2 Krl 7,18 i Ps 115,2) oraz piękną „Modlitwą za kapłana”. Po drugiej stronie obrazka widnieje kielich mszalny i symbol Eucharystii oraz napis w języku polskim „Bierzcie i spożywajcie, bo to jest Ciało Moje”. Takie obrazki to wielka rzadkość! Spotykane są obrazki prymicyjne, na których ks. Wyszyński własnoręcznie przekreślał nazwę „Wrociszew”, wpisując „na Jasnej Górze” oraz datę „6 lipca”, wpisując „5 sierpnia”, natomiast „pierwotne” obrazki, pozbawione tych poprawek to rarytasy. Przemawiając w 1961 r. na Jasnej Górze do pielgrzymów z Włocławka powiedział: „Pojechałem z prymicją na Jasną Górę, aby mieć Matkę, aby stanęła przy mnie w każdej mojej Mszy św. jak stała przy Chrystusie na Kalwarii”.

Święcenia kapłańskie Karola Wojtyły

Droga Jana Pawła II do kapłaństwa była odmienna, lecz to, co w tajemniczy sposób połączyło go z kard. Stefanem Wyszyńskim ma związek ze święceniami kapłańskimi. Przeglądałem wiele biografii Ojca Świętego, ale w żadnej nie natrafiłem na ten bardzo wymowny szczegół.

Po przeniesieniu się w 1938 r. z ojcem z Wadowic do Krakowa Karol Wojtyła podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wybuch wojny skutkował 6 listopada 1939 r. przerwaniem studiów. Jesienią 1940 r. zaczął pracować jako robotnik fizyczny w kamieniołomie na Zakrzówku i, wiele się ucząc, pozostawał w kontakcie z „teatrem słowa”, którzy stworzył Mieczysław Kotlarczyk. Jesienią 1942 r., pracując nadal jako robotnik, wstąpił do działającego w konspiracji Krakowskiego Seminarium Duchownego, które mieściło się w rezydencji arcybiskupa metropolity i rozpoczął tajne studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.

18 stycznia 1945 r. do Krakowa weszła Armia Czerwona i w wyzwolonym spod okupacji niemieckiej mieście wznowiono działalność seminarium i uniwersytetu. W książce Dar i Tajemnica zawierającej zapis rozmowy w 50. rocznicę święceń kapłańskich”, obchodzoną w 1996 r., Jan Paweł II wspominał, że rok akademicki 1945/1946 był już „normalny”. Kleryk musiał wyróżniać się spośród innych, skoro arcybiskup Adam S. Sapieha, metropolita krakowski, postanowił wysłać go na studia do Rzymu. Był to przecież niezwykle trudny dla narodu i Kościoła okres bezpośrednio powojenny, jednak metropolita patrzył nie doraźnie, lecz przyszłościowo. Wiedział, że wyniszczony wojną i wymordowaniem elit kraj pilnie potrzebuje wykształconych kapłanów. Nie wiedział, że pierwsze kroki w Rzymie postawi wtedy przyszły papież.

Jan Paweł II wspominał: „Na początku piątego roku studiów zostałem skierowany przez Księdza Arcybiskupa na dalsze studia do Rzymu. W związku z tym, wcześniej od moich kolegów z roku, otrzymałem święcenia kapłańskie dnia 1 listopada roku 1946. Rocznik nasz był oczywiście nieliczny: było nas wszystkich siedmiu”. Tak rzeczywiście było i ta data święceń kapłańskich jest podawana wszędzie. Obowiązywał wtedy tzw. subdiakonat, który kleryk Wojtyła przyjął 13 października, a tydzień później został diakonem. Czytamy również: „Moje święcenia kapłańskie miały miejsce w dniu, w którym zwykle tego sakramentu się nie udziela. […] Przyjmowałem święcenia sam, w prywatnej kaplicy Biskupów Krakowskich. Moi koledzy mieli otrzymać święcenia dopiero następnego roku w Niedzielę Palmową”. Oraz: „W dniu Wszystkich Świętych stawiłem się rankiem w rezydencji Arcybiskupów Krakowskich przy ulicy Franciszkańskiej 3, aby otrzymać święcenia kapłańskie. W tej ceremonii uczestniczyła niewielka grupa moich krewnych i przyjaciół”. Nazajutrz po święceniach, w Dzień Zaduszny, ks. Karol Wojtyła  w romańskiej krypcie św. Leonarda w Katedrze na Wawelu, „wśród sarkofagów królów i bohaterów narodowych”, sprawował „wawelską” prymicyjną Mszę świętą. „Potem – wspominał – miały miejsce inne prymicje, najpierw w kościele parafialnym pod wezwaniem św. Stanisława Kostki na Dębnikach, a w następną niedzielę w kościele parafialnym Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny w Wadowicach”.

Świadectwo, jakim są obrazki prymicyjne ks. Karola Wojtyły, rzucają na te wydarzenia więcej światła. Nie zostały dotąd opisane obrazki przygotowane na okazję święceń wyznaczonych początkowo na 3 listopada 1946 roku. Tego dnia przypadała niedziela – dzień, w którym najczęściej odbywały się święcenia kapłańskie. Na obrazkach widnieje napis: „W Dniu Święceń Kapłańskich Ks. Karol Wojtyła”, a także „Kraków, 3. XI. 1946 r.” oraz słowa „Módlcie się, bracia, aby moja i wasza ofiara była przyjemna Bogu”. Na stronie ilustracyjnej poszczególnych obrazków widnieją różne motywy: Maryja Niepokalanie Poczęta, Wniebowzięcie Matki Bożej, Maryja z Dzieciątkiem w otoczeniu aniołów, Zdjęcie Chrystusa z krzyża i inne. Wszystkie obrazki są czarno-białe, wydrukowane „siermiężnie”, jak w warunkach powojennych było to możliwe.

Zachowane obrazki uzupełniają wiedzę o okolicznościach, w jakich diakon Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie. Stało się to dwa dni wcześniej przed terminem podanym na obrazkach, oraz nie w niedzielę, ale w piątek, w który przypadała wtedy uroczystość Wszystkich Świętych. Trudno powiedzieć, co przesądziło o tej zmianie. Kalendaria i biografie Jana Pawła II milczą na ten temat i wygląda na to, że ten ważny szczegół poszedł w zapomnienie.

Obrazki neoprezbitera Karola Wojtyły były rozdawane podczas prymicyjnych Mszy św. W niedzielę 10 listopada 1946 r. w Wadowicach, otrzymała je Teresa Skowronek, mama mieszkającej w Warszawie pani Haliny Kosickiej. Rodzina Skowronków była znana, bo ociec Teresy miał własny sklep na wadowickim rynku. Otrzymałem te obrazki podczas wspólnej pielgrzymki w 2016 r. do Ziemi Świętej, na zakończenie Eucharystii w kościele św. Piotra w Tyberiadzie, gdzie w okresie II wojny modlili się polscy żołnierze. W październiku 2020 r. bezcenne pamiątki i świadectwa historii pisanej palcem Bożym i ludzkimi losami trafiają do zbiorów Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła i Prymasa Wyszyńskiego w Warszawie oraz Muzeum Domu Rodzinnego Ojca Świętego Jana Pawła II w Wadowicach.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski    

„Idziemy” (2020, 41)