Znamy już wygranych II Międzynarodowego Konkursu Sztuki Współczesnej „Quadriennale Betesda”. Międzynarodowe Jury pod przewodnictwem Anny Jachimczyk z Fundacji Betesda wyłoniło zwycięzców i przyznało nagrody.
PRO QUADRIENNALE BETESDA (profesjonaliści)
GRAND PRIX – NAGRODA GŁÓWNA: SYLWIA WALANIA
ZA INSTALACJĘ ARTYSTYCZNĄ MARANATA
NAGRODY GŁÓWNE W POSZCZEGÓLNYCH KATEGORIACH:
I MIEJSCE W KATEGORII: SZTUKA SYNKRETYCZNA, HAPPENING, INSTALACJE, TANIEC, PERFORMANCE
Sylwia Walania za instalację artystyczną Maranata
WYRÓŻNIENIE W KATEGORII: SZTUKA SYNKRETYCZNA,
HAPPENING, INSTALACJE, TANIEC, PERFORMANCE
Weronika Żurowska: Próba
I MIEJSCE W KATEGORII: RZEŹBA
Tomasz Bielański: Siła nadziei przeciwko zwątpieniu.
I MIEJSCE W KATEGORII PLAKAT, KOMIKS, ILUSTRACJA, GRAFIKA KOMPUTEROWA
Michał Bugzel: Uwolnienie owocem Ducha
I MIEJSCE W KATEGORII GRAFIKA I RYSUNEK:
Iza Jaśniewska: Szara przystań
I MIEJSCE W KATEGORII: MALARSTWO
Anastazja Burko-Dziemidziuk: cykl Wołanie
WYRÓŻNIENIE W KATEGORII: MALARSTWO
Monika Sawionek: Ożywczy deszcz
WYRÓŻNIENIE W KATEGORII: MALARSTWO
Jacek Maślankiewicz: Wody górne i dolne
I MIEJSCE W KATEGORII: POEZJA
Joanna Błońska
NAGRODA SPECJALNA za całokształt twórczości:
Marek Jaromski
OPEN QUADRIENNALE BETESDA (wśród nieprofesjonalistów)
GRAND PRIX – NAGRODA GŁÓWNA:
Krystian Lachor, Błażej Brzozowski, Tymoteusz Macioszek: Szczebiotka
WYRÓŻNIENIE:
Krystian Lachor, Adam Pytel: Sens
WYRÓŻNIENIE:
Danuta Niklewicz: Przybądź Duchu Święty
KONKURS „ŚPIEWAJ Z NAMI”:
Nagroda Publiczności: Paulina Tarczyńska
Nagrody dla artystów przygotowali: Tritech New Technologies sp. z o.o., Stowarzyszenie Rafael, Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oraz Fundacja Betesda.
Prace konkursowe można obecnie oglądać na wystawach pokonkursowych „Quadriennale Betesda” w Warszawie.
Podczas wystaw pokonkursowych będzie można również zobaczyć dzieła laureatów z I etapu głosowania Jury, których prace zakwalifikowały się do wystaw pokonkursowych: m.in. Vivien Bone, Agaty Maślankiewicz, Michele Rosa, Jolanty Mikuły, Barbary Pierzgalskiej, Marty Wiatr, Janusza Lewandowskiego, Krystyny Jatkiewicz, Joanny Błońskiej, Jadwigi Marii Jarosiewicz, Izabelli Dziekiewicz, Ildikó Mecséri, Aleksandry Kalety, Anny Śliwińskiej, Anny Foryckiej-Putiatyckiej, Adeli Kaczmarek- Siwińskiej, Adriana Lipińskiego, Elyandry Widharty, Weronika Marty Zarębskiej-Kmiecik, Pauliny Traczyńskiej, Anny Bartnickiej oraz wielu innych artystów.
14 października 1978 r. do Kaplicy Sykstyńskiej weszło 111 kardynałów z 49 krajów. Żaden z nich nie przeczuwał zapewne, że w parę dni zmienią bieg historii.
Śmierć Jana Pawła I, po zaledwie 33-dniowym pontyfikacie, była ogromnym szokiem dla całego świata, także dla kardynałów. Chyba każdy musiał się zastanowić, co przez to doświadczenie chciał im powiedzieć Duch Święty. Nie mieli czasu na dogłębne analizy, bo termin nowego, drugiego już konklawe w roku 1978, zbliżał się wielkimi krokami. Gdy dotarli do Rzymu, doszła ich wiadomość o manifeście wybitnych ojców soborowych domagających się charyzmatycznego pasterza. Kardynałowie mieli świadomość, że nowy papież powinien być człowiekiem o silnej, wyrazistej osobowości, który byłby zdolny zahamować kryzys w Kościele. A ten – jak zauważył prof. Andrea Riccardi, założyciel Wspólnoty św. Idziego – nie wynikał z zewnętrznych czynników, jak w czasach rewolucji francuskiej czy polityki państw ateistycznych, ale pochodził z wnętrza Kościoła.
Papabile
Media, zwłaszcza włoskie, prezentowały prognozy i sylwetki tzw. papabile, czyli kandydatów na papieża. Wśród kilkunastu postaci pojawiało się też nazwisko Karola kard. Wojtyły, o którym plotkowano, że otrzymał kilka głosów na poprzednim konklawe po śmierci papieża Pawła VI.
W gronie purpuratów kard. Wojtyła miał dwóch wielkich zwolenników. Pierwszy to jego dobry znajomy Franz kard. König, arcybiskup Wiednia. Nazwisko drugiego mogło budzić zdumienie, ponieważ był nim arcybiskup z São Paolo, Paulo Evaristo kard. Arns, słynny obrońca praw człowieka w Ameryce Łacińskiej, zwany „kardynałem ludu”. Brazylijski kardynał nie miał wątpliwości, że to Karol Wojtyła powinien zostać papieżem.
Na okoliczność
W przeddzień rozpoczęcia konklawe na pierwszej stronie watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano” ukazał się komentarz redakcyjny sugerujący, jakie najpilniejsze działania stały przed przyszłym papieżem. Powinien – zdaniem redakcji – rozwijać kolegialność w kierowaniu Kościołem, dążyć do zwiększenia roli świeckich oraz angażować się jeszcze bardziej w ruch dążący do jedności chrześcijan.
14 października o godz. 10 rozpoczęła się Msza Święta De Spiritu Sancto – De Eligendo Summo Pontifice [O Duchu Świętym. Na okoliczność wyboru Papieża]. Po uroczystości kardynałowie powrócili do swoich cel w Kaplicy Sykstyńskiej.
Tego samego dnia po południu wszyscy uczestnicy konklawe zebrali się w Kaplicy Paulińskiej, skąd o godz. 16.30, przy śpiewie hymnu Veni Creator Spiritus wyruszyli do Kaplicy Sykstyńskiej. Jako jeden z pierwszych w procesji szedł Stefan kard. Wyszyński. Przed wejściem do Sykstyny prymas rozdawał elektorom obrazki Matki Bożej Jasnogórskiej.
Polscy kardynałowie przed konklawe
Kiedy rozpoczęło się konklawe, polscy kardynałowie od dawna byli w Rzymie.
Prymas Wyszyński wyleciał do Wiecznego Miasta 6 października po Mszy Świętej dla dziewcząt z Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła (od 1993 r. nosi nazwę Instytutu Prymasowskiego). Na konklawe wyruszył z absolutnym przekonaniem, że papieżem powinien zostać „Italczyk” (tego sformułowania kard. Wyszyński używał bardzo często).
Przed wyruszeniem na lotnisko wydał „ostatnie zlecenia” sekretarzowi Episkopatu bp. Bronisławowi Dąbrowskiemu. W Rzymie zamieszkał tradycyjnie w Papieskim Kościelnym Instytucie Polskim przy via Pietro Cavallini. 13 października podczas Kongregacji Kardynałów poprzedzającą konklawe wylosował celę nr 21 z zaplombowanymi oknami, która była jego mieszkaniem do czasu wyboru papieża.
Nazajutrz, przed rozpoczęciem konklawe, pytał samego siebie: „Co ty robisz tutaj, wśród tylu wybitnych ludzi, skromny człowiecze?”. Zauważył, że większość kardynałów stanowią „ludzie zmęczeni życiem, z widocznymi oznakami ciężaru drogi przebytej”.
Kardynał Wojtyła wyruszył do Rzymu już 3 października, aby nazajutrz uczestniczyć w pogrzebie papieża Jana Pawła I. Zamieszkał – jak zwykle – wśród dobrych znajomych w Papieskim Kolegium Polskim przy Piazza Remuria.
13 października przed południem zawiózł swoje rzeczy do celi nr 91, sąsiadującej z Kaplicą Sykstyńską. Tego dnia wieczorem poprosił pracującego w Papieskim Kolegium Polskim o. Mariana Markiewicza CFCI, aby go ostrzygł. „Żebym jakoś wyglądał na tym konklawe” – tłumaczył. Zakonnik schował dyskretnie obcięte włosy.
Tuż przed konklawe brat Marian zawiózł kardynała Wojtyłę beżowym audi 60 do polikliniki Gemelli, gdzie leżał nieprzytomny po wylewie jego przyjaciel, bp Andrzej Deskur. Zaraz potem zakonnik odwiózł kardynała na konklawe.
Grzegorz Polak, Mt 5,14
13 października mija 20. rocznica śmierci Janusza Szpotańskiego (1929–2001) – poety, tłumacza i szachisty, przy tym twórcy satyrycznych arcydzieł, obśmiewających życie elit komunistycznej Polski Ludowej. Nieco zapomniany dziś „Szpot”, autor m.in. głośnych swego czasu Cichych i gęgaczy oraz Towarzysza Szmaciaka, w PRL był prześladowany i więziony. Być może dlatego nigdy nie skończył swojej „opery” poświęconej prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu i obchodzonemu w 1966 r. Milenium Chrztu Polski.
Pod koniec lat 60. młody tłumacz Janusz Szpotański napisał kilka krótszych utworów o charakterze satyrycznym, które spotkały się z tak dużym uznaniem, że przygotował kolejne, także nieco już dłuższe. Jak sam przyznawał, w środowiskach literackich i inteligenckich Warszawy zyskały one duże powodzenie, on sam co chwila był zapraszany na wieczory poetyckie, w trakcie których mógł prezentować starsze i nowsze utwory. Poza znaczną popularnością, efekt był jednak i taki, że „Szpot” – taki nosił pseudonim, nawiązujący do nazwiska, ale i niemieckiego słowa Spott, oznaczającego szyderstwo albo kpinę – został aresztowany. I właśnie w areszcie wpadł na pomysł napisania opery (!) Targowica, której tematem miała być, jego słowy „z jednej strony zdradziecka postawa reakcyjnego i ciemnego kleru, a z drugiej — bezkompromisowa walka z nim szlachetnych i postępowych Czerwonych”.
Temat niedokończonej ostatecznie „opery” wiązał się z aktualną wówczas sprawą listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, który oburzył Władysława Gomułkę (w utworach Szpotańskiego występujący pod sympatycznym pseudonimem „Gnom”) oraz innych partyjnych działaczy. Jak po latach wspominał sam Szpotański, utwór „najpierw miał przedstawić polowanie, jakie w owym czasie urządziły władze na podróżujący po Polsce z okazji Milenium święty obraz z Częstochowy, a następnie zwycięski festyn uliczny w stolicy, którego szczytowym punktem miało być właśnie prawykonanie Targowicy, wielkiego dzieła Gnoma, bezwzględnie i ostatecznie rozprawiającego się z brużdżącym mu reakcyjnym klerem”.
Słowu miała towarzyszyć określona oprawa muzyczna. Szpotański był znanym melomanem i według jego pomysłu Czerwoni (czyli komuniści) i Cisi (czyli funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych) mieli śpiewać swoje partie na melodie liturgiczne, natomiast „reakcyjny kler” — na melodie pieśni rewolucyjnych. Fragmenty wyglądały w sposób następujący:
TARGOWICA, CZYLI OPERA GNOMA
Akt III
(na placach i ulicach Warszawy)
Chór reakcyjnego kleru
(na melodię «Na barykady»)
Na kazalnice, księża prałaci!
Cudowny obraz do góry wznieś!
Dobrem Gnomowi za zło zapłacim
Będziem mu Bożą głosili wieść.
Krzyże w dłoń!
Wielka aria Gnoma
(na melodię «Godzinek»)
Już z Rzymu popłynął zdradziecki ten głos
Chcą klechy zgotować straszliwy nam los.
Lecz ja, lecz ja czuwam na straży
I zaraz wam winnych pokażę.
To nie jest orędzie ni zgody to gest
Lecz nóż wbity w plecy po prostu to jest.
A kto, a kto maczał w tym palce?
Adenauera to są służalce!
Profesor Halecki, ten socjalizmu wróg
On Związek Radziecki by sprzedał, gdy mógł.
Lecz że, lecz że tego nie może
Granice chce sprzedać na Odrze.
A ja się zapytam: Jakiż jest tego cel —
Obrona religii czy zguba PRL?
Ja nie, ja nie, ja nie przebaczę!
To wszystko są podłe judasze!
Przywilej niejeden dał im PRL
O trzy koma siedem po wojnie wzrósł kler
Lecz zamiast być wdzięczni nam za to
Podburzać przeciw nam chcą NATO.
Kardynał się myli, że za nim jest lud
Na szczęście są mile i Cichych jest w bród.
Ja nie, ja nie, ja nie przebaczę —
Pałami ich zaraz uraczę.
A obraz cudowny, co wzburzać miał lud
Plandeką przykryję i skończy się cud.
Bo ja, bo ja, bo ja mam władzę
I z każdym wnet sobie poradzę…
„Kardynał się myli, że z nim jest lud…” – Szpotański z dużą życzliwością wypowiadał się o Prymasie Tysiąclecia, chociaż sam pozostawał ewangelikiem. Podkreślał przy tym, że kardynał Wyszyński był człowiekiem wielkiego formatu, „skoro potrafił przejść do porządku dziennego nad jego pieprznymi kawałami”…
Artykuł został opracowany m.in. na podstawie fragmentów nienapisanej autobiografii Janusza Szpotańskiego, zamieszczonych w zbiorze «Gnom, Caryca, Szmaciak» (opr. A. Libera, Łomianki 2021).
JANUSZ SZPOTAŃSKI, pseud. Szpot (1929–2001) – polski poeta, satyryk, krytyk i teoretyk literatur, tłumacz, szachista, mistrz Warszawy z 1951 r., drużynowy mistrz Polski z 1959 r.
Był autorem prześmiewczych poematów komicznych, w których z wdziękiem szydził z rządzących w Polsce Ludowej działaczy komunistycznych. W 1951 r. został wyrzucony ze studiów na Uniwersytecie Warszawskim z powodów politycznych. W 1964 r. napisał sztukę Cisi i gęgacze, czyli bal u prezydenta – utwór będący pamfletem przeciwko rządom Władysława Gomułki, który występował jako postać Gnoma, a także satyrą na ówczesne postawy inteligencji. W styczniu 1967 r. został aresztowany i w 1968 r. skazany na trzy lata więzienia „za rozpowszechnianie informacji szkodliwych dla interesów państwa”. W czasie wydarzeń marca 1968 r. stał się celem ataków I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, który nazwał poetę „człowiekiem o moralności alfonsa”, a jego utwór – „reakcyjnym paszkwilem, ziejącym sadystycznym jadem nienawiści do naszej partii”.
W pamflecie satyrycznym Cisi i gęgacze, „Szpot” wykorzystał i sparafrazował wiele znanych utworów muzycznych (m.in. Horst-Wessel-Lied jest wykonywany przez „chór zomowców z Golędzinowa”). W latach 70 XX w. napisał jeszcze Carycę i zwierciadło – satyryczną wizję dziejów Rosji i Związku Sowieckiego, przy czym „carycą” w jego ujęciu był ówczesny sekretarz generalny KC KPZR Leonid Breżniew. Towarzysz Szmaciak to z kolei poemat satyryczny opisujący Polskę Ludową, dzieło uznawane za kwintesencję jego twórczości.
23 września 2006 r. Janusz Szpotański został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta RP.
Przed nami XIV edycja Biegu Papieskiego, upamiętniającego św. Jana Pawła II i jego nauczanie. Mt 5,14 jest współorganizatorem imprezy wraz Urzędem Dzielnicy Wola. Biegacze spotykają się w sobotę 16 października w warszawskim Parku Moczydło.
Wydarzenie składać się będzie z biegu głównego na dystansie 5000 metrów (aby wziąć w nim udział należy mieć ukończone 15 lat) oraz biegów na dystansach 200, 400 oraz 800 metrów. Będzie również trasa 3,2-kilometrowa, którą trzeba pokonać maszerując z kijkami do nordic walking.
Bieg Papieski jest okazją do upamiętnienia św. Jana Pawła II. Dzięki współpracy Urzędu Dzielnicy Wola, miejscowej parafii pw. św. Józefa Oblubieńca NMP oraz Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego imprezie będzie towarzyszyć wystawa Papież atleta dla sportowców, poświęcona związkom Ojca Świętego ze sportem: „Cieszymy się, że Mt 5,14 po raz kolejny mogło włączyć się do Biegu Papieskiego. Oprócz interesujących materiałów wystawienniczych na trasie znajdzie się też nie lada atrakcja – replika warszawy M-20, czyli historycznego auta, którego właścicielem od 1958 roku był bp Karol Wojtyła” – na Bieg Papieski zaprasza Piotr Dmitrowicz, dyrektor Muzeum.
Uczestnictwo w imprezie jest bezpłatne.
Zgłoszenia są przyjmowane poprzez formularz zgłoszeniowy dostępny TU. Odbioru pakietu startowego należy dokonać min. 30 minut przed biegiem w biurze zawodów, które zostanie umiejscowione na terenie parku. Start i meta usytuowane będą na polanie w głębi parku, od ul. Deotymy.
Biuro zawodów będzie czynne w dniu imprezy w godz. 10.00-13.00 i zostanie umiejscowione na terenie Parku, nieopodal Startu i Mety.
- Zgłoszenia są przyjmowane wyłącznie poprzez formularz zgłoszeniowy(otwiera się w nowej karcie)
- Regulamin imprezy
Serdecznie zapraszamy!
Otwarcie w Brzesku wystawy Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia, przygotowanej przez Mt 5,14 oraz Instytut Pamięci Narodowej, rozpoczęło jubileuszowy X Miesiąc Papieski.
Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia to ekspozycja zawierająca archiwalne zdjęcia i cytaty obu wielkich postaci Kościoła katolickiego – bł. prymasa Stefana Wyszyńskiego i św. papieża Jana Pawła II. Motywem przewodnim wystawy są pojęcia, będące filarami, jak to ujął Karol Wojtyła, “gramatyki życia” jednostek, rodzin, wspólnot i narodów.
Wystawa przygotowana została przez Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego oraz Instytut Pamięci Narodowej z okazji 100. rocznicy urodzin Jana Pawła II.
Wyszyńskiego i Wojtyły gramatyka życia (październik 2021 r.), Regionalne Centrum Kulturalno-Bibliotecznego, plac Targowy 10 w Brzesku
Wolność jest w nas to nowy projekt Mt 5,14 nawiązujący do uniwersalnego tematu, jakim jest Dekalog. W przestrzeni miejskiej Warszawy pojawiły się plakaty zachęcające przechodniów do refleksji nad aktualnością 10 przykazań Bożych, o których mówił Jan Paweł II podczas pierwszej pielgrzymki do wolnej już Polski w 1991 r.
– To rozpoczęcie w publicznej strefie dyskusji na temat fundamentu moralności kształtującego życie społeczne, zaś pretekstem – przesłanie pielgrzymki Jana Pawła II z 1991 r., kiedy to po przemianach politycznych kluczowym zagadnieniem stała się kwestia odpowiedzialnego korzystania z wolności w wymiarze indywidualnym – mówi Piotr Dmitrowicz, dyrektor Mt 5,14.
U progu III Rzeczypospolitej papież proponował rodakom, by fundament wolnej ojczyzny budowali na Dekalogu. Wskazywał, że odzyskana wolność jest wartością, którą stale trzeba zdobywać, a wychowanie do dojrzałej wolności jest koniecznością, ponieważ tylko na niej może się opierać naród oraz wszystkie dziedziny jego życia. W przeciwnym razie tworzy się fikcję wolności, która rzekomo wyzwala, a tak naprawdę zniewala i znieprawia.
Nauczanie papieskie może być odczytywane również współcześnie, w sferze politycznej, społecznej i obyczajowej. By trafić z nim do szerokiego grona odbiorców, Mt 5,14 zaproponowało wystawę złożoną z nowatorskich projektów graficznych oraz haseł, które będą odsyłały do papieskiego nauczania. Powstało 10 plakatów – każdy odpowiada jednemu przykazaniu – których zamysł graficzny opiera się na pokazaniu rąk w różnych ujęciach. Są to charakterystyczne gesty symbolizujące konkretne emocje i postawy. Same ręce mają wymiar symboliczny. Ręka jest wyrazem działania oraz nawiązywania kontaktu z drugim człowiekiem, odnosi do prawicy Bożej, oznacza moc, pomaga, ochrania, prowadzi albo karze. Na każdym plakacie znalazł się także cytat z Jana Pawła II.
– Plakaty mają wyrwać z utartych schematów myślowych, zaskoczyć i zachęcić do własnych poszukiwań. Za przestrzeń wystawienniczą posłuży miejska powierzchnia reklamowa na przystankach autobusowych oraz grafiki umieszczone na autobusach. Mamy nadzieję, że ta forma pozwoli przeniknąć uniwersalnemu papieskiemu nauczaniu do szerszej świadomości – tłumaczy Anna Biskupska z Mt 5, 14.
Pomysłodawcą projektu jest zespół Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, który odpowiada również za warstwę merytoryczną. Formę graficzną nadała plakatom fundacja „Przypominajka”.
Projekt dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu w ramach programu wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2022.
W dniach od 1 do 3 października 2021 r. po raz ósmy w całej Polsce odbędzie się Weekend seniora z kulturą – akcja zainicjowana przez Ministerstwo Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu, której celem jest zachęcenie seniorów do aktywnego uczestnictwa w życiu kulturalnym. W tegorocznej edycji weźmie także udział Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.
Dzięki akcji seniorzy będą mieli okazję dowiedzieć się i zobaczyć, jak wiele do zaoferowania mają działające w ich okolicy placówki kultury. Wśród bezpłatnych lub płatnych symboliczną złotówkę propozycji są m.in. oprowadzania po muzeach, spacery tematyczne, wystawy, spektakle, projekcje filmów, koncerty, warsztaty, spotkania autorskie, prelekcje, a nawet zajęcia gimnastyczne i taneczne oraz podróże w świecie wirtualnym.
W tegorocznym Weekendzie weźmie udział ponad 400 instytucji z całego kraju, w tym także Mt 5,14. W ramach akcji osobom powyżej 60. roku życia przysługuje:
– bilet wstępu za 1 zł;
– rabat na wydawnictwa Mt 5,14 w wysokości 20% (przy zakupie stacjonarnym).
Serdecznie zapraszamy!
Pisarz, kompozytor, krytyk muzyczny i publicysta, nazywany pierwszym felietonistą Rzeczypospolitej. Przez prawie 45 lat publikował felietony w „Tygodniku Powszechnym”, podpisując je po prostu: KISIEL. Mało kto wie, że ich wiernym czytelnikiem był prymas Stefan Wyszyński. 30 lat temu, 27 września 1991 roku, odszedł Stefan Kisielewski.
…zasługi Kisiela są tak ogromne, że moim zdaniem obowiązkiem Polaków jest wystawić mu pomnik. Wiem nawet, gdzie jego pomnik powinien stanąć: na skwerze na Krakowskim Przedmieściu, między pięknym pomnikiem prymasa Wyszyńskiego i ładnym pomnikiem Bolesława Prusa.
Gustaw Herling-Grudziński
W swoim słynnym Abecadle, Stefan Kisielewski wspomina pierwsze zetknięcie ze Stefanem Wyszyńskim, wówczas biskupem lubelskim: „Mianowicie przyjechałem do Lublina i miałem być przez niego przyjęty, przygotowano to. Jednak okazało się, że on musiał wyjechać, ale zostawił dla mnie list. I w tym liście napisał: «Czytam pańskie felietony, ale nie jestem ich zwolennikiem. Naród polski cierpiał, ma bolesne rany, a pan soli dosypuje do tych ran. A to trzeba przecież leczyć». Potem, jak go poznałem, tośmy właśnie na ten temat dyskutowali”.
Prymas jak ulał
Potem zresztą tych spotkań było wiele, w Dziennikach Kisiela osoba prymasa Wyszyńskiego pojawia się wielokrotnie.
Nie wszystkie zapiski dokumentują aprobatę wobec działań prymasa. Kisielewski potrafił o nim napisać, że „niewiele kapuje” (to w kontekście wyjazdu prymasa do Rzymu w 1968 r.), że „postarzał się mocno” (w 1969 r.) albo „dziwnie się zachowuje”. Ale zaraz obok przyznawał, że to prymas „daje narodowi drogowskazy duchowe” i że jest to „człowiek niezwykle wybitny, może w innej epoce byłby kontrowersyjny, tutaj jest jak ulał”. Nie wahał toczyć o prymasa bojów polemicznym słowem i piórem, gotów pokłócić się o pryncypia z najbliższymi przyjaciółmi, także tymi z „Tygodnika Powszechnego”.
Rozżarci idioci
Cezurą był Sobór Watykański II, który podzielił redakcję „Tygodnika Powszechnego”, zaangażowaną w promowanie reform, dla jednych stanowiących „wiosnę Kościoła”, a dla innych „ferment”, który – jak pisał Stanisław Stomma – „u nas, w sytuacji ciągłego zagrożenia Kościoła z zewnątrz, mógł mieć katastrofalne konsekwencje”. Prymas Wyszyński „wiedział dobrze, że nie można doprowadzić do trzęsienia Ziemi, które rodziłoby chaos pojęciowy i niebezpieczeństwo utraty dla szerokich mas wiernych poczucia identyczności Kościoła”.
Kisielewski stanął w tym konflikcie po stronie prymasa. W jego przypadku nie chodziło tylko o wątpliwości teologiczne, które po Vaticanum II wprawiły w zakłopotanie miliony katolików na całym świecie. Chodziło także o funkcjonowanie w ramach realiów komunistycznej Polski, o przetrwanie w trudnych warunkach Kościoła i narodu. Dlatego w Dzienniku notował zirytowany: „Mają w głowie tylko… walkę z prymasem o reformę Kościoła, przy czym są tak rozżarci, że mówią o prymasie dosłownie ostatnimi słowami. […] Ci idioci uważają się niemal za książąt Kościoła i nie mają teraz większych zmartwień, jak tylko owe reformy, które tyczą się może świata zachodniego, ale nie u nas, bo tutaj głupkowaty moloch komunizmu przytłacza wszystko, a wszelkie dyskusje soborowo-reformatorskie toczą się wobec marksistowskiej klaki zainteresowanej tym, aby katolicyzm był jak najmniej intensywny, jak najbardziej rozwodniony przez «liberalizację»”.
Ekskomunika wykluczona
W przywoływanym już Alfabecie z 1988 roku Kisiel podsumowuje osobę prymasa Wyszyńskiego krótko: „wielka postać”. A dalej: „Prowadził Kościół dobrze. Miał twardy charakter, jednocześnie umiał manewrować, umiał komunistów wyprowadzić w pole”.
I jeszcze ta jedna, ale jakże ważna dla tego „Stańczyka Polski Ludowej” uwaga: „Mnie się podobało, że on miał poczucie humoru”. O co dokładnie chodziło Kisielowi, można zrozumieć z anegdoty przywołanej przez dziennikarza Jacka Żakowskiego, a dotyczącej spotkania redakcji „Tygodnika Powszechnego” z prymasem: „[…] kardynał Wyszyński zdziwiony milczeniem zazwyczaj gadatliwego Kisiela, pochylił się nad stołem i, zwracając się do Kisielewskiego z wyraźną troską, zapytał:
– A pan, panie Kisielu, czemu dziś taki milczący?
Kisiel popatrzył po kolegach, ale nie było już żadnego ratunku, prymasowi trzeba było odpowiedzieć.
– Bo ja, Księże Prymasie, chciałbym zapytać, jak to jest z tą etyką seksualną. Dlaczego Ksiądz Prymas uważa…
Prymas stężał. Na oczach wszystkich bardzo dobre spotkanie zamieniło się w totalną klapę. Kto, jak kto, ale kardynał Wyszyński nie mógł spokojnie wysłuchać wykładu poglądów Kisiela.
Kisiel mówił długo i przerażająco ostro. Ale im dłużej mówił, tym prymas był mniej napięty. Kiedy zapadła cisza, prymas niby się zasępił.
– Tak, ja rozumiem, doskonale Pana rozumiem. Pan by chciał, żebym ja pana wyklął – żartował kardynał. – Pan chce być urzędowo wyklęty. Ale: nie! Ja panu tej przyjemności nie zrobię. Niech pan na to nie liczy”.
Największy teolog
Stefan Kisielewski „posypywał rany solą” przez wiele lat, nie tylko współpracując z „Tygodnikiem Powszechnym”, ale także z „Ruchem Muzycznym”, paryską „Kulturą” czy nawet uczestnicząc w obradach Sejmu PRL w latach 1957-1965. Przez cały ten czas utrzymywał ścisłe kontrakty z kardynałem Wyszyńskim, aż do śmierci tego ostatniego w 1981 roku.
Ksiądz Andrzej Bardecki, asystent kościelny „Tygodnika Powszechnego”, nie miał wątpliwości, że Kisiel z prymasem byli „w wielkiej przyjaźni”: „Dla Kisiela, Prymas to był przede wszystkim mąż stanu, polityk, człowiek walczących z komuną. A ksiądz kardynał Wyszyński miał do Kisiela wielką słabość”. Do tego stopnia, że nawet mawiał, iż z całego „Tygodnika Powszechnego”, „największy teolog to Kisielewski”.
Stefan Kisielewski zmarł 27 września 1991 roku. Nad trumną, x. Janusz St. Pasierb przypominał zapis z dzienników prymasa Wyszyńskiego Pro memoria z lutego 1968 roku: „Stefan Kisielewski w sprawach ogólnonarodowych”. „To zdanie brzmi jak streszczenie całego życia Stefana Kisielewskiego”, podsumował nie bez racji kapłan.
Artykuł został opracowany m.in. z wykorzystaniem «Alfabetu» i «Dzienników» Stefana Kisielewskiego, a także książek Joanny Pruszyńskiej «Kisiel» (Warszawa 1998) i Moniki Wiszniowskiej «Stańczyk Polski Ludowej. Rzecz o Stefanie Kisielewskim» (Warszawa 2004).
Kołaczę.
Kołaczę.
Kołaczę.
W imię Ojca
I Syna,
I Ducha Świętego
I Ziemi.
O dzięki, amen.
Karły, karły, karły.
Waga, Waga, Waga.
Synaj.
Słońce, Słońce, Słońce.
O dzięki.
Ernst Jünger, 1 sierpnia 1991 r.
Kiedy okazało się, że niemiecki pisarz Ernst Jünger we wrześniu 1996 r. przeszedł na katolicyzm, wielu miłośników jego pisarstwa było zaskoczonych. Wcześniej uważano, że Jünger niejako „przezwyciężył” tradycyjną religię dzięki swoistej „nowej teologii”, którą stanowiła refleksja mitologiczna, że przecież, jak ktoś napisał, był on „bardziej homo mythologicus niż homo religiosus”. Dlatego konwersja była dla wielu tak zaskakująca. Czy mogli mieć z nią coś wspólnego papież Jan Paweł II oraz pewien czeski duchowny?
Żona pisarza Liselotte Jünger wyznała, że jej mąż chciał być pochowany „jak wszyscy tutaj” – „tutaj” oznaczało Wilflingen, gdzie spędził połowę życia. Ponadto społeczność miasteczka stanowiła katolicką wyspę w protestanckiej Szwabii. Czy kwestia pochówku wyjaśniała sprawę konwersji? Bynajmniej. Skąd więc ten regressus ad Romam?
Heroiczny nihilizm
Badacze twórczości Jüngera zaczęli analizować jego w poszukiwaniu śladów katolickich, które pozwoliłyby przedstawić nawrócenie pisarza jako ostatni, formalny krok w trwającym wiele lat procesie (ostatecznie Jünger był jednym z najstarszych konwertytów, w 1996 r. skończył 101 lat). Pisarz pochodził z domu, w którym najżywsze były tradycje protestanckie, chociaż jego matka była katoliczką. Utracił wiarę w wieku kilkunastu lat i przez kolejne dekady, mimo życzliwego przyglądania się różnym systemom religijnym oraz gnozie, pozostawał wierny temu, co sam nazywał „heroicznym nihilizmem”. Jego pierwsze książki, które sięgały militarnych doświadczeń z początków światowej wojny, a więc przede wszystkim W stalowych burzach, zawierały co najwyżej fragmenty para-religijne. Natomiast później ewidentnie nastąpił zwrot w kierunku chrześcijaństwa, Jünger zaczął czytać Biblię i Ojców Kościoła, sięgnął po pisarzy katolickich, zwłaszcza francuskich, jak Georges Bernanos, Joris-Karl Huysmans czy Léon Bloy, którego poznał dzięki przyjacielowi, katolickiemu juryście Carlowi Schmittowi (ten był skądinąd ojcem chrzestnym jego syna Alexandra).
Z tego okresu pochodzi słynny, bezpośrednio nawiązujący do Psalmu 73, esej Jüngera Pokój, w którym pojawia się stwierdzenie, że powojennym przemianom humanitarnym powinien towarzyszyć czynnik teologiczny, inaczej „zstąpimy głębiej w strefę zniszczenia”. Kolejne ślady można znaleźć w jego powieściach – postać „gardzącego osobistym bezpieczeństwem” ojca Lamprosa z klasztoru Marii Lunaris w Na marmurowych skałach (1939) z pewnością świadczy o szacunku Jüngera dla katolickiego świata zakonnego. Polski tłumacz powieści Eumeswil (1977) Wojciech Kunicki przekonuje z kolei, że jej główny bohater, Manuel Venator, jest człowiekiem, który przechodzi tam drogę wtajemniczenia chrześcijańskiego.
Jedyna brama do prawdy
Zaprzyjaźniony z Jüngerem, Erik von Kuehnelt-Leddihn twierdził, że ten „od dawna już stał blisko naszej wiary i chciał nawet ochrzcić swojego syna Ernsta po katolicku, chociaż przeszkodziła mu w tym pierwsza żona”. Przemianę Ernsta Jüngera – tego, jak pisał zmarły niedawno Adam Zagajewski, „niewysokiego Jüngera obdarzonego wzrokiem jastrzębia” – najlepiej widać jednak w jego dziennikach, szczególnie tych najpóźniejszych, jak Siebzig verweht (Przeminęła siedemdziesiątka), gdzie nie brakuje zapisków świadczących o postawie głęboko chrześcijańskiej. Pisze np., że modlitwa „daje człowiekowi, zwłaszcza na naszych północnych szerokościach geograficznych, jedyną bramę do prawdy, ostatniej i bezwzględnej” (Siebzig verweht II, 1980). Albo: „Zasadniczo nic nie jest bardziej podobne do siebie niż stary żołnierz i stary kapłan. Jeden poświęcił życie za ojczyznę tu na dole, drugi za tę ojczyznę na górze; nie istnieją żadne inne znaczące różnice” (Siebzig verweht V, 1997).
W tych ostatnich zapiskach pisze też o poznanym kapłanie katolickim: „Proboszczem w Dürrenwaldstetten jest prałat Kubovéc. Pochodzi z Czech i ma dobre notowania w Rzymie; w 1995 r. wystarał się dla mnie o papieskie błogosławieństwo. Krąży o nim wiele anegdot, na przykład po chrzcinach zwykł mawiać: «Wkrótce znowu chrzest; kiełbasa była dobra». No i uważa, że śpiew jest trzykroć skuteczniejszy niż zwykła modlitwa”. Dürrenwaldstetten było sąsiednią parafią, proboszczem był tam faktycznie x. Jaroslav Kubevec (1918–1997). Jego powiedzenie o śpiewie i modlitwie musiało się Jüngerowi podobać, ponieważ z najmłodszych lat zachował w pamięci wspomnienie pieśni liturgicznych jako symbolu osobistej więzi z Bogiem.
Czeski uciekinier
Ksiądz Kubovec pochodził z Czech i jako kapłan popadł tam w konflikt z komunistami – podobnie jak biskup Karol Wojtyła, z którym zetknął się w Rzymie i z którym pozostawał od tamtej pory w kontakcie. W marcu 1949 r. uciekł do Niemiec, dowiedziawszy się o możliwej próbie aresztowania przez służbę bezpieczeństwa, przez 45 lat był proboszczem w Dürrenwaldstetten. W 1992 r. pisała emigracyjna czeska gazeta „Demokracie v exilu”: „Dokładnie we wspomnienie św. Mikołaja, 6 grudnia 1952 r., zbiegły z Czechosłowacji o. Jaroslav Kubovec wkroczył do przestronnej plebanii położonej na zboczu wzgórza… Bolszewicki totalitaryzm nie odpuścił jednak o. Kubovecowi nawet poza granicami kraju; wysłano za nim agentów, aby go porwać, kiedy stał się już bardzo popularny w Dürrenwaldstetten. Szczęśliwie plan się nie powiódł, a szwabskim chłopom i innym lokalnym mieszkańcom stał się jeszcze bliższy ów duchowny, tak hojnie obdarowanemu przez Pana łaską dzielenia się miłością i pomocy potrzebującym… Dowodem jego popularności i powszechnej sympatii stał się niezwykły zaszczyt: oto uciekinier z Czech otrzymał honorowe obywatelstwo, dopiero trzecie w historii regionu”. Posiadaczem jednego z dwóch pozostałych był jego słynny sąsiad, pisarz Ernst Jünger.
Spotykali się ze sobą dosyć regularnie, zgodnie ze wspomnieniami świadków tych rozmów ich centralne miejsce zajmowało istnienie osobowego Boga. Duchowny wystarał się o specjalne błogosławieństwo papieża Jana Pawła II dla Ernsta Jüngera, przesłał także do Rzymu jego książkę Die Schere (Nożyce, 1990), którą Ojciec Święty „przeczytał z wielką przyjemnością”, dyskretnie interesując się przemianą duchową niemieckiego pisarza.
Tymczasem niedaleko Wilflingen znajduje się uniwersytet w Tybindze, jeden z najważniejszych intelektualnych ośrodków protestantyzmu. Jünger jednak nigdy nie szukał kontaktu z profesorami lub duchownymi wyznania, które wyniósł z domu, a w swojej publicystyce wielokrotnie krytykował utratę autorytetu teologicznego kościoła luterańskiego i sekularyzację protestanckich pastorów, którzy przestali być symbolem obecności Boga, a jedynie przywódcami społeczności skupionej wokół zborów. Ernst Jünger nie czuł się dobrze w powojennym protestantyzmie, gdy luteranie zaczęli patrzeć na swoją misję wyłącznie ze świeckiego punktu widzenia. Przyczyną całkowitego zerwania z protestantyzmem było najprawdopodobniej stanowisko kościoła luterańskiego wobec narodowego socjalizmu i komunizmu w NRD.
Ostatnia ławka
Jak to określił opisujący konwersję Jüngera „Welt am Sonntag”, ksiądz Kubovec po prostu otworzył pisarzowi furtkę do kościoła. Ostatnim towarzyszem na długiej drodze do nawrócenia był zaś proboszcz z Wilflingen, x. dr Roland Niebel. Według niego nawrócenie Jüngera było wynikiem długiego procesu duchowego dojrzewania, a pisarz dokonał konwersji „w sposób całkowicie świadomy, z przekonania i z własnej inicjatywy”. Formalny akt nawrócenia nastąpił podczas sumy odprawionej w Wilflingen w samo południe 26 września 1996 r. Z ostatniej ławki w kościele pw. św. Jana Nepomucena, 101-letni Ernst Jünger złożył katolickie wyznanie wiary.
Artykuł został opracowany m.in. z wykorzystaniem książki Heima Schwilka «Ernst Jünger: Leben und Werk in Bildern und Texten» (Stuttgart 2010), kwartalnika «Stańczyk» (1995, 26) oraz materiałów opublikowanych przez Ernst & Friedrich Jünger Gesellschaft.
fot. Gemeinde Langenenslingen
Mt 5,14 przygotowało album, związany z wystawą czasową Doświadczyć wspólnoty, ukazującą niepublikowane dotąd fotografie z pogrzebu Prymasa Tysiąclecia. Książka stanowi rozszerzenie tamtej ekspozycji; została uzupełniona m.in. o okolicznościowe teksty Piotra Dmitrowicza, dyrektora Muzeum, oraz autora fotografii a obecnego senatora Jana Marii Jackowskiego.
„Mam nadzieję, ze album, który mam zaszczyt oddać do Państwa rąk, choć trochę przybliży fenomen poczucia jedności, jaki budził w ludziach kardynał Wyszyński. Dzięki unikatowym fotografiom wykonanym przed laty przez Jana Marie Jackowskiego, mamy możliwość poczuć to narodowe poruszenie, które mogło zostać wywołane wyłącznie stratą kogoś bliskiego i bardzo ważnego”, napisał we wstępie do albumu Piotr Dmitrowicz, dyrektor Mt 5,14.
Książka, po raz pierwszy prezentowana podczas warszawskich Targów Wydawców Katolickich, dostępna jest także w Sklepie Mt 5,14.
Doświadczyć wspólnoty. Pożegnanie prymasa Wyszyńskiego w obiektywie Jana Marii Jackowskiego, opr. Elżbieta Gliszczyńska, Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, Warszawa 2021