Kto chętniej biłby się za Warszawę w 2022 roku: student College of Europe czy kibic Legii? Skąd rosnąca popularność wstępowania do Wojsk Obrony Terytorialnej? Czemu częściej mówi się dzisiaj o wojnie sprawiedliwej niż o kremówkach? We wtorek 9 sierpnia o g. 17 zapraszamy wraz z Centrum Myśli Jana Pawła II do Muzeum Powstania Warszawskiego na debatę Wstań i walcz!.
W kontekście sierpniowej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego oraz wojny za naszą wschodnią granicą zaproszeni goście będą zastanawiać się, w jaki sposób rozumiemy i jak realizujemy dziś powinność obrony ojczyzny.
Zaproszenie do dyskusji przyjęli:
- dr Jacek Bartosiak (Strategy & Future)
- prof. Jerzy Eisler (Instytut Pamięci Narodowej),
- dr Izabela Mrzygłód („Kultura Liberalna”).
Debatę poprowadzi red. Michał Szułdrzyński, z-ca redaktora naczelnego „Rzeczypospolitej”.
Spotkanie, które odbędzie się w Muzeum Powstania Warszawskiego przy ul. Grzybowskiej 79, jest kolejną debatą projektu Dwa kolory. Między buntem a posłuszeństwem, w ramach którego organizatorzy zachęcają do refleksji nad współczesnymi obliczami patriotyzmu.
Ruszyła rejestracja na wydarzenie za pomocą formularza.
PATRONI MEDIALNI: „Rzeczpospolita”, TVP Kultura, TVP Polonia, „Więź”, Radio WNET, „wSieciHistorii”, „Nowy Obywatel”
Sfinansowano ze środków Fundacji PZU.
Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu Patriotyzm Jutra.
W wieku 98 lat zmarł działacz katolicki i współpracownik Jana Pawła II, Stefan Wilkanowicz (1924-2022). Pochowano do na cmentarzu w Tyńcu, gdzie spoczęła wcześniej jego żona Maria Tran Thi Lai Wilkanowicz, córka wietnamskiego mandaryna i kuzynka cesarza. Zmarły należał do pokolenia Karol Wojtyły, z którym współpracował także wtedy, gdy krakowski biskup został papieżem.
Urodzony w 1924 r. w podwarszawskich Młocinach, wykształcenie średnie zdobywał podczas okupacji i było ono na tyle porządne, że pozwoliło mu potem ukończyć studia inżynieryjne na przyszłej Politechnice Warszawskiej.
Nie został jednak technikiem, a filozofem, dziennikarzem, pisarzem i działaczem społecznym. Wszystkie jego działania były wyraźnie naznaczone głębokim katolicyzmem i otwartością na innych.
Inteligencja katolicka
Jako inżynier podjął pracę w zakładach Ursusa, krótko pracował także jako nauczyciel. Już wtedy angażował się w życie społeczne, za co spędził 8 miesięcy w stalinowskim więzieniu. W 1956 r. skończył drugi kierunek studiów – filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Korzystając z krótkiego czasu złagodzenia kursu władzy wobec Kościoła, młody filozof zaangażował się w tworzenie Klubów Inteligencji Katolickiej (w Warszawie i Krakowie – tu był przez wiele lat prezesem). Ujawnił się także jego talent publicystyczny, bo podjął współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym” i miesięcznikiem „Znak”. W tym ostatnim był w latach 1978–1993 redaktorem naczelnym.
Córka mandaryna
W 1957 r. Stefan Wilkanowicz był wśród tych szczęśliwców, którym udało się uzyskać paszport i na chwilę opuścić Polskę. Z inicjatywy prymasa Stefana Wyszyńskiego pojechał na kongres międzynarodowego ruchu studentów katolickich „Pax Romana” do San Salvador. Wśród nawiązanych tam znajomości szczególnie jedna okazała się trwała i owocna, ta z córką wietnamskiego mandaryna, Teresą Trân-Thi-Lāi.
Na zawarcie małżeństwa musieli długo czekać, bo przeciwko ich związkowi sprzysięgła się nie tylko geografia, ale także polityka: rząd Wietnamu krzywo patrzył na ślub kuzynki cesarza z kimś mieszkającym w kraju w orbicie wpływów Związku Sowieckiego. Podobnie rząd PRL nie życzył sobie obecności u siebie „takiej” Wietnamki do tego stopnia, że polskie obywatelstwo i paszport otrzymała dopiero w 1991 r. Nie przeszkodziło jej to w propagowaniu, dzięki tłumaczeniom, polskiej duchowości – to ona jest autorką m.in. wietnamskiego przekładu Dzienniczka św. Faustyny Kowalskiej oraz francuskiego tłumaczenia Znaku sprzeciwu Karola Wojtyły.
Synod krakowski
Z dużym zaangażowaniem Stefan Wilkanowicz śledził przebieg i efekty Vaticanum II, skądinąd „Tygodnik Powszechny” był w tamtym czasie jednym z głównych źródeł informacji na temat tego wydarzenia. Rozbudziło ono pewne oczekiwania, szczególnie wśród inteligencji katolickiej, na zmianę sytuacji w Kościele. Po powrocie z Rzymu abp. Karol Wojtyła postanowił zwołać duszpasterski synod diecezji krakowskiej (1972–1979). Było to wydarzenie bezprecedensowe, po raz pierwszy na taką skalę hierarchia zaczęła się wsłuchiwać w głos świeckich.
Stefan Wilkanowicz był jednym z najbliższych współpracowników arcybiskupa w tym przedsięwzięciu (opowiadał o nim Centrum Myśli Jana Pawła II) do tego stopnia, że kiedy kardynał Wojtyła został Janem Pawłem II, redaktor „Tygodnika Powszechnego” został wybrany do Papieskiej Rady ds. Świeckich.
Współpraca
Vaticanum II poszerzał zakres dialogu z innymi religiami, w który zaangażował się Stefan Wilkanowicz, promując zwłaszcza zbliżenie z wielkimi religiami monoteistycznymi. Wykreował i został redaktorem internetowego magazynu „Forum”, był także współzałożycielem Klubu Chrześcijan i Żydów „Przymierze”.
Komentarzy podkreślają, że choć Stefan Wilkanowicz był głęboko przekonany o potrzebie dialogu i w nich widział podstawowy sposób rozwoju społeczeństwa i świata, nie był bezrefleksyjnym zwolennikiem tego rozwiązania. Podkreślał, że do rozmów trzeba dwóch stron i dodawał, że z komunistycznymi władzami rozmowa nie była niemożliwa.
W swojej książce Cena przetrwania? SB wobec w «Tygodnika Powszechnego», Roman Graczyk podał informację, że Stefan Wilkanowicz podjął współpracę z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa i został zarejestrowany jako TW „Trybun”, „współpracownik najwyższej kategorii”. Sam Wilkanowicz wielokrotnie zaprzeczał tym zarzutom, przyznając jednak, że ramienia redakcji „Tygodnika Powszechnego” od lat 60. spotykał się z przedstawicielami komunistycznych władz, także Służby Bezpieczeństwa. Był przez SB inwigilowany i rozpracowywany w ramach operacji „Wilk”.
Preambuła
Za swoją działalność został odznaczony Krzyżem Oficerskim oraz Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i kawalerem Orderu św. Sylwestra. W 2005 r. otrzymał od papieża Benedykta XVI Oświęcimską Nagrodę Praw Człowieka im. Jana Pawła II, uhonorowano go także m.in. Nagrodą Dziennikarską „Ślad” im. bp. Jana Chrapka.
On sam za swój największy wkład w życie Polski uważał to, że przy tworzeniu konstytucji RP wpisano do dokumentu preambułę jego autorstwa. Dzięki temu znalazło się tam Invocatio Dei. Pierwotnie był to tekst-projekt opublikowany w „Tygodniku Powszechnym”, który po niewielkich zmianach i uzupełnieniach umieszczono w tekście ustawy zasadniczej z 1997 r.:
W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny,
odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie,
my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej,
zarówno wierzący w Boga
będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna,
jak i nie podzielający tej wiary,
a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł,
równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski,
wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach,
nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej,
zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku,
złączeni więzami wspólnoty z naszymi rodakami rozsianymi po świecie,
świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej,
pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane,
pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność,
w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem,
ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej
jako prawa podstawowe dla państwa
oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot.
Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali,
wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka,
jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi,
a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.
Ruszają prace nad IV edycją wolontariackiego projektu Będziesz miłował. Inspiracją do jego powstania była postać prymasa Stefana Wyszyńskiego, patrona Muzeum, który był kapelanem Zgrupowania AK Kampinos podczas powstania warszawskiego.
Celem projektu jest przybliżanie i upamiętnienie sylwetek kolejnych kapelanów Powstania Warszawskiego. Dla organizatorów istotne jest, aby wolontariusze mogli poszerzyć swoją wiedzę historyczną i rozwinąć umiejętności cenione na rynku pracy (praca w zespole, wyszukiwanie informacji, praca projektowa).
Do tej pory w trakcie trzech edycji projektu wolontariusze opracowali 23 biogramy. Poza tym do każdego z nich przygotowali wirtualne spacery po warszawskich miejscach związanych z działalnością kapelanów. Dodatkowo w ubiegłym roku oprócz przygotowywania nowych biogramów w języku polskim, wolontariusze stworzyli też wersję angielską.
Wolontariusze Muzeum właściwe prace rozpoczną tradycyjnie 1 sierpnia. Dla ochotników przygotowaliśmy bogaty program szkoleń (metodologiczne, infobrokerskie) i wykładów (historyczne). Aby wolontariusze mogli lepiej wczuć się w atmosferę projektu zaprosimy ich na spacer śladami jednego z kapelanów. Na każdym etapie projektu wolontariusze będą mogli liczyć na opiekę mentorów.
Zapraszamy wszystkich zainteresowanych do udziału w projekcie. Na zgłoszenia czekamy do 15 lipca na adres: wolontariat@mt514.pl
ZADANIA:
- wyszukiwanie informacji dotyczących kapelanów
- wyszukiwanie zdjęć na wolnych licencjach
- prace badawcze, polegające na poszukiwaniu źródeł i nowych informacji dotyczących kapelanów
- przygotowanie biogramów kapelanów
MINIMALNY WIEK WOLONTARIUSZA: 17 lat
DODATKOWE WYMAGANIA:
- zainteresowanie historią oraz podstawowa wiedza w tym zakresie
- chęć nauczenia się korzystania ze źródeł historycznych i ich interpretacji
- umiejętność wyszukiwania informacji
- dociekliwość
- sumienność
- dokładność
- rzetelność
OFERUJEMY:
- szeroki pakiet szkoleń i wykładów
- wsparcie merytoryczne historyka
- zdobycie umiejętności z zakresu przeprowadzania kwerend i pracy ze źródłami historycznymi
- zdobycie umiejętności pisania krótkich tekstów o tematyce historycznej
- zdobycie doświadczenia w pracy projektowej
- porozumienie wolontariackie
- ubezpieczenie NNW
- zaświadczenie lub referencje
Dotychczasowe efekty pracy wolontariuszy Mt 5,14 można znaleźć na stronie internetowej Muzeum
Edukacja ma pomagać uczącym się, aby tam, gdzie żyją, z każdym dniem doskonalili się jako ludzie, by coraz bardziej byli, a nie tylko mieli.
św. Jan Paweł II
Dnia 28 czerwca dzieci przedszkolne wraz z siostrami i opiekunkami z Ochronki SS. Służebniczek NMP im. bł. Edmunda Bojanowskiego odwiedziły #Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Wycieczka na Wilanów była bardzo udana.
Celem wyprawy na południe Warszawy były warsztaty To Ci się przyda! Trudna sztuka savoir-vivre, podczas których przedszkolaki mogły przenieść się w czasy dzieciństwa prymasa Stefana Wyszyńskiego. Było to dla nich nie lada wyzwanie i ważna lekcja współdziałania. Dzieci miały również możliwość wysłuchać wielu ciekawych informacji nt. papieża Polaka i Prymasa Tysiąclecia oraz ich wpływu na losy Kościoła i Polski. To im się przyda!
Źródło: wola.ochronka.edu.pl
Miłość i wierność…
Nie ma miłości bez wierności i wierności bez miłości
Serdecznie zapraszamy na wystawę zbiorową laureatów „Quadriennale Betesda”, która odbędzie się w dniach 1-25 lipca 2022 r. w Oddziale Mt 5, 14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego przy pl. Bankowym 1A w Warszawie. Wstęp bezpłatny!
Cały ten rok w zaciszach swoich pracowni twórcy rozważali, cóż dla nich znaczą słowa takie jak „wierność”, „niewierność”, „zdrada”, „słowność” czy „prawdziwa miłość”. Prace powstałe na podstawie tej refleksji można będzie oglądać na kolejnej wystawie „Quadriennale Betesda”.
Wśród artystów i twórców, których prace zostaną pokazane na wystawie sztuki współczesnej znajdą się takie nazwiska jak Sylwia Walania-Telega, Anastazja Burko-Dziemidziuk, Joanna Błońska, Michał Bugzel, Tomasz Bielański, Monika Sawionek, Jacek Maślankiewicz, Weronika Żurowska, Tymoteusz Macioszek, Danuta Niklewicz i Krystian Lachor.
Inspiracją dla twórców były ich własne przeżycia, doświadczenia, osobiste historie życia, ale także nauczanie św. Jana Pawła II na temat miłości i wierności: „Dziś cywilizacja śmierci proponuje wam między innymi tak zwaną «wolną miłość». Dochodzi w tym wypaczeniu miłości do profanacji jednej z najbardziej drogich i świętych wartości, bo rozwiązłość nie jest ani miłością, ani wolnością. «Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża, co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe» – napomina nas święty Paweł. Cywilizacja, która w ten sposób rani lub nawet zabija prawidłową relację człowieka do człowieka, jest cywilizacją śmierci, bo człowiek nie może żyć bez prawdziwej miłości”. Święty patron Mt 5,14 uważał, że tylko czyste serce może w pełni dokonać wielkiego dzieła miłości, jakim jest małżeństwo: „Tylko czyste serce może w pełni służyć drugiemu, dlatego głosił, żeby chronić wierność, nie dać się uwieść ułudom szczęścia, za które płaci się cenę nieuleczalnych często zranień lub nawet złamanego życia”. Jan Paweł II ukazuje także negatywne konsekwencje wszelkich niewierności: „Niewierność zamyka człowieka na życie wieczne, na komunię wizji uszczęśliwiającej miłości i szczęśliwości z Bogiem”. Wierność w nauczaniu Ojca Świętego to wierność przymierzu z Bogiem, Jego słowu i woli, wierność drugiemu człowiekowi, a także wierne wytrwanie w sakramencie małżeństwa i kapłaństwa: „Wierność zatem jest odpowiedzialnością za własną miłość”.
Gdzie zatem leży granica między ułudą, a prawdziwą miłością, jak być wiernym i kierować się w życiu dobrem innych wybierając odpowiedzialność za swoje słowa, czyny i uczucia? Czym jest wierność i miłość dla twórców biorących udział w wystawie?
Serdecznie zapraszamy!
Nakładem Wydawnictwa WAM ukazała się biografia Edmunda Wojtyły, brata Jana Pawła II. Jej autorką jest znana dziennikarka dr Milena Kindziuk. To ostatnie ogniwo sagi o rodzinie Wojtyłów, bowiem w roku ubiegłym dr Kindziuk opublikowała książkę o rodzicach Papieża, a wcześniej o jego matce, Emilii. Biografia Edmunda, wydana pod patronatem Mt 5,14, ukazuje się w roku 2022, który został ogłoszony Rokiem Doktora Wojtyły oraz w 90. rocznicę jego śmierci.
Jan Paweł II wyznał, że śmierć brata przeżył „chyba nawet głębiej niż śmierć matki”. Do końca życia miał w szufladzie biurka w Pałacu Apostolskim stetoskop Edmunda. To starszy o 14 lat brat rozmiłował Karola w piłce nożnej, teatrze i górskich wycieczkach. Obok ojca uczył przyszłego papieża zasad wiary, chodził z nim do kościoła. Gdy poznał narzeczoną, odkładał swój ślub, gdyż, jak twierdził „musi opiekować się młodszym bratem i stworzyć mu warunki do zdobywania wykształcenia”.
Ślubu nie doczekał. Ten nieprzeciętnie zdolny człowiek, świetnie zapowiadający się, o niezwykłej wrażliwości lekarz, zmarł w wieku zaledwie 26 lat, zaraziwszy się szkarlatyną czuwając przy łóżku chorej pacjentki w szpitalu w Bielsku.
Milena Kindziuk kreśli fascynujący, barwny portret papieskiego brata, który był jedną z najważniejszych postaci w życiu Jana Pawła II. Autorka stara się odpowiedzieć na szereg pytań. Z jakiego powodu współcześni określali doktora Wojtyłę nieprzeciętnym, wartościowym człowiekiem, lekarzem zasłużonym dla ludzkości? Dlaczego przyjął w szpitalu pracę jako zakaźnik, na najbardziej niebezpiecznym oddziale, w dobie, gdy nie było jeszcze antybiotyków, a więc ze świadomością narażania własnego życia? Jakie motywy nim kierowały, gdy z tak wielkim oddaniem leczył pacjentów, w tym Rozalię Palę, od której zaraził się śmiertelnie szkarlatyną?
Autorka w polskich i zagranicznych archiwach odnalazła nieznane dokumenty, które pozwoliły odtworzyć pełne losy Edmunda. Rozmawiała z wieloma świadkami, wśród nich z rodziną Wojtyłów oraz z krewnymi jego narzeczonej, Jadwigi Urbanówny. W książce znalazły się niepublikowane dotąd listy narzeczonych oraz zdjęcia archiwalne.
Biografia Edmunda Wojtyły odkrywa nowe fakty i ustalenia na temat jego życia, a także okoliczności śmierci. Milena Kindziuk dotarła między innymi do informacji na temat pacjentki, od której Edmund zaraził się szkarlatyną i w konsekwencji umarł. Rozmawiała z osobami, w Polsce i za granicą, które propagują kult Edmunda Wojtyły, nawiedzają jego grób w Krakowie, odmawiają modlitwę o jego beatyfikację oraz wypraszają łaski za jego wstawiennictwem. Autorka przywołuje opinie teologów, którzy są zdania, że Edmund Wojtyła mógłby zostać wyniesiony na ołtarze.
Warto wspomnieć, że od dwóch lat toczy się proces beatyfikacyjny rodziców Jana Pawła II. Niewykluczone więc, że cała rodzina Wojtyłów zostanie wyniesiona do chwały ołtarzy. „Edmund oddał życie dla pacjentki, w imię miłości Boga i bliźniego. U podłoża jego poświęcenia leżała wiara. Jeżeli miałby kiedyś zostać wyniesiony na ołtarze, to właśnie z racji dobrowolnego oddania życia. Taką możliwość daje trzecia procedura kanonizacyjna, zatwierdzona przez papieża Franciszka: obok męczeństwa i heroiczności cnót, powodem do beatyfikacji i kanonizacji może być heroiczne ofiarowanie życia” – wyjaśnia autorka biografii.
Biografia Edmunda Wojtyły ukazuje go jako lekarza, dla którego praca była służbą i misją, człowieka pełnego pasji i oddania, kochającego życie, planującego małżeństwo i marzącego o domu pełnym dzieci, jak wspominała jego narzeczona. Także człowieka głębokiej wiary, darzącego szczególnym kultem św. Mikołaja, oraz wspaniałego brata i syna.
Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego jest patronem książki, którą można nabyć także w Sklepie Mt 5,14.
Grzegorz Polak, Mt 5,14
Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego zaprasza na bezpłatny cykl zwiedzania wystawy stałej z przewodnikiem. W letnie weekendy – sobota i niedziela – w czerwcu, lipcu i sierpniu w godz. 12, 14 i 16.
2000 metrów kwadratowych ekspozycji, wielkoformatowe projekcje, unikatowe eksponaty, muzyka skomponowana przez Michała Lorenca, Sztuka przez duże „S”… Tego wszystkiego można doświadczyć już 26 m ponad chodnikami w pierścieniu kopuły Świątyni Opatrzności Bożej.
26 Metrów Ponad Chodnikami to cykl bezpłatnych oprowadzań po Muzeum razem z przewodnikiem, podczas których przedstawimy zwiedzającym najciekawsze elementy naszej ekspozycji stałej.
KIEDY? sobota–niedziela, g. 12.00, 14.00, 16.00
GDZIE? Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego
DLA KOGO? Dla wszystkich wszystkich, niezależnie od wieku.
Serdecznie zapraszamy!
Liczba miejsc ograniczona. Na oprowadzanie nie obowiązują zapisy. Wstęp bezpłatny.
Więcej informacji w mediach społecznościowych Mt 5,14.
7 czerwca 1939 r. w Krakowie odbyła się premiera spektaklu, w którym 19-letni Karol Wojtyła, przebrany za zodiakalnego Byka, grał jedną z głównych ról. W ostatnim czasie do Mt 5,14 trafiła cenna pamiątka przypominająca tamto wydarzenie.
Czy możemy poczuć jeszcze dreszcz emocji związany ze znalezieniem pamiątek po Janie Pawle II? Wydaje się, że wszystko już zostało zbadane, opisane i rozdzielone między zainteresowane instytucje. Prawdziwym zaskoczeniem jest więc odkrycie dokonane przez księdza Sławomira Sokołowskiego z diecezji łomżyńskiej, który wyłuskał w internecie prawdziwą perełkę – tableau Studia Dramatycznego „39” z autografami aktorów, a wśród nich – z podpisem 19-letniego Wojtyły. „Widząc obiekt nie mogłem przejść obojętnie, wiedziałem że muszę go mieć aby znów nie popadł w zapomnienie lub nie skończył jako niezidentyfikowany dokument gdzieś na dnie szuflady” (1) – wspomina swoją reakcję duchowny.
Tableau studia dramatycznego „39” wykonane w zakładzie fotograficznym Pawła Bielca, fot. Roman Stasiuk
Rzeczywiście jest to przedmiot absolutnie unikatowy i ściśle związany z naszym Muzeum. Tableau odkryte przez ks. Sokołowskiego to wersja mini (odbitka) dwumetrowej tablicy ze zdjęciami młodych aktorów przygotowanej w krakowskim zakładzie. Wersja maksi (pierwowzór) znajduje się w zbiorach Muzeum i stanowi jeden z naszych cenniejszych eksponatów, fundamentalny element strefy Kraków, przedstawiającej Wojtyłę jako studenta polonistyki UJ i pasjonata aktorstwa.
Tableau to pamiątkowa tablica złożona z pojedynczych portretów, zwykle od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Takie „pierwsze polskie fotomontaże w postaci grupowych tableau wykonywane z pojedynczych zdjęć portretowych” (2) pochodziły z warszawskiego zakładu Karola Beyera, fotografa Warszawy, zwanego też „ojcem polskiej fotografii” (3). Dziś jest to forma bardzo rzadko spotykana, lecz dawniej często wykonywana przez fotografów, najczęściej na zakończenie nauki lub w celu upamiętnienia jakiegoś wspólnego przedsięwzięcia.
Młodzi artyści należący do Studia Dramatycznego „39”, a wśród nich 19-letni Karol, wybrali znane atelier przy ul. Karmelickiej 50. Prowadził je Paweł Bielec, pochodzący z Wilna fotograf, który rok przed wybuchem drugiej wojny światowej przeprowadził się do Krakowa. Tableau miało stanowić ukoronowanie pracy zespołu nad pierwszym przedstawieniem. Wybrano komediowy temat – legendę o Panu Twardowskim, a napisanie tekstu zlecono pisarzowi i malarzowi Marianowi Niżyńskiemu. Tak powstała komediowa baśń pt. Kawaler księżycowy (4). Ze względu na duże koszty zapowiadano tylko dwa przedstawienia (5). Ostatecznie spektakl okazał się wielkim sukcesem i był grany aż osiem razy.
Karol Wojtyła występował ubrany w kostium boksera: w czarnych spodenkach, białej koszulce, z bokserskimi rękawicami, z głową byka pod pachą, wygłaszał prolog zaczynający się od słów:
Ja jestem byk, co udaje
od czasu do czasu człowieka.
Boks mi papusiać daje
więc żrę i na posadę czekam.
Prosty sierpowy, prosty sierpowy,
znam ideałów skorowidz.
Byczo jest i morowo,
Wzwyż idzie krzepka Polska (6)
Danuta Michałowska, koleżanka Wojtyły z Teatru Rapsodycznego, tak zapamiętała ten występ: „Wtedy to po raz pierwszy oglądałam Karola Wojtyłę – aktora. Grał niewielką rolę jednego ze znaków zodiaku – Byka. Był natychmiast zauważalny i nie dlatego, że właśnie dowcipnym tekstem Byka zaczynało się przedstawienie, ale dlatego, że Karol posiadał to, co my dziś nazywamy w naszym zawodowym aktorskim żargonie wybitną osobowością” (7).
Czterdzieści dziewięć portretów – 18 profesorów i 31 aktorów – wykonał i odpowiednio zakomponował Paweł Bielec we współpracy z Tadeuszem Barweckim–Szewczykiem (8), krakowskim malarzem, zaczynającym wtedy dopiero artystyczną karierę. Zdjęcia wywołane na papierze fotograficznym umieszczono na kartonie, który z kolei znajduje się na podkładzie ze sklejki. Najpierw na tablicy przyklejono tabliczki z nazwiskami, a same fotografie dodano już po wykonaniu rysunku węglem (9). Łączenie motywów malarskich z fotografią to powszechny zabieg w początkach XX w.: „Malarstwo i grafika stanowi konieczne dopełnienie opowiadanej historii, poszerzając tym samym pole naszego widzenia” (10). Dzięki tym artystycznym działaniom całość nabrała rysów afisza teatralnego.
W górnym lewym rogu artysta umieścił stylizowany, uśmiechnięty półksiężyc z kilkoma gwiazdami, poniżej rozwinięty rulon z pieczęcią i napisem: M. Niżyński / Kawaler księżycowy / muzyka: / St. Mikuszewski / w opracowaniu / Konfraternii „39” [oryginalna pisownia]. Poniżej napisu znajduje się szkic z fragmentem dziedzińca Collegium Nowodworskiego UJ z charakterystycznymi arkadami, gdzie odbyła się premiera przedstawienia. Pod fotografiami został odrysowany pejzaż Krakowa z reprezentatywnymi Sukiennicami. Rysunek wykonano węglem oraz bielą podkreślającą horyzont oraz wijącą się wokół Wawelu Wisłę i pomnik Kościuszki. Nad Sukiennicami widnieje sylwetka mistrza Twardowskiego na kogucie. Całość została umieszczona w prostej pokrytej politurą ramie bez szyby.
Już w latach 20. i 30. XX w. powszechnie stosowano techniki, uważane za stricte współczesne, jak retusz i fotomontaż. Zdjęcie Karola Wojtyły zostało umieszczone w trzecim rzędzie od dołu jako pierwsze po prawej stronie. Jest to tzw. lustrzane odbicie, bowiem Bielec sportretował Wojtyłę w prawego profilu. Ostatecznie jednak kompozycja tableau wymagała odwrócenia portretu. W tamtym czasie w zakładzie przy Karmelickiej retuszowano fotografie twardym ołówkiem 5H, lecz dziś nie jest możliwe ustalenie, kto się tym zajmował. Wiadomo, że w drugiej połowie roku obowiązki te przejęła Maria Michnowska, późniejsza żona właściciela zakładu (11). Paweł Bielec w nowatorski sposób oświetlał fotografowane osoby. Umiejętnie wykorzystując światłocień ożywiał portrety i dodawał im malarskiego charakteru (12). Sam zresztą był artystą malarzem.
Bezpośrednio pod zdjęciami wkomponowano napis: Studio dramatyczne „39”, co stanowi reklamę zakładu i jednocześnie jest potwierdzeniem wspomnień o operatywności fotografa. Napisy wykonano minuskułą zbliżoną do pisma gotyckiego. Skąd jednak rozbieżność w nazwach: w górnej części tableau konfraternia „39”, na dole studio dramatyczne „39”?
W październiku 1938 r. Tadeusz Kudliński założył Konfraternię Teatralną, która skupiała miłośników teatru (13). Nie opuszczała go jednak myśl o założeniu szkoły teatralnej. Tak, pod patronatem Związku Literatów, przy niewielkiej, wręcz symbolicznej subwencji ze strony ministerstwa, powstało w połączeniu z Krakowską Konfraternią Teatralną „Studio 39”. „Studio” jako trzyletnia szkoła aktorska dla amatorów miało wyhodować zespół teatralny na festiwale organizowane z okazji Dni Krakowa (14).
Ostateczne brzmienie nazwy to Studio Dramatyczne „39”, przy czym liczebnik ma swoje źródło w dacie powstania szkoły – 2 stycznia 1939 r. odbył się wykład inaugurujący jej działalność (15). W wielu opracowaniach pojawia się rozbieżny zapis studia, jako „Studio 39”, studio „39” lub połączenie w nazwie z „konfraternią”.
Duże tableau, o wymiarach 130 x 175 x 2 cm, prawdopodobnie miało zawisnąć w siedzibie Krakowskiej Konfraterni Teatralnej, ale przez wybuch wojny nigdy nie zostało odebrane z zakładu. Cudem ocalało z wojennej zawieruchy i przez dekady pozostawało pod opieką córki Barbary Bielec oraz wnuczki fotografa Katarzyny Bielec, które odziedziczyły po nim fotograficzną pasję i do dziś prowadzą rodzinny zakład. W 2017 r. przekazały Muzeum nie tylko tableau, lecz całe zabytkowe wyposażenie zakładu. Dzieli się ono na akcesoria fotograficzne (dwie lampy studyjne z 1938 r., drewniany statyw, miechowy aparat fotograficzny z lat 20. XX w., obiektyw z 1934 r.) oraz wyposażenie meblowe studia (drewniana lada oraz krzesło obrotowe z możliwością regulacji wysokości). Aparat jest tym, którym Paweł Bielec wykonywał zdjęcia do tableau, a ciekawostką jest fakt, że wciąż działa. Upływający czas odcisnął jednak piętno na samej tablicy ze zdjęciami. Drewniana rama pękła, lico tablicy zostało częściowo zalane, a ponadto nastąpiło pożółknięcie i degradacja papierowego podłoża jako efekt działania promieni UV ze względu na długą ekspozycję na światło słoneczne. Cześć fotografii uległa odklejeniu. Muzeum podjęło odpowiednie prace konserwatorskie, w wyniku których możliwe jest dzisiaj prezentowanie obiektu zwiedzającym. Tableau znajduje się w specjalnej gablocie.
Córka fotografa, Barbara Bielec, dzięki żmudnej pracy zidentyfikowała 47 z 49 osób, m.in. reżysera spektaklu, Wacława Radulskiego (pierwszy od prawej w drugim rzędzie od góry), i odtwórcę głównej roli Lesława Peteckiego (pierwszego od lewej w trzecim rzędzie od dołu).
Na tableau zostali uwidocznieni również bliscy koledzy Karola Wojtyły z polonistyki oraz czasów okupacji. Tadeusz Kudliński (drugi z lewej w pierwszym rzędzie i od góry), który cenił nieprzeciętne uzdolnienia literackie i artystyczne Karola i próbował odwieść go od decyzji wstąpienia do seminarium, oraz Tadeusz Kwiatkowski (piąty od prawej w trzecim rzędzie od dołu). Podczas wojny Kwiatkowski, jego przyszła żona Halina Królikiewicz oraz Karol Wojtyła występowali razem w konspiracyjnym Teatrze Rapsodycznym założonym przez Mieczysława Kotlarczyka. Przyjacielem Karola był Juliusz Kydryński, brat znanego konferansjera Lucjana (drugi rząd od dołu, pierwszy od lewej).
W muzealnej strefie Kraków, w której znajduje się tableau, prezentujemy także słynny portret 19-letniego Wojtyły – jest to jedno z ujęć wykonane z myślą o pamiątkowej tablicy, a jednocześnie najsłynniejsze zdjęcie z młodości, które po jego wyborze na papieża obiegło cały świat.
By tableau mogło stanowić także osobistą pamiątkę dla współtwórców przedstawienia, Paweł Bielec przygotował jego pomniejszone wersje. Najpierw sfotografował gotową tablicę, a następnie wykonał odbitki o wym. 22 x 16 cm, które również zostały podklejone tekturą. Na odwrocie aktorzy złożyli swoje podpisy. Takie wersje mini miały być pamiątką dla każdego z członków Studia Dramatycznego „39”. W wyniku wybuchu wojny tylko część osób odebrała swoje kopie, większość z nich uległa zaginięciu lub zniszczeniu. Dlatego egzemplarz znaleziony przez ks. Sokołowskiego jest tak cenny. Karol podpisał się jako KWojtyła. Jest to drugi od dołu autograf w prawej kolumnie.
Ks. Sławomir Sokołowski odkrył tableau podczas przeglądania internetowej grupy społecznościowej, na której znajdowały się fotografie z czasów okupacji Krakowa. Udało mu się ustalić, że obiekt należał do rodziny właściciela, którego dziadek zbierał pamiątki związane z Krakowem: „Nigdy nie przypuszczałem, że w kwestii dokumentacji życia Jana Pawła II, będzie można jeszcze dokonać jakiegoś ważnego odkrycia z czasów Jego młodości. Miałem świadomość, że trzymam w ręku kawałek historii wielkiego człowieka”.
Godny podkreślenia jest fakt, że ten unikatowy obiekt ujrzał światło dzienne w stulecie urodzin Jana Pawła II. Dziś stanowi bezcenne dopełnienie historii o relacji Karola Wojtyły z teatrem. Do zapoznania się z nią zapraszamy do naszego Muzeum, gdzie być może pojawi się okazja do zaprezentowania artefaktu pozyskanego dzięki staraniom ks. Sokołowskiego, któremu serdecznie dziękujemy za możliwość zapoznania się z bezcenną pamiątką.
Anna Biskupska, Mt 5,14
1. S. Sokołowski, Tableau Studia 39, on-line, korespondencja osobista [7.04.2022 r.]
2. Pierwsi w Polsce – o tych, którzy rozkręcili temat fotografii w Polsce [dost. 16.05.2022 r.]
4. S. Dziedzic, Poeta i aktor na krakowskiej polonistyce i w Studiu Dramatycznym „39” [dost. 17.05.2022 r.]
5. Małopolska Biblioteka Cyfrowa, hasło: Kawaler księżycowy. Zabawa krakowska, afisz teatralny [dost. 17.05.2022 r.]
6. H. Kwiatkowska, Wielki kolega, Wydawnictwo Kwadrat, Kraków 2003.
7. D. Michałowska, Karol Wojtyła – czy można przestać być poetą?, dost. 26.05.2022 r. Artykuł ukazał się również w miesięczniku „Więź”, nr 3/1999.
8. Tadeusz Barwecki-Szewczyk (1912-1999) – malarz krakowski. Studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w latach 1932-39. Posługiwał się głównie techniką olejną i akwarelową. Do jego ulubionych tematów należały widoki Krakowa i jego zabytki. Po wojnie prowadził w Krakowie pracownię malarską w Międzyszkolnym Ośrodku Pracy Pozaszkolnej (za artinfo.pl). Barbara Bielec twierdzi, że w tamtym okresie artysta posługiwał się pojedynczym nazwiskiem – Paweł Barwecki.
9. Dane na podstawie rozmowy telefonicznej z Barbarą Bielec [18.05.2022 r.]
10. Relacje między fotografią, malarstwem i grafiką [dost. 17.05.2022 r.]
11. Na podstawie telefonicznej rozmowy z Barbarą Bielec, 18.05.2022 oraz Historia firmy Bielec- Art [dost. 17.05.2022 r.]
12. P. Sibilska, I. Senetra, Legendarne atelier fotografii. Obiektyw pamięta słynne zdjęcie Karola Wojtyły z 39 roku [dost. 18.05.2022 r.]
13. S. Dziedzic, Poeta i aktor na krakowskiej polonistyce i w Studiu Dramatycznym „39”
14. Ważne przestrzenie życia. Z Tadeuszem Kudlińskim rozmawia Stanisław Dziedzic [w:] S. Dziedzic, Dialogi trzy. Maria Dłuska – Konrad Górski – Tadeusz Kudliński, Kraków 2000.
15. S. Dziedzic, Poeta i aktor na krakowskiej polonistyce i w Studiu Dramatycznym „39”
W Mt 5,14 | Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego odbyła się debata Jedni drugich… Było to kolejne spotkanie organizowane przez Centrum Myśli Jana Pawła II w ramach projektu Dwa kolory. Między buntem a posłuszeństwem .
W debacie udział wzięli
- prof. Ryszard Bugaj
- Agnieszka Romaszewska-Guzy
- prof. Paweł Kowal
- prof. Paweł Skibiński
Spotkanie poprowadził prof. Michał Łuczewski.
Kolejna debata:
9 sierpnia 2022 r., Wstań i walcz!, Muzeum Powstania Warszawskiego
PATRONI MEDIALNI: „Rzeczpospolita”, TVP Kultura, TVP Polonia, „Więź”, Radio WNET, „wSieciHistorii”, „Nowy Obywatel”
Sfinansowano ze środków Fundacji PZU.
Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu Patriotyzm Jutra.
W środę 13 maja 1981 r. dochodzi do zamachu na Jana Pawła II, turecki zamachowiec Mehmet Ali Ağca rani papieża strzałem z pistoletu w brzuch oraz rękę. Do dziś nie zostały wyjaśnione wszystkie okoliczności tego wydarzenia, nie zostali także ukarani jego faktyczni inspiratorzy. Znany pisarz i publicysta Alfred Łaszowski (1914–1997) również nie mógł ich znać, ale podniesienie ręki na następcę św. Piotra sprowokowało go do napisania eseju, w którym zamach stał się pretekstem do rozważań nad kondycją współczesnego świata i człowieka. Rozważań, dodajmy, zadziwiająco aktualnych także dzisiaj.
SOCJOLOGIA TERRORU
Zamach na papieża ostatecznie przekonał nas o tym, że mamy do czynienia ze światowym sprzysiężeniem zbrodniczych psychopatów, zdalnie kierowanych przez pozornie nader różnorodne i finansowo zasobne gangi ideologiczne, które nie cofną się przed niczym. Nawet przed największym autorytetem moralnym. Chęć zgładzenia wszystkich ludzi wybitnych i coś naprawdę w tym świecie znaczących decyduje o stylu, programie i charakterze owej strategii globalnej. Przeżywamy jedną z największych rewolucji nihilizmu w dziejach nowożytnych. Anarchiści nienawidzą wszelkich form, rodzajów i postaci władzy świeckiej czy duchowej. Ich celem jest obalenie wszystkich instytucji i autorytetów – bez względu na ich rodowód społeczny. Fakt, że w tym szaleństwie jest metoda, nie ulega żadnej wątpliwości. Potencjalnych zamachowców nigdzie dzisiaj nie brak. Niejeden mózg zżarła przecież złowroga i absurdalna utopia, z gruntu przeciwna życiu i zmierzająca do jego zniszczenia. Ale powoływanie się na nieobliczalne ekscesy „wariatów” niczego tu nie wyjaśnia, a dobrze służy tym, którzy dają im broń i pieniądze, fałszywe paszporty i bezpłatne bilety na samoloty docierające do najdalszych zakątków Ziemi.
Idzie tu o wytworzenie wrażenia
Nie jest ważny ten, kto strzela. Osobnik niezrównoważony umysłowo przeważnie nie zna nazwisk ani prawdziwych intencji swoich mocodawców. Kryminaliści najczęściej nie wiedzą, dla kogo pracują i w czyim imieniu działają. Oni mogą sobie wierzyć, w co chcą. Takie czy inne obłąkane motywacje ideologiczne nie mają dla reżyserów tej akcji żadnego znaczenia. Bo ostatecznie liczy się tylko katastrofalna konsekwencja czynu, a nie to, co sobie ktoś przedtem czy potem pomyślał. Zbrodniarz wskazać przeważnie nikogo nie może, lecz ten, który go uzbraja i finansuje, naturalnie wie, do kogo może trafić. Ale nigdy nie mówi zawodowemu przestępcy, kim jest, nie podaje mu swego nazwiska ani adresu. Widzi go raz w życiu, a po dokonaniu transakcji zrywa z nim kontakt na zawsze i natychmiast dany kraj opuszcza. Dlatego wykrycie owych powiązań personalnych okazuje się praktycznie niemożliwe.
Funkcje strzelców wyborowych zazwyczaj powierza się ludziom niemającym absolutnie nic wspólnego z żadnym centralnym ośrodkiem zbrodniczej inspiracji ideologicznej. Zawsze i w każdym wypadku idzie tu o wytworzenie wrażenia, że terrorysta działał w pojedynkę, wyłącznie na własny rachunek i odpowiedzialność.
Nazwiska tych, co za to płacą, oczywiście nigdy nie będą ujawnione i historia się o nich nie dowie. Także i dlatego, że „pion finansowy” nie ma żadnych powiązań z nikomu bliżej nieznaną „centralą ideologiczną”. Ostatecznie na świecie istnieje dosyć niewinnych i czystych, całkowicie neutralnych kont, na które można dyskretnie przekazać określone sumy za pośrednictwem zwykłych urzędników i politycznie niezorientowanych osób niemających pojęcia o tym, komu służą i co się za tym kryje. Zbrodniarz dysponujący numerowanymi czekami na okaziciela nie musi się legitymować w żadnym okienku bankowym.
Szatan jest sprawca chaosu
W tym świecie wszystko odbywa się anonimowo. Nikt nikogo nie zna i „w razie czego” nie jest w stanie nikomu zaszkodzić. W zasadzie idzie tu o to, by poszczególne ogniwa tych siatek pozbawione były wszelkiej łączności wzajemnej. Jest to żelazna reguła konspiracji, w dużej mierze nieuchwytnej, ale wszechobecnej. Anarchiści mogą być obłąkanymi utopistami. Ale ci, co się nimi posługują, są oczywiście zbyt inteligentni na to, by kiedykolwiek uwierzyć, że zniszczenie aparatu władzy jest najwyższym celem słusznych dążeń ludzkich. Mocodawcy nie są przecież na tyle naiwni, by brać na serio takie czy inne slogany, czy koniunkturalnie uwarunkowane hasła ideologiczne. Ten, kto zmierza do rozsadzenia danej struktury społecznej – pragnie przede wszystkim wywołać wojnę domową. A w tym celu wspomaga wszystkie siły wyniszczające się stopniowo w nieustającym i krwawym starciu wzajemnym. Aby do tego doszło, narody muszą zostać pozbawione swych najwybitniejszych przywódców duchowych i świeckich. Tylko masy pozbawione moralnie światłego kierownictwa uczynić można całkowicie bezwolnym obiektem zbrodniczych manipulacji, zaplanowanych już w skali globalnej. Szatan jest sprawcą chaosu i księciem ciemności. Bo temu, kto dziś w oczach naszych przybiera tysiące różnych postaci, przysługuje ze wszech miar wszędzie już dziś wyczuwalna realność.
Bezpośrednio po zamachu na Ojca Świętego jeden z dzienników londyńskich napisał, że wszelkie próby zrozumienia potęgi zła jedynie w ściśle racjonalnych kategoriach, istniejących w porządku doczesnym, już teraz nie zdadzą się na nic. Bo zwykły zdrowy rozsądek jest wobec złowrogiej absurdalności tego rodzaju zbrodniczych poczynań zupełnie bezsilny. Albowiem w trybie najściślej logicznym niepodobna tu nic wytłumaczyć. Wiadomo, że pod mocno wyeksponowaną maską „obłąkanego irracjonalizmu”, tych „zdalnie kierowanych” psychopatów dostrzec można elementy okrutnie trzeźwej kalkulacji wielkich potęg, zawsze posługujących się czyimś szaleństwem dla osiągnięcia swoich własnych celów. Te dwie tezy ukazują współczesną dialektykę sprzeczności, nierozerwalnie ze sobą sprzężonych.
Skoordynowana akcja
Demonizować tych zjawisk nie trzeba. Ale warto spostrzec, że doskonale zorganizowana międzynarodówka terrorystów działa w każdym kraju w imię innych zasad, zawsze umiejętnie wykorzystując maksymalnie przez siebie podsycane autentyczne antagonizmy społeczne.
Ta zdolność do wyzwalania wielu jednoczesnych napięć w różnych częściach świata najlepiej chyba dowodzi, że w całym szeregu wypadków mamy do czynienia z wszechstronnie skoordynowaną akcją, a nie chaotycznym kłębowiskiem incydentów o charakterze lokalnym. W gruncie rzeczy wspierają się zawsze i wszędzie, konsekwentnie chronią swoich ludzi. Słowem: pozostają w najściślejszym, choć głęboko utajonym kontakcie wzajemnym. Na pozór są niezależni i samodzielni. Każde ugrupowanie występuje pod inną firmą i flagą. Ale nawet wtedy, gdy walczą wyłącznie o swoje własne cele, są przecież znakomicie zgrani. Posługują się tymi samymi metodami. Tworzą system naczyń połączonych. Na każdym kroku manifestują swoją wszechobecność i tak wzmaga się stan zagrożenia.
Uderzyli w pasterza
Ci, co myślą głównie o tym, żeby „pościnać wszystkie kominy”, pragną wpędzić przywódców świata w stan lękliwej i dożywotniej, a nerwowo ich wyniszczającej izolacji społecznej. Idea równania w dół ma stać się motorem historii. Ktokolwiek okaże się lepszy i szlachetniejszy od innych, natychmiast utraci możność działania. Wszystko, co wielkie – zostanie skazane na śmierć. Miłość jest im nienawistna. Rzucili jej wielkie wyzwanie. Ale to jest dopiero początek. Uderzyli w pasterza, „by rozproszyły się owce”. Ta kula ugodziła w nas. Cios ten był komuś potrzebny. Osierocone narody los zawsze wystawia na próbę najcięższą.
Dziś właśnie wypada zastanowić się nad socjologią terroru. Pytamy, skąd on się bierze i na jakim psychologicznym podłożu wyrasta?
Kiedyś wierzono, że do aktów gwałtu popycha ludzi głód i nędza. Nędzę nazywano matką wszystkich rewolucji. Ale w naszych czasach nie ma prostych formuł i niczego tak łatwo wyjaśnić się nie da. […] I dlatego ci, który zajmują się psychologią przemocy, posiąść muszą prawdziwą wiedzę o naturze ludzkiej, która wcale mnie jest aż tak rozumna, jak się wielu naiwnym jej apologetom wydaje. Intelekt wydaje się tylko jedną z władz duszy. Nie jedyną, a w odczuciu wielu na pewno nie najmocniejszą.
Człowiek jest w istocie stworzeniem niezwykle agresywnym i skłonnym do zadawania ciosów. W każdym z nas instynkt życia zmaga się z bezwiednym i podświadomym ciążeniem ku śmierci. Wielokrotnie to już dowiedziono, że homo sapiens kryje w sobie potężny ładunek pierwotnie w nim zakodowanej, i nigdy w pełni niewyzwolonej, furii niszczycielskiej.
Spustoszeni duchowo
Taka biologiczna konstytucja nieuchronnie pociąga za sobą konieczność posiadania przeciwnika, który na przestrzeni dziejów pojawia się zawsze. A z biegiem czasu przybiera wciąż nowe i coraz groźniejsze postacie. Na tej ziemi trwa nieustająca walka wszystkich ze wszystkimi. I nawet ci, którzy żyją w najwyższym dobrobycie i wcale nie muszą uczestniczyć w żadnej morderczej walce o byt, nagle przeobrażają się w stado wandali, bandytów i barbarzyńców. Zaczynają porywać i zabijać ludzi, demolować wystawy sklepowe, napadać na banki i podpalać domy towarowe. Prawdopodobnie dlatego, że długi okres pokoju nie daje im okazji do legalnego wyżycia ich destrukcyjnych i wojowniczych skłonności.
Przyglądając się temu, wciąż najgłębiej zdumieni pytamy, jak to się właściwie dzieje, że dwa tysiące lat istnienia kultury chrześcijańskiej i humanistycznej nie przyczyniło się do uśmierzenia bestii, wciąż przyczajonej i na nowo odzywającej się w człowieku?
[Erich] Fromm całkowicie obnażył mechanizm działania tych destrukcyjnych skłonności o wymiarze dużym i małym. A naiwny mit o wrodzonej dobroci natury ludzkiej w naszych czasach rozsypał się ostatecznie. Ale chyba najlepiej określił nas [Max] Stirner, ponad wszelką wątpliwość dowodząc, że mózg ludzki wyżywa się w uporczywym stwarzaniu abstrakcyjnych i obcych życiu utopii. A te potworne urojenia podnosi do godności najwyższych prawd ostatecznych. Sam się nim dobrowolnie poddaje i co gorsza – próbuje urzeczywistniać te kolejno obalane przez siebie koncepcje, gotujące nam żywot męczeński. Anarchizm jest funkcją pochodną doktrynerskiego zwyrodnienia intelektu, wytwarzającego złudzenia w ostatecznych swych konsekwencjach mordercze. Człowiek się w dziejach nie sprawdził, a jego światoburcze idee przyniosły nam więcej szkody niż pożytku, bo przeważnie obracały się przeciw nam. Dzisiaj także „narody knują rzeczy próżne”. Nikomu nie uda się zapanować nad światem. W młodym wieku największą aktywność wykazują tacy zamachowcy, którzy po prostu nie wiedzą, co czynią i przez kogo popychani są do zbrodni.
Największą szansą międzynarodowego terroryzmu jest długoletnia i przymusowa bezczynność milionów ludzi bezrobotnych i spustoszonych duchowo przez ten głęboko demoralizujący tryb życia – bez żadnych widoków na przyszłość. Porażenie woli pracy prowadzi do groźnych deformacji i wynaturzeń psychicznych. Tłum pozbawiony społecznej racji bytu staje się potencjalnie zdolny do wszystkiego. I pierwszy lepszy demagog może z tą masą zrobić, co chce, i wynająć strzelców wyborowych. Wszędzie tam, gdzie człowiek pomnożony przez tysiąc i milion doznawać zaczyna moralnie dlań zabójczego poczucia swej oczywistej zbędności – ta boleśnie zdławiona w nim wola znaczenia każe mu czynić coś, dzięki czemu nareszcie mógłby stać się kimś w oczach świata. Zamach jest taką jedyną w swoim rodzaju okazją wejścia do historii. Ten, kto chce się wyrwać ze stanu głęboko go upokarzającej anonimowości, chętnie ryzykuje życie. Zwłaszcza wówczas, gdy podrażniona ambicja nie daje mu chwili spokoju – gotów jest zrobić wszystko, byle zwrócić na siebie uwagę. Ta motywacja psychologiczna ułatwia werbunek zbrodniarzy. Tłum ludzi zepchniętych na margines życia ulega ciśnieniu i presji zbiorowego kompleksu niższości.
Pomieszało się dobro ze złem
Dziś na każdym polu rywalizują ze sobą tysiące niewydarzonych demiurgów w formacie kieszonkowym. Jeśli ktoś zdecydowanie przewyższa innych, to sam siebie wystawia do strzału, prowokuje mściwy odwet.
W tym świecie, gdzie nikt nikomu nie ufa, nie ma na to żadnych warunków i szans. Dlatego wszelki dialog z tą formacją historyczną, ogarniętą podświadomym ciążeniem ku śmierci – musi okazać się daremny i bezowocny. Jeśli nie pozbawimy ich możliwości wywołania konfliktu zbrojnego, to oni się przed tym nie cofną. Bo starość, zmierzając do grobu – pociąga wszystkich za sobą. Taka jest jej prawdziwa natura. A młodych te wszystkie, bezpowrotnie dla nich przebrzmiałe antagonizmy międzynarodowe naprawdę nic nie obchodzą. Im jest wszystko jedno, w imię czego zetrą ich z powierzchni Ziemi rakiety międzykontynentalne. Oni nie stoją po żadnej stronie. Dlatego pragną stać się wszechobecni, by móc w samą porę sparaliżować energię agresji. Fakt, że świat znajduje się w rękach ludzi w każdej chwili gotowych wysadzić go w powietrze, jest dla tych, którzy z nim walczą, bezwzględnie najważniejszy.
Wyznawcy tego poglądu na świat chcą się porozumieć ze sobą ponad głowami ustrojów i rządów śmiertelnie ze sobą zwaśnionych. Taka jest ich zasadnicza intencja, której nam tu lekceważyć ani fałszywie przedstawić nie wolno. Szkoda, że w tych szalonych głowach pomieszało się dobro ze złem. Chyba nigdy nie mieliśmy tylu fałszywych proroków, co w tej godzinie próby najcięższej. Ilekroć rozmawiamy z nimi o miłości, która chce bezkrwawo przeobrazić świat, apostołowie przemocy spoglądają na nas ironicznie. Nie ufają ideom szlachetnym – w ich przekonaniu niezdolnym w zasadzie nic zmienić ani niczemu zapobiec. Pragmatystów interesuje jedynie strategia i metodologia działań społecznie skutecznych. Tej sztuki musimy się od nich nauczyć, bo inaczej z nimi nie wygramy. Lecz ci, którzy ugodzić chcieli w samo serce chrześcijaństwa – nie uczynili tego przecież w przekonaniu, że broń obracają przeciw historycznie bezsilnej utopii. Przeciwnie! Wiele wskazuje na to, że już pojawił się „znak, któremu sprzeciwiać się będą”, świadomi jego potęgi.
Czytamy w Piśmie Świętym, że szatan śpieszy się, bo krótki ma czas. A ci, co uważali go dotąd tylko za symbol zła, teraz ujrzeli go z bliska. Na pewno nie po raz ostatni.
Alfred Łaszowski
„Kierunki. Tygodnik społeczno-kulturalny katolików” 1981, 23
[śródtytuły mt514.pl]
ALFRED ŁASZOWSKI był wybitnym publicystą, krytykiem literackim i prozaikiem. Urodził się 7 sierpnia 1914 r. w Tarnowie. Gimnazjum ukończył w Cieszynie, gdzie nauczycielem języka polskiego był awangardowy poeta Julian Przyboś, który wywarł duży wpływ na młodego ucznia (pisał później przewrotnie: „Jeżeli jestem dziś nacjonalistą, zawdzięczam to szkole Przybosia i Śpiewom o Rzeczypospolitej [Jalu Kurka]”). Łaszowski podjął studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim, był wychowankiem prof. Władysława Tatarkiewicza, w którego seminariach uczestniczył razem m.in. z Bolesławem Micińskim.
Już w okresie gimnazjalnym rozpoczął działalność publicystyczną i pisarską. Debiutował w 1932 r. na łamach awangardowej „Linii” Jalu Kurka. Początkowo związany z gazetami lewicowymi, takimi jak „Robotnik” czy „Lewy tor”, od II połowy lat 30. pozostawał – głównie za sprawą zaprzyjaźnionego Włodzimierza Pietrzaka – zwolennikiem prawicy narodowej, publikując m.in. w „ABC” oraz „Merkuryuszu Polskim Ordynaryjnym” przekonany, że „naszą rzeczą będzie stworzyć trzecie imperium w Europie”.
Jako prozaik zadebiutował w 1937 r. na łamach tygodnika „Prosto z mostu” nowelą Zaręczyny, wkrótce także w konkursie literackim „Pionu” otrzymał nagrodę za opowiadanie Martwy punkt. Za swojego mistrza uznawał Karola Irzykowskiego, pozostawał także w bliskich relacjach z Zofią Nałkowską, Wojciechem Bąkiem, Michałem Choromańskim, Bolesławem Leśmianem, Tadeuszem Peiperem i innymi pisarzami. Dużo podróżował, w zagranicznych wojażach jako korespondent prasy poznał m.in. Cornelia Zeleę Codreanu i Julesa Romainsa – obie te postacie wywarły na niego duży wpływ.
Walczył jako ochotnik w wojnie obronnej Polski w 1939 r., pod okupacją brał udział w konspiracyjnym życiu kulturalnym, w swoim mieszkaniu organizował wieczory literackie i debaty. Napisał wówczas kilka powieści, z których jedynie Psy gończe ukazały się drukiem (zresztą dopiero 15 lat po wojnie). Po 1945 r. rozpoczął współpracę ze Stowarzyszeniem PAX, a swoje artykuły drukował m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Tygodniku Warszawskim”, „Dziś i jutro” oraz „Kierunkach”. Główne publikacje publicystyczne zostały zebrane w tomach Oko w oko z młodością (1963) oraz Literatura i styl życia (1985). W 1964 r. Alfred Łaszowski otrzymał prestiżową Nagrodę im. Włodzimierza Pietrzaka za twórczość powieściopisarską, w tych latach ukazały się jego najważniejsze powieści W przeddzień wyznania (1956), Noc mediolańska (1958), wspomniane już Psy gończe (1960) i Proboszcz z Saint Galo (1961); później także Sprzedaż zdarzeń (1970).
Zmarł 10 kwietnia 1997 r. i został pochowany w Pilicy na starym cmentarzu na Górze św. Piotra. Pośmiertnie ukazała się jeszcze na łamach „Myśli Polskiej” jego nowela Urok astrologii, przygotowana na podstawie pozostałego po pisarzu maszynopisu. Jak napisała w artykule wspomnieniowym prof. Maria Szyszkowska, „brak należytego rozgłosu tego myśliciela i pisarza – na miarę wartości wyrażanych poglądów – można wyjaśnić nieprzystawaniem do czasów, w których przyszło mu żyć… Alfred Łaszowski jest wzorem człowieka poszukującego prawdy i odległego od przejawów konformizmu i oportunizmu, które obecnie dominują w naszym życiu”.
Materiał został opracowany m.in. z wykorzystaniem książki Macieja Urbanowskiego «Nacjonalistyczna krytyka literacka. Próba rekonstrukcji i opisu nurtu II Rzeczypospolitej» (Kraków 1997) oraz przedmowy Stefana Jończyka do książki Alfreda Łaszowskiego «Literatura i styl życia. Szkice, wspomnienia, rozmowy» (Warszawa 1985).