EN

AKTUALNOŚCI

przewiń w dół

AKTUALNOŚĆ „KAZANIA NA GÓRZE”. PRYMAS WYSZYŃSKI NA UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

1 listopada 2021

Prymas Stefan Wyszyński na grobach założycieli Dzieła Lasek, fot. Zgromadzenia SS. Franciszkanek Służebnic Krzyża

AKTUALNOŚĆ „KAZANIA NA GÓRZE”. PRYMAS WYSZYŃSKI NA UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

1 listopada 2021

W uroczystość Wszystkich Świętych przypominamy niezwykle aktualne kazanie Prymasa Tysiąclecia, wygłoszone w kościele pw. św. Stanisława BM w Rzymie 1 listopada 1980 r.

Uroczystość Wszystkich Świętych jest potężną syntezą działania Boga na ziemi i współdziałania z Nim człowieka. Owoce tej współpracy – przez miłość, łaskę i jedność, notuje Kościół Chrystusowy w swoich rocznikach, w martyrologii, w kronikach, w hagiografii, w szeregu źródeł historycznych. Wskazują one, że Kościół do dziś dnia skutecznie działa na ziemi mocami Chrystusa. Rzecz wiadoma, że skuteczność w porządku łaski nie zależy od ludzi, lecz od wielkiej miłości Boga, który pierwszy nas umiłował. Zależy też od poruszeń Łaski Bożej, wysłużonej na Krzyżu przez Chrystusa, na którą odpowiada człowiek w miarę swoich możliwości.

Potrzeba spokoju, równowagi i cierpliwości

Droga Kościoła przez ziemię za Chrystusem do Ojca Niebieskiego jest bardzo długa i daleka. Kościół bowiem przechodzi przez wszystkie przemiany świata, przez epoki, ustroje, doktryny filozoficzne, społeczne, ekonomiczne czy polityczne. I zawsze Kościół wie, że to jeszcze nie jest kres, ale jeden z etapów dziejów Rodziny ludzkiej. Dlatego zachowuje wielki spokój i równowagę wobec wszelkich przemian, które na święcie zachodzą. Kościół nie jest deterministyczny, nie kładzie nigdy kresu możliwościom ludzkim. Stale nam powtarza: choćbyście byli święci pamiętajcie, że święci mają się jeszcze bardziej uświęcać. Chociaż bylibyście grzesznikami pamiętajcie, że grzeszny człowiek był towarzyszem Chrystusa na krzyżu i tam usłyszał: „Dziś jeszcze będziesz ze mną w raju”.

Dlatego Kościół nigdy nie śpieszy się z wydawaniem wyroku, odkłada to na dalekie, dalekie czasy pamiętając, że wszelki sąd Ojciec Niebieski oddał Synowi. Dopiero wtedy, gdy Syn Boży przyjdzie sądzić żywych i umarłych, można będzie ocenić najrozmaitsze zjawiska w dziejach Kościoła, dziś niekiedy przykre i bolesne – jak oblicze łotra na krzyżu, czy radosne i pogodne – jak uśmiechnięta Teresa z Lisieux, pełne aktywności i ruchliwości – jak święty Jan Bosco, przeniknięty przedziwną ciszą – jak mistyka benedyktyńska.

Kościół niekiedy każe porywać się do czynu, to znów nakazuje poczekać. Przemawia zawsze przez ostateczne racje bytu i istnienia. Życie ludzkie jest detaliczne i szczegółowe, człowiek zapala się do drobiazgów, do przejściowych napięć czy nastrojów. Potrzeba więc, aby na świecie istniał Kościół, który przez wiarę budzi nadzieję, że oto wszystkie sprawy uczyni nowymi, bo nawet narody uczynił Bóg nadającymi się do uleczenia. Tylko człowiek, który ma mało czasu w życiu, spieszy się z wyrokami. Natomiast Kościół Boży zapatrzony w Chrystusa wie dobrze, że niebo i ziemia przeminą, ale słowa Jego nie przeminą, ani jedna litera w Zakonie Pańskim nie będzie odmieniona, aż się to wszystko stanie.

Tak spokój i równowaga są potrzebne na świecie. Kościół nieustannie budzi w ludziach wiarę, a w największych nawet trudnościach zawsze pozostawia im nadzieję. Stąd tak doniosłe znaczenie Kościoła w życiu rodziny ludzkiej, w życiu narodów, każdego narodu i naszej Ojczyzny, jak również w życiu ludzi, w życiu każdego człowieka, każdego z nas tutaj obecnych.

Kościół ma spojrzenie eschatologiczne na dokonania, które ludziom wydają się już doskonałymi, jak gdyby był to owoc dojrzały, gotowy do zerwania z drzewa już dziś. Człowiek nie pomny jest na to, że Bóg – ukazując wspaniałe drzewa i ich owoce – jednakże zastrzegł sobie, by niektórych owoców nie ruszać, choćby to było „drzewo wiadomości dobrego i złego”. Trzeba wiedzieć, które z tych owoców jakim czasom mogę służyć.

Od chwili, gdy Kościół głosił słowami Leona XIII Rerum novarum cupiditas wiadomo, jak wiele jest najrozmaitszych, najbardziej słusznych pragnień, dążeń, nadziei, oczekiwań i potrzeb ludzkich. Ale wszystkie one maja swój czas dojrzewania. Znamy dzieje sporów filozoficznych,  społecznych czy ekonomicznych. Zdawałoby się, że olbrzymi wysiłek myśli i woli człowieka może doprowadzić nareszcie Rodzinę ludzką do pewnej doskonałości. I cóż się okazuje? Wszystkie te osiągnięcia, które mogą w jakimś wymiarze poprawić bytowanie ludzi, często rodzą nowe udręki, nowe cierpienia.

Dlatego zawsze aktualne pozostanie w dziejach Kościoła Kazanie na Górze Chrystusa choćby się zdawało, że jest ono nie na czasy dzisiejsze. Można powiedzieć słusznie, że niecałkowicie na czasy dzisiejsze, bo na całe dzieje rodziny ludzkiej aż do skończenia świata. Takie znaczenia mają również w Kazaniu na Górze słynne Błogosławieństwa, które mogą się wydać nieziszczalne, utopijne, ale jednak bez ich wkładu w codzienność życiową nie da się osiągnąć trwałych wartości dla rozwoju rodziny ludzkiej.

Trzeba niekiedy jeszcze poczekać. Mogą być sytuacje zda się katastroficzne. Ludzie namiętni mogą uważać, że to już ta właśnie chwila, którą trzeba wykorzystać, bo „albo dziś, albo nigdy”. Ale gdy spojrzymy na wszelkiego rodzaju zdarzenia i zajścia w dziejach ludzkości czy narodu, widzimy, że może w jakimś wymiarze byłoby to użyteczne, ale trzeba jeszcze odrobinę poczekać. Kościół, których ma zwyczaj przemawiania do całej rodziny ludzkiej, nie do takich czy innych ustrojów, frakcji politycznych, szkół filozoficznych czy ekonomicznych, ocenia fakty dzisiejsze poprzez pryzmat dalekiej misji, którą sam wypełnia i którą ukazuje narodom. Pragnie, aby i one dojrzałe oceniały zachodzące fakty, aby wiedziały, czy to już jest czas czy jeszcze trzeba poczekać.

Nie jest to rzecz łatwa. Ludzie sa popędliwi, niecierpliwi, jakby zapomnieli o tym, że cierpliwi posiądą ziemię. Ludzie są spragnieni pokoju, a nie można oczekiwać pokoju, dopóki w życie człowieka i ludzi nie wejdzie pokój Chrystusowy, jak mówił o tym Chrystus; jak nam to nieustannie przypomina Kościół w liturgii ołtarza: „Pokój daję wam, pokój mój wam daję, nie jako świat – Ja wam daję”.

Ludziom wydaje się, że trzeba natychmiast zaprowadzić na świecie sprawiedliwość i to całą, pełną sprawiedliwość. Słusznie jej oczekują, jednakże sprawiedliwość dojrzewa wśród doświadczeń, zmiennych sytuacji i zmiennych ustrojów.  Gdy jest wymierza tylko miarą, łokciem i wagą, często zawodzi. Istnieje o wiele głębszy miernik dla sprawiedliwości w świecie, aniżeli miara i waga. Trzeba jednak rozważyć, na czym on polega.

Aktualność Kazania na Górze

Dlatego Kazanie na Górze jest aktualne pod każdym względem. Nie jest rzeczą niemożliwą, aby sens tych krótkich zdań, które były i są przedmiotem nieustannych studiów i rozważań, ujawnić w całej ich mocy. Zdawałoby się, że „błogosławieni ubodzy w duchu”, o których się mówi, że „do nich należy Królestwo Niebieskie”, to nie są ludzie dzisiejsi. Współcześni ludzie objadają się, czym mogą. Wszystko chcą przeczytać, wszystko wiedzieć, usłyszeć, wszędzie dotrzeć, niosąc w sobie niepokój woli i serca. Zapomnieli, że zawsze będzie słuszny umiar, który ukazał człowiekowi Bóg jeszcze w raju: „Oto macie mnóstwo drzew, możecie z nich pożywać, ale z tego drzewa nie pożywajcie”. Pokusa: „Będziecie jak bogowie” – skończyła się katastrofą. Okazało się, ze człowiek stanął poniżej szatana i dał się zwieść. Człowiek współczesny także przechodzi straszliwe pokusy, gdy duchowi swojemu chce zabezpieczyć wszystko. Wprowadza przez to ogromny zamęt i sam jest pełen niepokoju.

Może nam się wydawać tragizmem i pesymizmem Chrystusowe: „Błogosławieni, którzy się smucą”. Ale my wiemy, że ten smutek przynosi więcej dojrzałości i rozwagi, aniżeli hałaśliwa radość, której świat jest pełny aż do zmęczenia. Ludzie widzą sami, że nie mogą być na tej ziemi pocieszeni. Rodzi się pragnienie wyciszenia miast, ulic, aby człowiek mógł się zdobyć na odrobinę myśli, refleksji, odwagi.

Mogłoby się wydawać, że „cisi” to są niedołęgi życiowe, a tymczasem o nich jest powiedziane, że na własność posiądą ziemię”. Znamy od dawnych, zamierzchłych czasów rozgłośne przemarsze wielkich armii. Od wozów zbrojnych jęczała ziemia nie tylko za czasów Aleksandra Macedońskiego, ale i za naszych. I co się okazuje? Człowiek musi dużo połknąć, ale niewiele może strawić i musi się rozstać z wieloma rzeczami, które posiadł wśród kłamstwa i przemocy.  ziemia i władza nad ziemią wypada m z rąk, bo hałaśliwa propaganda umocniła kłamliwe sytuacje i trzeba przyznać się do przegranej.

A „ci, którzy łakną i pragną sprawiedliwości”? Jak wielka masa tych ludzi! I dla nich jest nadzieja: „będą nasyceni”. Ale my wiemy, że walka o to, aby nie było łaknących i pragnących jest w jakimś kontraście z tym, co Chrystus stwierdzał jako życiowa rzeczywistość: „Ubogich zawsze mieć będziecie między sobą”. Świat walczy z nędzą, jest w nadmiarze przepełniony bogactwami, a jednak nie jest w stanie zaradzić cierpieniom choćby takiego kraju, wprawdzie przeludnionego, jak Bangladesz, gdzie na przestrzeni mniejszej o połowę od Italii żyje ponad 90 milionów ludzi ginących z głodu i nędzy. Są mocarstwa przesycone, uzbrojone po zęby, magazynujące potworną broń nuklearną, pociski 9-głowicowe, a w Bangladeszu ludzie nadal umierają z głodu i nędzy. I te potężne narody nie umieją nic uczynić, by ulżyć krajom biedniejszym, słabszym, nierozwiniętym. Czasem więcej dokona uboga zakonnica służąca trędowatym, aniżeli potężni politycy, którzy wygłaszają tyrady polityczne na niekończących się zjazdach. Widzimy, jak głęboka jest perspektywa realizacji zdawałoby się enigmatycznego stanu tych „którzy łakną” – a kto ich zliczy? – „którzy pragną sprawiedliwości” – a kiedy oni będą nasyceni? Ciągle to zdanie jest otwarte przed całą rodziną ludzką.

„Miłosierni” – to ci, których stać na litość, na miłosierdzie w nadziei, że i „oni dostąpią miłosierdzia”. Wyczytałem niedawno dziwne zdanie: ludy są dobre, narody są uczciwe, spragnione pokoju i sprawiedliwości, tylko ich rządcy i władcy są niegodziwi. Mogłoby to być obrazą dla możnych tego świata. Zastanówmy się jednak, jak współcześnie wygląda dola ludzi pragnących żyć u siebie w pokoju, urządzić się według własnych możliwości, w ciszy i spokojnej pracy? Nie mogą tego uczynić, bo nie ma na świecie takiej siły, która mogłaby okazać miłosierdzie, rządzić się nim, docenić w codzienności życiowej znaczenie miłosierdzia, przebaczenia, wielkoduszności. A ma to tak olbrzymie znaczenie właśnie dziś, dla współczesnego świata, by ludzie już nie niszczeli w strasznych, piekielnych niekiedy, warunkach życia i pracy.

Niedawno oglądaliśmy w telewizji film o pracy w jednej z fabryk, gdzie kobiety duszą się po prostu z pyłu fabrycznego. Wychodzą stamtąd wielkie ilości materiału produkcyjnego, ale ginie w nich człowiek. Przewidywał to papież w encyklice Quadragesimo anno, gdy pisał: „Materia wychodzi z warsztatu pracy uszlachetniona, a człowiek staje się gorszy, wynędzniały, zmarniały, przedwczesny inwalida”.

Człowiek na odcinku życia ekonomicznego nadal jeszcze nie jest odkupiony, chociaż wiemy z teologii, że odkupienie na krzyżu było integralne, obejmowało całego człowieka, wszystkie możliwości jego bytowania i życia. Pomimo przewrotów społeczno-ekonomicznych, nadal nie ma dla człowieka litości, miłosierdzia, współczucia, nie ma zainteresowania człowiekiem i jego codzienną dolą. Produkcja i eksport – jak to się często piętnuje w Warszawie – mają dziś prymat życiowy i więcej znaczenia, aniżeli człowiek. Myślę, że człowiek dzisiaj o potrzebie miłosierdzia trzeba mówić nie tylko zakonnikom, którzy opiekują się biedakami, ale to samo trzeba powiedzieć premierom, ministrom, prezydentom, rządom i rządcom: Błogosławieni miłosierni…”. Zdobądźcie się na miłosierdzie nad ludźmi, aby nie zarzucano wam , że ludzie sa dobrzy, ale władcy zbrodniczy.

Chrystus rzucił jeszcze jedno zda się nie zrealizowane dotychczas błogosławieństwo: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. I znowu zagadnienie olbrzymie: zdawałoby się, że człowiek całym swoim usposobieniem jest temu przeciwny, a jednak gdy nie uzna praktycznej racji tego błogosławieństwa w swoim osobistym życiu, stają się ofiarą męki zadawanej sobie, może i innym. Szczególnie młodzi ludzie, którzy zlekceważyli to błogosławieństwo, właśnie rozumieją klęskę, jaką ponieśli.

„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazywani synami Bożymi”. Ten pokój, który był zwiastowany nad Stajenką Betlejemską, pokój, w imię którego Chrystus otwierał izby i chaty, pokój, który zostawił dla swojej liturgii, pokój, który najbardziej uczciwie i rzetelnie głosi Jego Kościół. Pokój ciągle upragniony, pożądany, jeszcze nie osiągnięty w pełni, czekający na swoje czasy – kiedy się to stanie?! Dzisiaj ludziom brak już argumentów filozoficznych, ekonomicznych i kulturalnych za utrzymaniem pokoju. Jako jedyny pozostał im „pokój zbrojny”, którym się przechwalają i licytują przemądrzy ludzie, tworząc ubożuchnego sługę, upokorzonego człowieka. Ile można by przynieść ulgi krajom głodującym, gdyby nie obsesja „pokoju zbrojnego”, który jest rakiem na kulturze wieku XX. A więc znowu błogosławieństwo o wymiarze eschatologicznym. I tak bez końca.

Najmilsi, Kazanie na Górze nie jest utopią, jest koniecznością życiową dla całej rodziny ludzkiej: w wymiarze osobistym, rodzinnym, w wymierzę narodu, narodów, całej ludzkości. Kazanie na Górze jest aktualne. Chrystus mówił: „Ani jedna litera w Zakonie nie będzie odmieniona, aż się to wszystko stanie”. Trzeba, aby ludzie przemądrzy, umiejący odczytywać znaki czasów, „zgłupieli”, jak św. Paweł Apostoł na rzecz Ewangelii Krzyża. Wtedy dopiero nastąpi odnowa oblicza ziemi.

Wiele nam mówi uroczystość Wszystkich Świętych, bo to są ludzie, którzy w tej nadziei szli przez ziemię. My „głupi dla Chrystusa”, poniewierani dla Chrystusa, wzgardzeni dla Chrystusa,. I dzisiaj, aby ratować rodzinę ludzką, Trzeba by rozpocząć tak, jak to uczynił Ojciec Święty w UNESCO, przepowiadając mądrym głupstwo Krzyża. Postaci świętych, których Kościół raz po raz wynosi na ołtarze, świadczą o tym, że Ewangelia jest skuteczna i może zaradzać potrzebom rodziny ludzkiej, szczególnie dziś. Im więcej jest ludzi zarozumiałych, którzy tylko łechcą ucho człowieka przemądrymi wywodami, tym bardziej potrzebna jest prostota nauczania ewangelicznego, aby uratować człowieka i uleczyć narody.

Dzisiaj jest uroczystość Wszystkich Świętych, to znaczy wszystkich, którzy uwierzyli Kazaniu na Górze. Uroczystość naszych patronów, patrona każdego z nas tu obecnych. Prośmy przez ich przyczynę, abyśmy skutecznie uwierzyli słowom Chrystusa w Kazaniu na Górze.

+ Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski

Uroczystość Wszystkich Świętych, kościół pw. Stanisława Biskupa i Męczennika, Rzym, 1 listopada 1980 r.