AKTUALNOŚCI
6 LUTEGO 1949: INGRES WŚRÓD RUIN
6 lutego 2021
72 lata temu, w mroźny, lutowy dzień nowy Prymas Polski, abp Stefan Wyszyński został wprowadzony na urząd arcybiskupa metropolity warszawskiego. Ponieważ archikatedra pw. św. Jana Chrzciciela była jeszcze zrujnowana po wojnie, ingres odbył się w prokatedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa Oblubieńca, która jako jedna z nielicznych warszawskich świątyń przetrwała okres wojny w prawie nienaruszonym stanie.
Ingres nastąpił niemal trzy miesiące po tym, jak papież Pius XII ogłosił nominację biskupa Wyszyńskiego na konsystorzu 12 listopada 1948 r., a cztery dni później podpisał bullę nominacyjną. W tym czasie Episkopat Polski, nie wiedząc o woli umierającego prymasa Augusta Hlonda, który wskazał biskupa lubelskiego jako swego następcę, ani o decyzji papieża w rezydencji kard. Adama Stefana Sapiehy w Krakowie, opowiedział się za likwidacją unii kościelnej Gniezna i Warszawy, przywróceniem dawnej unii Gniezna z Poznaniem oraz wysunął kandydaturę arcybiskupa poznańskiego Walentego Dymka na wakujące arcybiskupstwo gnieźnieńskie i biskupa Stefana Wyszyńskiego na arcybiskupstwo warszawskie. Memoriał w tej sprawie zawieźli do Rzymu biskupi Michał Klepacz i Tadeusz Zakrzewski. Tam dowiedzieli się o decyzji Piusa XII. Stało się jasne, że następcą kard. Augusta Hlonda zostanie biskup Wyszyński, który obejmie rządy w dwóch archidiecezjach: gnieźnieńskiej i warszawskiej.
Sam zainteresowany długo się bronił przed objęciem zaszczytnej funkcji prymasa, ale przekonał go argument abp. Sapiehy, wielkiego autorytetu w Episkopacie, który stwierdził, że „Ojcu Świętemu się nie odmawia”.
Niedługo po nominacji abp Wyszyński napisał do swojego ojca Stanisława: „Nie grozi mi, mój Drogi Ojcze, ani próżność, ani duma, ani zarozumiałość, ani wyniosłość. Jestem przytłoczony poczuciem małości”.
Szedł w procesji od kościoła akademickiego św. Anny do konkatedry „wśród morza głów ludzkich, tłumów młodzieży i dziatwy” – jak zapisał w swoich Pro memoria. „Zwalona kamienica – czytamy dalej w relacji Prymasa – pokryta była ludźmi. Poważnie lękałem się wypadku. Zewsząd podnosiły się okrzyki. Gruzy i zwaliska ożyły, kamienie wołały. Trzeba zachować wiele spokoju, by nie zapomnieć, jak szybko głos przebrzmiewa, a pozostaje trud i mozół, jakżeż często osamotniony i milczący. Ale dziś jest godzina okrzyków, za chwilę tłum się rozejdzie w spokoju do domu. Praca zazwyczaj odbywa się w ciszy. W wielkim tłoku dotarliśmy do Prokatedry. Tutaj posuwanie naprzód stało się niemożliwe. Długi czas stałem na placu, spokojnie czekając, aż zapanuje jakiś ład. Trzeba było jednak użyć jakiegoś wysiłku, by przedostać się do wnętrza. Mogliśmy tak stać na placu godzinami. Dopiero młodzież akademicka umożliwiła nam wejście do świątyni. I tutaj pełno, chociaż wejście było za biletami”.
Warszawiacy nie znali swojego nowego pasterza, który przybył do nich z Lublina. Wiele powiedział i o sobie, i o swojej wizji pasterskiej w liście z okazji ingresu do Gniezna i Warszawy: „Nie jestem ci ja ani politykiem, ani dyplomatą, nie jestem działaczem ani reformatorem. Ale natomiast jestem ojcem waszym duchownym, pasterzem i biskupem dusz waszych, jestem apostołem Jezusa Chrystusa. […] Zadaniem moim jest: chrzcić, bierzmować, konsekrować, święcić, ofiarować, nauczać i sądzić […]. Niosę wam Lumen Christi – światło Chrystusowe, i wołam do wszystkich – do was, kapłani, i do was, domownicy wiary: pomóżcie mi wdźwignąć w dom nasz pochodnię Bożą i umieścić na wysokim miejscu, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu, aby rozświeciła mroki i zakątki umysłów i serc, aby naród, który jeszcze w ciemności siedzi, ujrzał światłość wielką. Z każdym z was, dzieci moje, pragnę wołać: Światła! Więcej światła! Więcej Bożego światła!”.
Mimo to wierni chcieli na własne oczy zobaczyć nowego pasterza i usłyszeć swojego biskupa. Z miejsca zaskarbił sobie sympatię, kiedy zaczął kazanie słowami: „Umiłowane dzieci Boże, dzieci moje”. Warszawianie tłumnie wypełniający świątynię nie mieli wątpliwości, że mają przed sobą pasterza, przy którym mogą się czuć bezpiecznie. Ich sympatię i uznanie zjednał także gest wobec sędziwego biskupa Antoniego Szlagowskiego, który wspierając się na podtrzymujących go kapłanach, ledwo wstał, aby złożyć hołd nowemu pasterzowi. Prymas natychmiast opuścił miejsce przewodniczenia, podszedł do starego biskupa i serdecznie go objął.
Z miejsca pokochał swoje nowe miasto. W Pro memoria zapisał: „Od dzisiaj zaczyna się moja droga przez Warszawę. Znam ją dobrze; jestem z nią związany tak blisko, chociaż nigdy się nią nie entuzjazmowałem. Może najbardziej była mi bliska, gdy broczyła krwią w Powstaniu, gdy patrzyłem z Izabelina na dymy ofiarne wielkiego ołtarza całopalenia. Po ulicach Warszawy biegała od młodości moja matka, która jako sierota wcześniej zetknęła się ze Stolicą. Ja też, już jako sierota, po zgonie Matki, znalazłem się w Warszawie, w gimnazjum Górskiego, w którym coś dwa lata spędziłem; dopiero zajęcie Stolicy przez Niemców przecięło mi powrót do szkoły. W okresie wojny spędziłem w Stolicy trzy lata. Obecnie jestem tutaj trzecim nawrotem. Dzisiaj muszę pokochać Warszawę i oddać jej swe siły i życie […]”.
Nowy prymas nie mógł przypuszczać, że w ten sposób rozpoczął nie tylko nowy etap w historii stolicy, lecz także w dziejach Kościoła i Polski.
Grzegorz Polak, Edgar Sukiennik, Mt 5,14
Źródła:
Andrzej Micewski, Kardynał Wyszyński, prymas i mąż stanu, Paris 1982.
Anna Rastawicka, Ten zwycięża, kto miłuje, Warszawa 2019.
Stefan Wyszyński, Pro memoria. Zapiski z lat 1948-1949 i 1952-1953, Warszawa-Ząbki 2007.
Stefan Wyszyński, List pasterski na ingres do Gniezna i Warszawy, w: Dzieła zebrane, t. I, Warszawa 1991.