AKTUALNOŚCI
7 LIPCA 1981: BP JÓZEF GLEMP NASTĘPCĄ PRYMASA WYSZYŃSKIEGO
7 lipca 2021

7 LIPCA 1981: BP JÓZEF GLEMP NASTĘPCĄ PRYMASA WYSZYŃSKIEGO
7 lipca 2021
7 lipca 1981 r. Jan Paweł II mianował arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim, Prymasem Polski, biskupa warmińskiego Józefa Glempa. Nowy prymas nie był powszechnie znaną postacią i jego nominacja wywołała zaskoczenie. W kręgach kościelnych znano go jako długoletniego i lojalnego współpracownika kard. Stefana Wyszyńskiego, był jego kapelanem oraz pracownikiem sekretariatu Prymasa Polski.
Władza ludowa dwa razy blokowała jego kandydatury: raz na arcybiskupstwo poznańskie, drugi raz na arcybiskupstwo wrocławskie. Dopiero w 1979 r. papież Jan Paweł II podjął autonomiczną decyzję i – na życzenie prymasa Stefana Wyszyńskiego, bez konsultacji z rządem PRL – mianował x. Józefa Glempa biskupem warmińskim, a następnie po dwóch latach wyniósł go do godności Prymasa Polski.
Nowy styl nowego prymasa
Zadanie miał wyjątkowo trudne: obejmował urząd po wielkim prymasie Wyszyńskim, który już za życia był legendą. Abp Glemp podjął się tego wyzwania bez kompleksów: ani myślał wchodzić w buty swego poprzednika. Wprawdzie kard. Wyszyński był dla niego wzorem pasterza i przyjął jego zasady pracy, ale wprowadził nowe formy realizacji posługi biskupiej – bardziej w stylu Jana Pawła II.
Zaprosił więc na swój warszawski ingres przedstawicieli bratnich Kościołów chrześcijańskich, złożył im rewizytę w siedzibie Polskiej Rady Ekumenicznej przy ul. Willowej w Warszawie, a nawet zjechał w rynsztunku górnika do podziemi kopalni. Już w wolnej Polsce media z sympatią odnotowywały jego wizyty w kinie czy przejażdżki rowerowe do Wilanowa, gdzie zainicjował budowę Świątyni Opatrzności Bożej jako niewypełnionego wotum narodu od czasów Konstytucji 3 maja z 1791 r.
Zresztą jeszcze jako kapelan prymasa Wyszyńskiego chodził do kina i teatru. Kiedyś wybrał się do Teatru Klasycznego na spektakl Dziś do ciebie przyjść nie mogę, na który składały się piosenki powstańcze. Wcześniej został ranny w wypadku samochodowym, więc miał zabandażowaną głowę. Ponieważ aktorzy wychodzili na scenę z widowni, widzowie wzięli Józefa Glempa za rannego partyzanta!
Gdy był już prymasem, na spotkanie młodzieży w Lednicy przypłynął łodzią. Zgodził się na propozycję ojca Jana Góry, aby wsiąść do wysięgnika, który wyniósł go wysoko, by z góry poświęcić dzwon. Innym razem kazał biskupom składać datki do kapelusza i wymawiał im, że nie byli zbyt hojni dla Lednicy.
Odpowiedzialność i niezłomność
Początki prymasostwa były trudne. Kilka miesięcy po objęciu przez niego najwyższej godności w Kościele w Polsce, wprowadzono stan wojenny. Od jego postawy w dużej mierze zależało, jak rozwinie się sytuacja w kraju: czy będzie zmierzać w kierunku konfrontacji, czy spokoju społecznego, przy jednoczesnym łagodzeniu restrykcji ze strony władz.
Nie przez wszystkich był rozumiany, także przez duchownych. Posądzano go o zbytnią kolaborację z władzą. A był po prostu bezwzględnie wierny arcybiskupom warszawskich – Felińskiemu i Wyszyńskiemu – którzy kierowali się zasadą: „Ani jednej kropli polskiej krwi”. W razie potrzeby jednak potrafiłby powiedzieć Non possumus!, podobnie jak jego wielki poprzednik.
Zresztą prymas Glemp nie ukrywał, że kiedy miał podjąć trudne decyzje, zastanawiał się, co w tej sytuacji zrobiłby kard. Wyszyński. Później, po 1989 r., żartował, że nie spodziewał się aresztowania podczas stanu wojennego, ponieważ „limit” więzionych arcybiskupów warszawskich w danym stuleciu został wykorzystany. W XIX wieku więziono przecież abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, a w XX wieku – kard. Stefana Wyszyńskiego.
O niezłomności i uczciwości prymasa Glempa świadczą akta zachowane w IPN. Figurant „Glon”, jak go nazywano, był całkowicie odporny na prowokacje i propozycje UB, nieustannie podkreślał, że może się spotykać z funkcjonariuszami tylko w miejscu pracy. Założone podsłuchy w telefonach czterech kobiet, które utrzymywały kontakt z sekretariatem Prymasa Polski, gdzie x. Glemp pracował, nie dały pracownikom UB absolutnie nic. Dzisiaj czyta się te raporty z rozbawieniem. Funkcjonariusze, śledzący przyszłego prymasa, donosili m.in. że ze sklepu przy Miodowej wyniósł trzy butelki mleka!
Kiedy prymas spowodował grymas
Prymas Glemp był człowiekiem wielkiej klasy. W listopadzie 1982 r. wezwał aktorów do przerwania bojkotu telewizji, w której występowali tylko ci wierni reżimowi. W stanie wojennym najwybitniejszych polskich aktorów oglądało się jedynie w kościołach.
Kiedy ksiądz prymas ogłaszał swój apel, na twarzach wielu artystów pojawił się grymas niezadowolenia. Jego słowa rozniosły się po Polsce i nie przysporzyły abp. Glempowi sympatii. Nikt jednak nie wiedział o tym, że jego apel był wynikiem konsultacji ze starszyzną aktorską. Prymas całą odpowiedzialność wziął na siebie i poniósł konsekwencje, nie skarżąc się ani nie usprawiedliwiając.
Z perspektywy lat lepiej widać jego mądrość i przenikliwość. Niech za przykład posłuży wizyta w Moskwie. W 1988 r. kard. Glemp uczestniczył w obchodach 1000-lecia chrztu Rusi. Z tej okazji spotkał się z ministrem Konstantinem Charczewem, odpowiedzialnym za politykę wyznaniową w Związku Sowieckim. Wykorzystując klimat gorbaczowowskiej pierestrojki, przekonał radzieckiego dygnitarza, że w Katyniu powinien stanąć krzyż. Zaraz po powrocie do Polski, w obawie aby decyzja nie została cofnięta, prymas Glemp powołał zespół do realizacji przedsięwzięcia. Samochód Star, który wyruszył z krzyżem z Warszawy do Katynia, zaopatrzony był w pół tony cementu, pół tony żwiru, pół tony piasku, narzędzia i gwoździe. Przygotowano się, by na miejscu nie okazało się, że czegoś brakuje i nie można zdobyć.
Miłośnik Wschodu
Fascynował go chrześcijański Wschód. Z uroczystości 1000-lecia chrztu Rusi w 1988 r. w Moskwie wrócił pełen nadziei i radości, widząc odradzającą się Cerkiew Prawosławną dzięki pierestrojce zainicjowanej przez Michaiła Gorbaczowa. Dlatego zaproponował, aby powstający na stołecznym Bródnie kościół otrzymał za patrona wielkiego księcia kijowskiego, św. Włodzimierza Wielkiego, chrzciciela Rusi Kijowskiej. Warto dodać, że dla świątyni przewidziany był już inny patron – bł. o Honorat Koźmiński. Choć z prawosławnymi mamy wspólnych świętych z pierwszego tysiąclecia, to nigdzie na świecie nie ma rzymskokatolickiego kościoła pod wezwaniem św. Włodzimierza.
Prymas przełomu
Sprawnie przeprowadził Kościół katolicki w Polsce przez okres przemian ustrojowych, choć nie obyło się bez zgrzytów. Kard. Glempa krytykowano za niektóre wypowiedzi, jak choćby tę, w której wytykał niektórym przedstawicielom nowej władzy atakowanie Kościoła, mimo że doszli do swoich stanowisk, „wchodząc po plecach Kościoła”, jak to sam nazywał.
Sam zdobywał się na samokrytykę, np. 20 maja 2000 r. podczas liturgii na placu Teatralnym w Warszawie dokonał rachunku sumienia Kościoła w Polsce, przepraszając także za swoje winy. Łamiącym się ze wzruszenia głosem przepraszał, że nie zdołał ocalić życia x. Jerzego Popiełuszki.
Pod pachą grubego kardynała
Kard. Glemp nie był wolny od zwykłych, ludzkich wad. Podczas wywiadu, który z nim przeprowadziłem dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, przyznał, że zachował się niegrzecznie po konklawe w 2005 r., kiedy ogłoszono, że papieżem został kard. Joseph Ratzinger: „Zaraz po wyborze wszyscy kardynałowie ruszyli hurmem za papieżem. Szliśmy grzecznie w szyku, nikogo nie można było «przeskoczyć». Gruby Murzyn wszedł już za kolejne okno, tuż za papieżem. Wszedłem mu pod rękę i się przepchnąłem, a on to przyjął pobłażliwie. Chciałem widzieć ten szumiący, kipiący plac św. Piotra witający nowego Ojca Świętego”.
Grzegorz Polak, Mt 5,14