EN

AKTUALNOŚCI

przewiń w dół

15 MAJA 1961: ŚMIERCI MATKI ELŻBIETY RÓŻY CZACKIEJ

15 maja 2021

Prymas Wyszyński przy grobie matki Czackiej (fot. Archiwum Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża)

15 MAJA 1961: ŚMIERCI MATKI ELŻBIETY RÓŻY CZACKIEJ

15 maja 2021

Matko Czacka, która kijkiem szukasz sobie drogi
I masz w oczach niewidzących Niebios spokój błogi
I wśród głodu, nędzy, zbrodni wciąż uśmiech panieński,
Której modłów chętnie słucha Jezus Nazareński,
Między Polską a Chrystusem, Ty arko przymierza
Włącz nas wszystkich, i mnie także, do Twego pacierza
.

Jan Lechoń, 1942

„Ona jedna widząca, a my wszyscy niewidomi” – mówił o matce Elżbiecie Róży Czackiej, która we wczesnej młodości straciła wzrok, zmarły w opinii świętości x. Aleksander Fedorowicz. 15 maja mija 60. rocznica śmierci zmarłej w Laskach w wieku 85 lat matki Róży Czackiej, która w zgromadzeniu przybrała imię zakonne Elżbieta. Założycielka ośrodka dla niewidomych w podwarszawskich Laskach oraz Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża 12 września br. zostanie beatyfikowana razem z prymasem Stefanem Wyszyńskim.

Nie tylko kalectwo było przeszkodą dla jej niezwykle dynamicznej działalności. Nie wszyscy ludzie Kościoła podzielali jej wizję stworzenia zgromadzenia, które miałoby w swoim charyzmacie służbę niewidomym. U progu II Rzeczypospolitej pewien prominentny prałat z kurii warszawskiej powiedział o niej: „Zachciało się ślepej babie zakon zakładać!”. Dziś owego prałata nikt nie pamięta, a „ślepa baba”, która stworzyła system opieki nad niewidomymi, zostanie wyniesiona na ołtarze. To właśnie w obrębie stworzonego przez nią zakładu dla niewidomych w Laskach powstał ośrodek odnowy liturgicznej oraz duszpasterstwa i formacji inteligencji katolickiej pod kierownictwem x. Władysława Korniłowicza.

Na stałej wystawie fotograficznej w Laskach zwracają uwagę dwa zdjęcia. Na jednym widać młodą, elegancką kobietę siedzącą w salonie. Entourage rozległego pałacu zdradza, że jest arystokratką. Obok mamy fotografię zrobioną pięć lat później. Ta sama kobieta stoi z kosturem w ręku we franciszkańskim habicie. Zestawienie tych fotografii robi wrażenie: ukazuje w syntetyczny sposób drogę Róży Czackiej z hrabiowskiego pałacu do franciszkańskiej celi. Zrezygnowała z luksusu i bogactwa – majątek jej rodziny zajmował niemal 5 tysięcy hektarów – na rzecz franciszkańskiego ubóstwa.

Hrabianka spada z konia

Urodziła się 22 października 1876 r. w Białej Cerkwi, 84 km od Kijowa, w arystokratycznej rodzinie Feliksa Czackiego, herbu Świnka, i Zofii z Ledóchowskich. Czaccy to ród zasłużony dla Polski i Kościoła katolickiego. Pradziadkiem Róży był Tadeusz Czacki, wybitny działacz oświatowy i gospodarczy, założyciel słynnego Liceum Krzemienieckiego. Stryjem zaś kard. Włodzimierz Czacki, dyplomata watykański, rzecznik spraw polskich w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej, osobisty sekretarz papieża Piusa IX do spraw korespondencji obcojęzycznej. Za pontyfikatu Leona XIII zaś był nuncjuszem papieskim w Paryżu, następnie doradcą papieża i członkiem siedmiu kongregacji.

Ostatnie lata dzieciństwa i młodość Róża Czacka spędziła w Warszawie. Z rodzinnego domu, dzięki dobrym guwernerom, wyniosła znakomite wykształcenie i biegłą znajomość czterech języków obcych. Nad jej wychowaniem religijnym czuwała babka Pelagia z Sapiehów. Młoda Róża w stopniu niemal doskonałym opanowała grę na fortepianie. Dzięki ojcu nabyła znajomość spraw gospodarczych, co tak bardzo przydało się jej później, gdy tworzyła ośrodek w Laskach i nim kierowała.

Ze względu na obciążenie dziedziczne istniało duże ryzyko, że Róża straci wzrok. Doszło do tego, gdy miała 22 lata i spadła z konia podczas brania przeszkody. Zamierzała szukać ratunku w kolejnych zagranicznych operacjach, ale doktor Bolesław Gepner pozbawił ją złudzeń. Oznajmił, że nie ma szans na odzyskanie wzroku, i poradził, żeby zajęła się losem 18 tys. niewidomych w Królestwie Polskim. Znajdowali się oni w sytuacji godnej pożałowania, tylko niewielki procent objęty był opieką. Róża Czacka tę radę wzięła sobie mocno do serca. Na trzy dni zamknęła się w pokoju. Wyszła z niego z postanowieniem poświęcenia życia służbie niewidomym.

Do tego dzieła zabrała się metodycznie. Opanowała alfabet Braille’a, a potem udała się na Zachód, żeby we Francji, Niemczech, Austrii i Szwajcarii poznać nowoczesne metody pracy z niewidomymi. We Francji zafascynowała się działalnością Stowarzyszenia im. Valentina Haüy, które promowało nowatorską ideę pomocy niewidomym. Zamiast dawać zwyczajową jałmużnę, przygotowywało ich do różnego rodzaju zawodów, aby mogli być użyteczni społecznie. Ta idea przyświecała też założonemu Towarzystwu Opieki nad Ociemniałymi w Królestwie Polskim 19 listopada 1908 r. w pałacu Czackich w Warszawie.

Działalność społeczna nie przeszkodziła jej w opiece nad chorymi na raka rodzicami. Odziedziczywszy w 1909 r. po śmierci ojca majątek, przeznaczyła go na potrzeby niewidomych.

W 1910 r. wynajęła mieszkanie przy ul. Dzielnej 37 na przytułek dla niewidomych dziewcząt. Uczyły się one tam czytania i pisania alfabetem Braille’a, śpiewu, a także wyrabiania koszyków, krzeseł i tworzenia odzieży dzianej.

Rok później zainicjowała działalność patronatu nad niewidomymi mieszkającymi w rodzinach.

W 1921 r., na terenie dawnego folwarku w Laskach podarowanego jej przez rodzinę Daszewskich, ruszyła budowa Zakładu dla Ociemniałych. To tam znalazła miejsce szkoła dla niewidomych i warsztaty, prowadzone przez wspaniałych nauczycieli, oddanych idei matki Czackiej.

W Laskach powstał też dom macierzysty Zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża, powołanego do pomocy niewidomym, istniejącego formalnie od 1 grudnia 1918 r. Swoim siostrom powtarzała: „Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Przez Krzyż do nieba”. „Ta mężna i dzielna niewiasta, jaką znamy z jej zapisków, głęboko zjednoczona z Bogiem, widząca Jezusa, który krwią swoją obmywa ją i całe jej dzieło, jest jednocześnie człowiekiem zwyczajnym i serdecznym. Troszczy się o każdy najmniejszy drobiazg, o ludzi, których spotyka” – napisał o założycielce ośrodka w Laskach x. dr Andrzej Gałka, pełniący obecnie funkcję krajowego duszpasterza niewidomych.

Laski stały się nowoczesną placówką kształcenia i formacji duchowej niewidomych, którzy dzięki nabytym tam umiejętnościom zawodowym mogli w miarę samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie, a nie liczyć na jego wsparcie. Założycielka przywiązywała dużą wagę do tej formacji. Istotę zagadnienia ujęła w następujących słowach: „Niewątpliwie ślepota jest ciężkim kalectwem. Ale nie jest to ten stan ubóstwa wewnętrznego i niezaradności życiowej, za jaki uważają zwykle widzący życie niewidomego. Tu bardziej może niż w jakiejkolwiek innej dziedzinie da się sprawdzić w całej mocy, że człowiek nie jest tylko ciałem, że jego strefa działania nie ogranicza się tylko do zmysłów. Człowiek pozbawiony jednego zmysłu […] nie jest skazany na bytowanie roślinne, ale może w sobie zrealizować pełnię najwyższego życia ludzkiego – życie duchowe”.

We wrześniu 1939 r. matka Czacka została ciężko ranna podczas nalotów na Warszawę. Przeszła operację bez znieczulenia.

Połączyły ich Laski

Matka Czacka była jedną z najważniejszych kobiet w życiu prymasa Wyszyńskiego. W swoich zapiskach Pro memoria skrzętnie odnotował wszystkie wizyty u niej w Laskach. Zawsze prosił matkę Elżbietę o modlitwę w różnych intencjach. Gdy był w więzieniu, poprosił swego ojca o przesłanie mu fotografii matki Czackiej.

Poznali się w 1926 r., kiedy ona była już znana w całej Polsce, a Stefan Wyszyński miał za sobą ledwie dwa lata kapłaństwa. Zbliżyli się bardzo do siebie podczas okupacji niemieckiej. W 1940 r. x. prof. Wyszyński, na zaproszenie matki Czackiej i x. Władysława Korniłowicza, został kapelanem filii zakładu w Kozłówce na Lubelszczyźnie. Przebywała tam grupa 24 młodych zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża i 18 niewidomych dziewcząt z Lasek. Tę służbę x. Wyszyński kontynuował, gdy grupa z Lasek przeniosła się do Żułowa.

W czerwcu 1942 r. przyszły prymas został kapelanem w Laskach, stając się bliskim współpracownikiem matki Czackiej. Pracowali razem nad uzupełnieniem konstytucji Zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża, codziennie po kilka godzin omawiali bieżące sprawy zakładu dla niewidomych.

„Było w niej coś z Traugutta”

Podczas powstania warszawskiego x. Wyszyński został kapelanem tamtejszego szpitala powstańczego, a także kapelanem grupy Kampinos AK o pseudonimie Radwan III. Nie byłoby tych dwóch funkcji w curriculum vitae prymasa Wyszyńskiego, gdyby nie matka Czacka. Kiedy dowiedziała się o godzinie W 1 sierpnia 1944 r. w stolicy, podjęła natychmiastową decyzję: „Przystępujemy do powstania!”.

Wówczas ruszyła pomoc Lasek dla walczącej Warszawy, dla wygnańców ze stolicy otwarto składy bielizny i ubrań niewidomych. Kiedy pracownicy zwrócili uwagę matce Czackiej, że to dobro zakładu, odparła: „Przecież ci ludzie z Warszawy są bardziej w tej chwili potrzebujący”. Zdecydowała też o zorganizowaniu szpitala powstańczego, i to pod nosem Niemców obecnych w Laskach.

Po nominacji na biskupa lubelskiego w 1946 r. kontakty x. Wyszyńskiego ze Zgromadzeniem Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża nie osłabły. Po nominacji na arcybiskupa gnieźnieńskiego i warszawskiego, czyli Prymasa Polski, jego związki z matką Czacką i Laskami jeszcze bardziej się zacieśniły. Kiedy został kardynałem, matka Elżbieta oznajmiła prymasowi, że odtąd uważa go za „najwyższą władzę w Polsce”.

Nie tylko Jasna Góra, lecz także Laski były jego duchową ojczyzną. Prymas bywał tam kilkanaście razy w roku – z wyjątkiem lat uwięzienia. W Wielki Piątek uczestniczył w liturgii Męki Pańskiej w laseckiej kaplicy, a w Wielką Sobotę wygłaszał konferencję. Za każdym razem odwiedzał matkę Elżbietę, także wtedy gdy przestała pełnić funkcję kierowniczą w zgromadzeniu.

Wierszem sławił ją Jan Lechoń, a prymas Wyszyński na pogrzebie matki Czackiej powiedział: „Było w niej coś z Traugutta”.

Grzegorz Polak, Mt 5,14