AKTUALNOŚCI
11 MARCA 1968: PRYMAS SOLIDARNY ZE STUDENTAMI
11 marca 2021

11 MARCA 1968: PRYMAS SOLIDARNY ZE STUDENTAMI
11 marca 2021
11 marca 1968 r. studenci stolicy, mimo że trzy dni wcześniej ich pokojowy wiec na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego został brutalnie spacyfikowany przez milicję i wspomagające ją oddziały ZOMO, wyruszyli pod gmach partii. Na Nowym Świecie pochód został rozbity przez „siły porządkowe” przy pomocy gazów łzawiących i armatek wodnych. Drugi pochód szedł w kierunku sowieckiej ambasady przy ul. Belwederskiej, ale również nie doszli do celu, rozproszeni w ten sam sposób przez milicję i ZOMO.
Działo się to w Wielki Czwartek. Tego dnia wieczorem prymas Polski kard. Stefan Wyszyński wygłosił w katedrze warszawskiej poruszającą homilię, nawiązując do bolesnych wydarzeń, od których „serce kurczy się z bólu”. Przypomnijmy dramatyczne wydarzenia, które przeszły do historii pod nazwą „Marca‘68”.
Po zwycięstwie Izraela w wojnie sześciodniowej z krajami arabskimi, państwa bloku wschodniego, za wyjątkiem Rumunii, zerwały z nim stosunki dyplomatyczne. Pierwszy sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka nazwał polskich Żydów „piątą kolumną”. Rozpoczęły się antysemickie czystki w wojsku, mediach i administracji państwowej. Cenzura zakazała wystawiania w Teatrze Narodowym w Warszawie Dziadów, które uznała za spektakl antysowiecki. W odpowiedzi studenci protestowali pod pomnikiem Adama Mickiewicza przy Krakowskim Przedmieściu. Pokojowy wiec zwołany 8 marca na Uniwersytecie Warszawskim w obronie dwóch studentów relegowanych z uczelni spacyfikowała milicja przy pomocy tzw. aktywu robotniczego, bezlitośnie pałując i aresztując studentów.
Wielu ze studentów znalazło schronienie w pobliskich świątyniach: kościele św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu, w kościele akademickim św. Anny i w kościele kapucynów przy ul. Miodowej, blisko Domu Arcybiskupów Warszawskich. Do protestów dołączyli się studenci w całym kraju.
Nie naśladować tych, którzy biją
Wydarzenia te stały się pretekstem do wszczęcia rozgrywek wewnątrz partii komunistycznej i odsunięcia od władzy Władysława Gomułki. W wyniku marcowych protestów zatrzymano ponad 2700 osób. Do wyjazdu, bez prawa powrotu, zmuszono ponad 15 tysięcy obywateli polskich pochodzenia żydowskiego.
Prymas Stefan Wyszyński stanął zdecydowanie po stronie bitych i prześladowanych. 10 marca 1968 r. w kościele św. Augustyna w Warszawie podczas nabożeństwa Gorzkie żale wygłosił kazanie pasyjne, które przeszło do historii pod nazwą Na krzyżowej drodze Stolicy. W homilii powiedział: „Nie trzeba naśladować tych, którzy nas biją. Patrzmy na Chrystusa! On wie, że przejdzie przez swoją drogę krzyżową do zmartwychwstania! Patrzmy z wiarą! (…) Każdy z nas przejdzie przez swoją krzyżową drogę, ale… zmartwychwstanie”.
To było preludium do tego, co nastąpiło nazajutrz podczas liturgii wielkoczwartkowej w katedrze warszawskiej. Kardynał Wyszyński mówił: „Wydaje się, jak gdyby dla pewnej kategorii ludzi zabrakło w Polsce miłości i prawa do serca. Widzieliśmy bolesne fakty, które nam się nie mogły w głowie pomieścić! (…) Tymczasem jesteśmy świadkami zjawisk trudnych do zrozumienia wprost niemożliwych do uwierzenia. Człowiek o prawym sercu może się dziwić, ale… nie uwierzy!”.
Prymas przypomniał, że dziesięć wieków temu wraz ze chrztem przyjęliśmy prawo miłości, „które prostuje serca i dłonie, każąc mówić prawdę braciom – właśnie dlatego, że jesteśmy sobie braćmi”. Wyznał, że jako biskup stolicy boleśnie przeżywa „widowisko”, które rozgrywa się na ulicach Warszawy. „Cóż mi pozostaje? – pytał prymas. Chyba wam przypomnieć, najmilsze dzieci, abyście wybronili własne serca, myśli i uczucia przeciwko potwornej nienawiści i kłamstwu, które się dzieje na naszych oczach. Abyście mieli odwagę bronić swego prawa do prawdy, miłości, szacunku wzajemnego i sprawiedliwości, do jedności Chrystusowej i pokoju Bożego! Tylko to nas uratuje! Nic innego nie da nam ratunku w naszej Ojczyźnie – dla młodzieży i starców; dla tych, co się uczą i dla tych, którzy uczą; dla tych, którzy słuchają i dla tych, którzy wydają rozkazy i polecenia. Gdybym zdołał to uczynić, jak pragnę tego sercem, to upadłbym w tej chwili na kolana przed wszystkimi znieważonym w naszej Ojczyźnie i prosiłbym: Bracie, odpuść!… odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią!… Bo jeszcze nie rozumieją prawa miłości. A my chcemy się rządzić prawem miłości! Ogłosiłem Wam «Społeczną Krucjatę Miłości». Powiedziałem z tej ambony: Pragnąłbym, aby Stolica stała się «Miastem pięknej miłości» dla całej Polski, bo tylko to gwarantuje pokój, prawdę i wolność”.
Może ja jestem winien?
Homilia miała bardzo osobisty charakter. Prymas zarzucił sobie, że może za mało mówił o obowiązku miłowania, skoro teraz na ulicach Warszawy zwycięża nienawiść.
Mówił dalej: „(…) gdy klękam duchem przed wszystkimi znieważonymi i proszę, aby ratowali swą miłość, która jest ratowaniem własnego człowieczeństwa, klękam i przed tymi, którzy znieważali i znieważają słowem i czynem. Tym bardziej mówię do nich: «Przyjacielu!… Przyjacielu!» – jak mówił Chrystus do ucznia, który Go całował… Przyjacielu, co czynisz? I Ciebie też przepraszam, że znieważyłeś swoje człowieczeństwo kłamstwem i dopuszczoną do serca nienawiścią. I Ciebie przepraszam… To może ja jestem winien, Biskup Warszawy! bom niedostatecznie mówił o obowiązku miłości i miłowania – i to wszystkich, bez względu na mowę, język i rasę, aby na nas nie padał potworny cień jakiegoś odnowionego rasizmu, w imię którego bronimy naszej kultury. Nie tą drogą!! Kulturę naszą obronimy tylko przez prawo miłości!
Cóż mam uczynić? Tak bardzo pragnę zniżyć się do nóg wszystkich: i znieważonych, i znieważających, i powiedzieć: przykazanie nowe ogłaszam Wam, abyście się społecznie miłowali. A teraz, w Imię Boga i Chrystusa, który jest Królem Miłości – idę całować wasze nogi!…”.
Prymas zachowywał powściągliwość w politycznej ocenie wydarzeń, gdyż wiedział, że ich tłem są rozgrywki wewnątrz PZPR. Podczas kongregacji księży dziekanów, które miało miejsce 13 marca 1968 r., w drugim dniu obrad, powiedział m.in.: „Napięta sytuacja stolicy wymaga od nas specjalnej dojrzałości społecznej. (…) Młodzieży naszej okażemy jak najwięcej zrozumienia. Nie będziemy jej potępiali, ale jednocześnie po bratersku, życzliwie, będziemy ją zachęcali do roztropności, pokoju i umiaru”.
Na odważniejszą ocenę pozwolił sobie w osobistych notatkach pod datą 18 marca: „Raczej wszystko trzeba brać na rachunek rozgrywek wewnętrznych w PZPR. Jest to bodaj etap wstępny dla tego periodu przemian. Zdaje się, że władze polityczne w obecnej chwili chcą ograniczyć się do rozprawy z «syjonizmem»« i «podżegaczami». Chcą wymanewrować młodzież akademicką, robotników i Kościół. Bodaj najłatwiej byłoby uspokoić młodzież, gdyby zwolniono aresztowanych z więzień i poskromiono oszczerstwa prasy”.
Prymas Wyszyński nie używał zwrotu „antysemityzm”, mówił o „odnowionym rasizmie”. Sens jego słów właściwie odczytał rabin Zew Wawa Morejno, który w liście do władz PRL napisał: „Głęboka jest nasza wdzięczność dla Dostojnego Prymasa Polski, który w ciężkiej dla nas chwili podniósł swój głos protestu przeciwko szerzeniu nienawiści i niestrudzenie nawołuje do miłości, do pojednania i konsolidacji narodu”.
Grzegorz Polak, Mt 5,14
PS. Jako licealista dołączyłem 11 marca 1968 r. do pochodu studentów UW na Nowym Świecie. W pewnym momencie poczułem dotkliwe łzawienie w oczach. Piekło tak straszliwie, że nie dało się kontynuować pochodu. To był decydujący moment, w którym władza ludowa wyleczyła mnie ostatecznie ze złudzeń do, jak twierdziła, „jedynie słusznego ustroju”.